Ciekawe tematy z Garwolina

Tomasz Mazurek: Łączymy tradycję z nowoczesnością

Dodano:
garwolin - Tomasz Mazurek: Łączymy tradycję z nowoczesnością

Każda marka ma swoją historię. Tak jest również w tym przypadku. Znajomość regionalnej historii, zwyczajów oraz mechanizmów rynkowych, pozwoliła na wykreowanie marki nawiązującej do historycznego przedniego piwa. Wszystko to za sprawą Tomasza Mazurka, który przeglądając stare kroniki Mazowsza, natknął się na wzmiankę dotyczącą tradycji piwowarskich na terenie powiatu garwolińskiego. Okazuje się, że ta tradycja sięga XV wieku. Tak pojawił się pomysł. Droga od pomysłu do realizacji pierwszego

 projektu była długa, ale, jak przyznaje pomysłodawca i założyciel firmy Bedok Beverages Polska, było warto.




Kurier Garwoliński: Jak pojawił się pomysł na garwolińskie piwo?
Tomasz Mazurek:
Interesuję się trochę historią naszego regionu. W ten sposób trafiłem do kroniki Mazowsza i okazało się, że na naszych terenach, w XV, XVI wieku mocno rozpowszechniona była produkcja piwa - słynęliśmy z przedniego piwa. Pomyślałem sobie wtedy, że warto byłoby opracować taki brand regionalnego piwa w Garwolinie i przypomnieć o tym fakcie.  Jest  czym się chwalić, historia prawdziwa, więc dlaczego nie? Pomysł sam się prosił, aby go wykorzystać. W najstarszym opisie Mazowsza z XVI wieku Jędrzej Święcicki pisał: „Na wschód od Czerska leży ludny Garwolin, słynący z warzenia najlepszego piwa”. Natomiast w  Encyklopedii Miasta Zamościa można znaleźć wzmiankę Andrzeja Kędziory: „Pierwszy browar w Zamościu rozpoczął pracę w 1581 roku, a w 1583 roku ze słynącego z piwa Garwolina sprowadzono na zamek piwowarkę, uczynił to starosta garwoliński Hetman Wielki Koronny Jan Zamojski”.

KG: Czyli Jan Zamojski zabrał piwo, a Tomasz Mazurek przywrócił tę tradycję do Garwolina?
TM:
Coś w tym stylu (śmiech). Niemniej, opracowany projekt długo leżał w szufladzie. Po około czterech latach razem z synem postanowiliśmy reaktywować go i wprowadzić w życie.

KG: Jak wyglądała droga do realizacji tego projektu?
TM:
Słowa wprowadzaliśmy w czyn… A wszystko zaczęło się od szukania odpowiedniego browaru; chodziło o to żeby piwo było dobre i jednocześnie ciekawe marketingowo. W końcu znalazłem browar w północno-zachodniej części Polski, z którym wspólnie zrealizowaliśmy nasz projekt. W lutym 2014 roku weszliśmy na rynek z piwem Bedok i muszę przyznać, że efekt przerósł nasze oczekiwania, sprzedaliśmy naprawdę spore ilości piwa, bo dwa tiry, czyli około 60 palet w lutym, to duży sukces! Duże zainteresowanie budziła sama butelka z krachlą. Zatem projekt okazał się interesujący, konsumenci zadowoleni. Zdawaliśmy sobie jednak sprawę, że zasięg regionalności brandu jest mały. Postanowiliśmy rozszerzyć zasięg i opracowaliśmy drugą markę piwa o nazwie Jacek Siedlecki.  Obie te marki zostały zastrzeżone w Urzędzie Patentowym i weszły do sprzedaży w 2016 roku. Trzeba też przyznać, że wszystkie działania były możliwe dzięki mojemu prawie dwudziestoletniemu doświadczeniu zdobytemu w dwóch największych korporacjach napojowych, w departamentach sprzedaży i marketingu.

KG: Na pewno w Pana otoczeniu pojawili się sceptycy, którzy nie wierzyli w powodzenie tego pomysłu. Co Pan na to?
TM:
Jak ogólnie wiadomo, człowiek z nowym pomysłem uznawany jest za dziwaka, dopóki nie odniesie sukcesu. Jeśli masz pomysł i w niego wierzysz, działaj! Tak też podchodzimy do sceptyków. Nasz pomysł na działalność trochę podsunęło życie. Od samego początku uważaliśmy, że jest to projekt biznesowy z misją regionalnie historyczną.  Uważam, że misję historyczną skutecznie realizujemy. Podziękowania od licznego grona konsumentów naszych produktów za udostępnioną wiedzę na temat tradycji browarniczych na naszym terenie, są tego dowodem.

KG: Osobiście decydował Pan o ostatecznym smaku piwa?
TM:
Od strony kreacji marketingowej jest to w 100 procentach nasz projekt, od strony jakościowej to sztuka znalezienia odpowiedniego rzemieślniczego browaru, który warzy dobrej jakości piwo. Opracowujemy zapotrzebowanie na rodzaj piwa i wspólnie z browarnikiem robimy próby w danym browarze. W tym procesie jest ważne, aby jakość warzonego piwa była zgodna z poziomem cenowym. Jednego jesteśmy pewni, że jakość naszych piw jest naprawdę bardzo dobra.

KG: Jak powstała nazwa piwa Bedok?
TM:
Burza mózgów trwała długo. Szukaliśmy czegoś nośnego, jednocześnie kojarzącego się z terenem Garwolina. Bedok to, jak wiadomo, rodowity garwolak. Nazwa przyjęła się szybko i stała się również nazwą firmy.

KG: Pan jest rodowitym garwolakiem, czyli bedokiem?
TM:
Garwolakiem tak, lecz bedokiem chyba jeszcze nie. Urodziłem się w Garwolinie, wychowałem  na Zielonej Wodzie (śmiech). Dla tych, którzy nie wiedzą;  Zielona Woda, to okolice ZUS-u, ulicy Buczka. Warto dodać, że bedokiem zostaje się chyba w trzecim pokoleniu.

KG: Jednak był taki czas, że piwo Bedok zniknęło ze sklepowych półek?
TM:
Wielkim wyzwaniem jest samo wejście na rynek, potem trzeba jeszcze na tym rynku się utrzymać. To są nieubłagalne prawa, którym musieliśmy się podporządkować. Przemyśleliśmy nasze oczekiwania i zmieniliśmy strategię. W 2017 roku wstrzymaliśmy produkcję i rozpoczęliśmy starania o własną koncesję piwną. Daje nam to większe możliwości wpływu na zarządzanie produktami. Cena, dobór opakowań, miejsce warzenia piwa.

REKLAMA:


KG: Skąd pomysł na oranżadę?
TM:
Syn, który studiuje marketing, od początku czynnie brał udział w kreowaniu marki. Pewnego dnia stwierdził, że potrzebny jest nam produkt bardziej masowy, który wesprze nasze piwne portfolio. I tak narodził się pomysł oranżady. Znowu sięgnęliśmy do źródeł, do historii regionalnej. Postanowiliśmy kontynuować tradycję naszych poprzedników w kategorii soft drinków. Przyjrzeliśmy się bliżej oranżadzie. Zauważyliśmy, że coraz więcej konsumentów sięga po dobrą tradycyjną oranżadę. Można powiedzieć, że oranżada przeżywa swój renesans. Konsumenci są coraz bardziej znudzeni zagranicznymi produktami, które mocno tracą na jakości. Przecież nasz narodowy napój jakim jest oranżada, nie może zniknąć z rynku, a regionalne smaki oranżady są w pewnym sensie dobrem narodowym. W czasach olbrzymiej popularności oranżady, na terenie powiatu garwolińskiego produkcją tego napoju zajmował się między innymi: PSS Garwolin, GS Samopomoc Chłopska w Parysowie (rozlewnia piwa) oraz prywatni przedsiębiorcy, Wytwórnia Wód Gazowanych pana Mikulskiego i Wytwórnia Wód Gazowanych pana Piesiewicza. I tak, w sierpniu 2018 roku, wdrożyliśmy markę Oranżady Garwolińskiej. Cieszymy się bardzo, że produkt został ciepło przyjęty przez konsumentów, ale tak naprawdę dopiero sezon 2019 odpowie nam na pytanie, jak to wygląda jeśli chodzi o liczby.

KG:  Czym aktualnie zajmuje się firma?
TM:
Obecnie jesteśmy w trakcie wdrażania dwóch nowych smaków – Oranżady Garwolińskiej pomarańczowej oraz napoju gazowanego MojeTo! Mojito Orzezwienie, naprawdę polecam. Dodatkowo w tym sezonie będzie dostępna oranżada w butelce 900 ml nawiązująca do klimatów retro. Osobiście jesteśmy z tego pomysłu bardzo zadowoleni. No i oczywiście nasz nowy „stary” produkt, z którego jesteśmy bardzo dumni. Produkt, który dokładnie wpisuje się w misję naszej firmy, w zadaniu Regionalna Perspektywa.  Udało nam się zrekonstruować jedyną pozostałą pamiątkę, która nawiązuje do tradycji piwowarskiej w naszym powiecie – etykietę browaru z Miętnego. Możemy przypuszczać, że  etykieta pochodzi z roku 1836, kiedy to właścicielem browaru był  carski pułkownik Michał Staniukowicz, który otrzymał folwark od władz carskich za zasługi wojenne. Napisy na etykiecie są w dwóch językach; polskim i rosyjskim. Jest to oryginalne piwo Marcowe, kolekcjonersko produkt bardzo atrakcyjny. Debiut rynkowy odbędzie się 19 maja podczas Festynu Kultury i Tradycji Garwolina organizowanego przez CSiK Garwolin. Nie można chyba sobie wyobrazić lepszego miejsca na debiut takiego produktu. Serdecznie zapraszamy do naszego stoiska.



KG: Gdzie można kupić Wasze produkty?
TM:
Lokalnie jesteśmy w większości sklepów spożywczych, ponadto w jednej ogólnopolskiej sieci. Łącznie jest to około 900 sklepów w całej Polsce. Bardzo dziękujemy naszym partnerom handlowym za współpracę. W tym sezonie podjęliśmy też współpracę ze wspaniałym Parkiem Rozrywki Farma Iluzji. Pracujemy ciężko aby zwiększyć dostępność naszych produktów poprzez poprawienie wyników dystrybucji numerycznej.

KG: Czy czuje Pan satysfakcję z tego czego dokonaliście?
TM:
Oglądać wykreowany przez siebie produkt na sklepowej półce to bardzo duża frajda. Podobnie kiedy widzi się kogoś idącego z naszym produktem na przykład nad morzem - nie wiem z czym to można porównać, ale jest to niesamowite przeżycie. Prawie jak z dziećmi (śmiech).

KG: Co jest największym wyzwaniem jeśli chodzi o rynek?
TM:
Rynek, to jest jedna wielka gra; im dłużej grasz, tym bardziej cię to pasjonuje, nie chcesz zejść z boiska. Ciągle szukasz nowych, efektywniejszych rozwiązań. Stawiasz cel, badasz, analizujesz, zmieniasz, podejmujesz decyzję, wprowadzasz i tak w kółko. Takie never ending story…
Wyzwania rynkowe zmieniają się w zależności od poziomu rozwoju firmy, na początku oczywiście jest budowa bazy lojalnych klientów, poprzez których docieramy do potencjalnych konsumentów, i my obecnie znajdujemy się mniej więcej na tym etapie.

KG: Klucz do sukcesu w biznesie?
TM:
Z punktu widzenia biznesowego; kasa, kasa, kasa (śmiech). Jest to pierwszy, obiektywny i  bardzo wymierny wskaźnik sukcesu biznesowego. Tak naprawdę cały czas szukamy tego klucza.

KG: Bedok Beverages Polska to firma rodzinna?
TM:
Rzeczywiście, w projekt, chcąc nie chcąc, zaangażowała się cała rodzina (śmiech); Maja, która wspiera nasz projekt komunikacyjnie, Małgosia od strony prawnej i Marcin, który od samego początku pracuje nad markami oraz odpowiada za sprzedaż lokalną. Oczywiście nie zapomnę o żonie, która też jest dużym wsparciem dla projektu.

KG: Czy jest szansa na to, aby piwo Bedok było warzone na terenie Garwolina?
TM:
Jeśli ktoś się zdecyduje na budowę browaru będziemy mu mocno kibicować. Obecnie jest to poza naszymi możliwościami i zainteresowaniem. Ale kto wie, kto wie… Na razie skupiamy się na budowaniu świadomości naszych marek, kreowaniu nowych projektów oraz budowaniu dostępności rynkowej naszych produktów.

KG: Na koniec tradycyjnie zapytam o marzenia.
TM:
Najważniejsze, żeby zdrowie dopisywało, a tak poważnie to cały czas je realizujemy poprzez nasze projekty. No bo cóż są warte nasze marzenia bez walki o ich spełnienie?


Odwiedź nas na facebooku