Sportowcem jest się 24h na dobę – wywiad z Andrzejem Gudro
Kulomiot, ciężarowiec, trener personalny. 23 lata 135 kg, 186 cm. Rekord w podnoszeniu ciężarów z przysiadu, to 300 kg. Aktualny najlepszy wynik w pchnięciu kulą o wadze 7,26 kg, to 19,40 m. Z Andrzejem Gudro udało mi się porozmawiać w przerwie pomiędzy treningami i pracą . Jakie były jego początki? Jak to robi, że osiąga takie wyniki? Co jest w tym sporcie najtrudniejsze? O tym, że sport to pasja, która stała się nieodłącznym element jego życia, opowiada w rozmowie z Kurierem Garwolińskim.
Kurier Garwoliński: Sport od zawsze był obecny w Twoim życiu?
Andrzej Gudro: Dokładnie, ze sportem jestem związany praktycznie całe życie. Od piątej klasy podstawówki zaczęły się pierwsze zawody, pojawiły się pierwsze medale. Jeszcze nie w tej dyscyplinie, którą uprawiam dziś, ale już wtedy sport wypełniał mój wolny czas. Od szóstej klasy zacząłem brać udział w zawodach w czwórboju lekkoatletycznym, do których przygotowywał nas najpierw pan Paweł Żak. Od drugiej klasy gimnazjum zacząłem treningi z moim nauczycielem wychowania fizycznego, Konradem Piotrowskim. On poznał mnie z panem Sławkiem Miernickim i z nim zacząłem przygotowania pod konkretną konkurencję, czyli pod rzut oszczepem. Po dwóch miesiącach treningu, pojechaliśmy na obóz do Białej Podlaskiej i można powiedzieć, że tam to się wszystko zaczęło. Początkowo trenowałem w soboty, dostałem oszczepy do domu, chodziłem po polach, rzucałem, taka prowizorka (śmiech).
KG: A od kiedy ta „prowizorka” przerodziła się w pełen profesjonalizm?
AG: Kiedy poszedłem do szkoły średniej, zacząłem trenować sześć razy w tygodniu. Codziennie po lekcjach biegłem na treningi. Na pierwsze mistrzostwa Polski pojechałem w 2011 roku. Od drugiej klasy szkoły średniej zacząłem się bardziej interesować siłownią. Osiągałem coraz lepsze wyniki. Był oszczep, była kula i dysk. Wtedy jeszcze nie miałem wybranej jednej konkurencji w lekkiej atletyce. Przełomowym momentem, który zadecydował o wyborze mojej konkurencji, była zima 2011/2012 roku. Wtedy przez zimę przytyłem około piętnaście kilogramów. Takie mam genetyczne uwarunkowania, jak widać jestem grubszej kości (śmiech). I od tego momentu męczę tylko kulę. Na początku pchałem kulę techniką doślizgową, czyli klasyczną, taką jak Tomek Majewski, nasz mistrz olimpijski. Trzy lata temu zacząłem trenować technikę obrotową. Straciłem praktycznie rok tylko na to, żeby się tego nauczyć. Dopiero w tym roku doszedłem do takiej formy, w której mogę osiągać coraz lepsze wyniki.
KG: Jakimi osiągnięciami mógłbyś się pochwalić?
AG: W tym roku niewątpliwie największym sukcesem jest piąte miejsce na mistrzostwach Polski Seniorów – to w mojej karierze największe osiągnięcie. Najlepszy wynik w tym sezonie to 19,40 m. Poprawiłem się o metr w stosunku do poprzedniego roku, to jest dużo.
KG: Możesz powiedzieć coś o swoich treningach?
AG: Mam swoją siłownię w domu. Odkąd skończyłem szkołę trenuję sześć, siedem razy w tygodniu. Od 2,5 do 3 godzin. Początek zimy to budowanie siły, sprawności, a potem szlifuję technikę, dynamikę, szybkość obrotu. W zależności od okresu treningi techniczne się wydłużają, a siłowe skracają. I tak to wygląda. Wiadomo sobota, niedziela, na żadne wyjazdy czy dyskoteki nie ma czasu.
KG: Jak wygląda Twój dzień?
AD: W tygodniu pracuję zazwyczaj od 6.00 do 14.00. Od trzech miesięcy jestem trenerem personalnym na siłowni w Górznie, więc około 18.00 przyjeżdżam na siłownię i jestem tu do 22. Zdarza mi się, że w niedzielę wypoczywam, ale to rzadkość; albo praca, albo treningi…
KG: Podnosisz też ciężary?
AG: W tamtym roku zacząłem trochę inaczej trenować, zacząłem bardziej się tym interesować od strony anatomicznej, od samych podstaw. Dużo czytania, uczenia się. Wdrażając swój plan treningowy, moje wyniki skoczyły o niebo wyżej. W maju dostałem propozycję od chłopaków z Poznania, żeby wystartować w ich drużynie w podnoszeniu ciężarów, w trójboju siłowym.
KG: No i...?
AG: Praktycznie nie trenując trójboju osiągnąłem podobne, a czasami nawet lepsze wyniki od nich, a to są ludzie, którzy zajmują się tym zawodowo. Stwierdziłem, że wystartuję zawodach, które odbędą się na początku przyszłego roku. Postanowiłem jednak, że nie będę się do tego specjalnie przygotowywał, tylko wystartuję ze swojego treningu pod kulę. Bo kula jest dla mnie najważniejsza, przynajmniej prze najbliższe dwa lata.
KG: 135 kg, czy masz specjalną dietę aby utrzymać siłę i masę mięśniową?
AG: Każdy kulomiot Ci to powie, że my akurat mamy przyjemną dietę; jemy po prostu dużo. My robimy treningi, na których potrafimy przerzucić 10-20 ton. Dlatego jemy ogromne ilości, wiadomo, staramy się jeść mięso, makaron, polskie jedzenie. Nasza dieta polega na tym, żeby nie jeść samego śmieciowego jedzenia czy słodyczy. Po prostu musimy jeść dużo i dobrze.
KG: Jakie masz marzenia i plany na przyszłość?
AG: Każdy chciałby trenować z kadrą Polski, ale trzeba też pracować. Chciałbym trenować na takich obiektach, jakie są w Stanach, a jakie w Polsce się nie śniły. W przyszłym roku, jak wszystko dobrze pójdzie, planuję też przekroczyć 20 m w pchnięciu kulą, no i walczyć o medal mistrzostw Polski, to już byłoby spełnienie marzeń. Na tę chwilę nie wiąże tego sportu ze sposobem na życie, chociaż kto wie (śmiech). W każdym razie fajnie jest osiągać coraz lepsze wyniki, jeszcze fajniej jeśli ktoś to zauważa…
KG: To z czego się utrzymujesz?
AG: Mam normalną pracę, musze zarabiać, ale robię wszystko co mogę żeby żyć ze sportu, bo to jest to co kocham. Może sie uda...
KG: Nigdy nie myślałeś o zawodowstwie?
AG: Myślałem, ale życie zweryfikowało moje plany. Po zeszłorocznych zawodach na Mistrzostwach Polski w Jeleniej Górze w ogóle chciałem zakończyć karierę sportową. Cały rok pchałem bardzo dobrze, a na zawodach była tragedia. Wtedy przyszedł moment załamania. Ale dużo osób namawiało mnie do powrotu i tak naprawdę miałem miesiąc przerwy. Jak człowiek całe życie jest sportowcem, to ciężko z tym skończyć (śmiech). Wtedy postanowiłem, że będę to robił dla przyjemności. No i tak przepracowałem ten rok, okazał się najlepszy.
KG: A co jest najtrudniejsze w tym sporcie?
AG: Ważąc tyle kilogramów musimy być bardzo sprawni. Biegi przez płotki, przebieżki. Biegamy równie szybko jak sprinterzy, ale tylko pierwsze 40 m (śmiech). My, jako kulomioci potrafimy robić salta, sprężynki. Najtrudniejsze jest to, żeby połączyć wszystko razem: technikę, siłę i dynamikę i żeby to grało.
KG: Widać, że to co robisz sprawia Ci ogromną przyjemność?
AG: Jeśli chodzi o trenowanie; mogę o tym mówić, mogę o tym pisać. To jest całe moje życie…
KG: Dziękuję za rozmowę. Mam nadzieję, że spotkamy się za rok i będziesz mógł się pochwalić kolejnymi osiągnięciami.
AG: Dzięki.
Autor: Iwona Ostrowska
Odwiedź nas na facebooku