Urodził się 26 lutego 1947 roku. Pierwsze piłkarskie kroki stawiał w Sobolewie – jako kilkuletni chłopiec podawał piłki seniorom i czyścił im buty. Mieszkając w Celestynowie, zaczął grać w piłkę podwórkową. Oficjalny debiut w poważnym futbolu zaliczył, mając 17 lat w barwach Burzy Pilawa. Na początku grał jako obrońca, lecz z czasem został przekwalifikowany na napastnika. W czasie swojej kariery zgromadził bogatą kolekcję piłkarskich pamiątek. Mecze zapisywał w zeszytach, dokumentując swoje występy.
Na przestrzeni lat doświadczył, jak zmieniał się futbol i jego otoczenie. Dawnej piłki były sznurowane, a przez boisko przebiegała droga lub ścieżka. Koszulki były ciężkie i przemakalne. Po treningu zawodnicy myli się w rzekach lub wodą ze studni u pobliskiego gospodarza. Na mecze jeżdżono żukiem lub tarpanem pod plandeką, w upale, zimnie lub deszczu.
Ostatnie ligowe trafienie zaliczył 21 września 2021 roku w lidze okręgowej w meczu z MKS-em Małkinią
W czasie piłkarskiej kariery Bogdan Głąbicki występował w barwach Czarnych Śródborów, Burzy Pilawa, Józefovii Józefów i Wrzosa Celestynów. Najdłużej, bo od 1975 roku, grał w Hutniku Huta Czechy. Pół wieku w jednym klubie to prawdopodobnie rekord naszego kraju.
Pierwsze ligowe trafienie zaliczył w 1962 roku w meczu ligowym przeciwko Stoczkowi Węgrowskiemu. Przez pewien czas biegał także po boiskach II ligi futsalowej - w barwach Zdrowia Garwolin strzelił 8 goli. Był trenerem Orła Parysów, Burzy Pilawa oraz grup młodzieżowych Hutnika Huta Czechy.
Bywały sytuacje, że rozgrywał mecze z zawodnikami, którzy mogliby być jego wnukami. Na boisku nikt nie wołał do niego "proszę pana!" lecz Wujku – z czasem zyskał przydomek "Wuja". Współpraca z kolegami zazwyczaj układała się dobrze, choć wiadomo, że im był starszy, tym więcej inni musieli na niego pracować.
Dzięki Głąbickiemu cała Polska dowiedziała się o istnieniu takiego klubu jak Hutnik Huta Czechy. Zawodnik stał się ewenementem na skalę ogólnopolską. Ponad 70-letni pan strzelający gole w IV lidze to naprawdę rzadkość. Uczynił tak chociażby w meczu z Radomiakiem II Radom, a więc z rezerwami klubu naszej Ekstraklasy. Mając już skończone 74 lata, otrzymawszy podanie z głębi boiska, z lewej strony, wbiegł między dwóch obrońców i posłał futbolówkę nad wychodzącym bramkarzem. Gol na poziomie IV ligi to przypuszczanie jedyny taki przypadek w polskiej piłce.
Pomiędzy 60. a 70. rokiem życia strzelił dziewięć goli. Po ukończeniu "70" zdobył pięć bramek - trzy w lidze okręgowej i jedno w rozgrywkach Pucharu Polski. Ostatnie ligowe trafienie zaliczył 21 września 2021 roku w lidze okręgowej w meczu z MKS-em Małkinią. Jest najstarszym zawodnikiem w Polsce, który to osiągnął. Niestety, jego gra w późniejszym wieku była odbierana różne. Niekiedy słyszał nieprzychylne komentarze ze strony kibiców i działaczy. Niektórzy wypychali go z klubu.
O jego miłości do futbolu świadczy fakt, iż w czasie pandemii, kiedy Zdrowie Garwolin grało w II lidze futsalu, drużyna Karola Kopcia rozgrywała mecz. Pan Bogdan był zgłoszony do zespołu. Poprosił syna Rafała, żeby po niego przyjechał, lecz ten doradził mu, aby ze względu na koronawirusa i zimę pozostał w domu. Ojciec tymczasem wsiadł na rower i po przejechaniu kilku kilometrów pojawił się na zbiórce i wybiegł na boisko, na którym strzelił dwa gole. Po meczu rowerem wrócił do domu.
Na pożegnaniu "Wui" pojawiło się kilku byłych znanych piłkarzy z nazwiskami rozpoznawalnymi w całym kraju
Oficjalne zakończenie kariery 77-letniego Bogdana Głąbickiego nastąpiło 23 czerwca 2024 roku. Organizatorem meczu pożegnalnego był syn piłkarza, grający trener Orła Unin, Rafał Głąbicki.
Przed spotkaniem jubilatowi wręczono podziękowania. Uczynili to: wiceprezes Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej Artur Kolator, prezes Okręgowego Związku Piłki Nożnej w Siedlcach Robert Parzonka oraz burmistrz miasta i gminy Pilawa Aldona Łubian.
Na stadionie Wilgi Garwolin w pożegnalnym meczu wystąpiła drużyna Bogdan Team, która starła się z Oldbojami Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej. W pierwszej z drużyn obok jubilata zagrali m.in. Dominik Pusek, Damian Jakubik, Mateusz Rękawek, Bartłomiej Jedynak, Kamil Szostak, Piotr Szostak, Jacek Dąbrowski, Sebastian Grzegorczyk, Grzegorz Piesio, Kamil Tlaga, Michał Zieliński, Adam Borecki, Karol Kopeć i Robert Parzonka. Trenerem zespołu był Maciej Kędziorek.
W czasie pożegnalnego meczu pan Bogdan spełnił jedno ze swoich największych marzeń. Zagrał razem z synami Mariuszem i Rafałem, a także z wnukami Piotrem i Antonim. Dodajmy, że Rafał Głąbicki grał m.in. w Hutniku Huta Czechy, Orle Unin, Mazurze Karczew i Wildze Garwolin - Mariusz Głąbicki występował w barwach Hutnika Huta Czechy, Hetmana Zamość, AZS AWF Podlasie Biała Podlaska i Pogoni Leżajsk.
Na pożegnaniu "Wui" pojawiło się kilku byłych znanych piłkarzy z nazwiskami rozpoznawalnymi w całym kraju. Byli wśród nich m.in. Sebastian Przyrowski, Dariusz Dźwigała, Igor Gołaszewski, Michał Herman, Jerzy Podbrożny i Sergiusz Wiechowski.
W czasie pożegnalnego meczu strzelono aż 11 bramek. 4 trafienia padły łupem jubilata – 3 w teamie przyjaciół i kolegów z boiska, jedno w drużynie uznanych nazwisk.
Tuż przed zakończeniem spotkania piłkarze utworzyli dla pana Bogdana szpaler, honorując go brawami. Zawodnik z kolegami serdecznie się wyściskał i przybił z każdym piątkę.
Przyczyną zakończenia przez piłkarza kariery był jego wiek, a co za tym idzie, szwankujące już zdrowie. Pojawiały się obawy o możliwość odniesienia poważnej kontuzji, gdyż w ferworze boiskowej walki przeciwnicy nie patrzyli w metrykę przeciwnika.
Wiele kilometrów przemierza na rowerze. Cały czas jest w ruchu, dzięki czemu na zdrowie nie narzeka
Niestety, jak sam przyznawał w wywiadach, jego ostatnie miesiące w Hutniku Huta Czechy nie należały do najprzyjemniejszych. W wypowiedziach twierdził, że przedstawiciele klubu okazywali mu zazdrość wobec jego popularności. Rozstanie nie przebiegło w miłej atmosferze, nawet mecz pożegnalny nie został rozegrany w Hucie Czechy. W ostatnich tygodniach kariery przychodził na treningi, lecz czuł, że nie jest tam mile widziany. Działacze, zamiast wykorzystać jego rozpoznawalność, mieli wyrażać dezaprobatę wobec obecności swojego podopiecznego w telewizji i prasie.
Przypomnijmy, że długowieczność zawodnika sprawiła, że stał się on osobą medialną. Filmy dokumentalne o nim nakręciły Telewizja Polonia i Canal+ Sport. Historię piłkarza przedstawiano w Teleexpresie i TVP 3 Lublin. Spot o panu Bogdanie przygotował Polski Związek Piłki Nożnej. Specjalne pozdrowienia dla mieszkańca Trąbek przygotowali Grzegorz Krychowiak i Cezary Kucharski, a także piłkarze Lecha Poznań. List gratulacyjny przesłał były prezes PZPN Michał Listkiewicz.
Przez lata przy piłkarskiej karierze męża stała jego żona Elżbieta. Po zakończeniu przygody napastnika z boiskiem nie kryła zadowolenia. Do tej pory każda sobota i niedziela zamiast na wyjazdy do rodziny i znajomych były przeznaczane na mecze. Cierpieli na tym najbliżsi, gdyż nie mogli mieć przy sobie ojca, dziadka i teścia.
Po zakończeniu kariery klubowej pan Bogdan nie porzucił aktywności fizycznej. Nawet dzisiaj, oglądając program w telewizji, zakłada "gumy" na nogi i ćwiczy, bo jak sam mówi, to sprawia mu przyjemność. Nie znosi być bezczynnym, dużo truchta. Co piątek jeździ na mecze oldbojów Wilgi i nawet tam jest najstarszy. Wiele kilometrów przemierza na rowerze. Cały czas jest w ruchu, dzięki czemu na zdrowie nie narzeka.
W uznaniu zasług w krzewieniu idei wychowania w duchu sportowym Bogdan Głąbicki został odznaczony m.in. brązową odznaką "Za zasługi dla sportu", srebrną honorową odznaką Polskiego Związku Piłki Nożnej, srebrną odznaką Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej, złotą odznaką Siedleckiego Związku Piłki Nożnej oraz srebrną odznaką siedleckiego Związku Piłki Nożnej.
Zawsze uśmiechnięty i pozytywnie nastawiony. Nie opuszczał żadnego treningu. Potrafił rozbawić każdego. Przez lata swoją postawą zachęcał młodszych do pracy - skoro on dawał radę, oni nie chcieli być gorsi. W szatni i na boisku nie było różnicy czy młodzi, czy starzy. Na zajęciach pojawiało się dużo śmiechu. Mimo znacznej różnicy wieku zawodnicy darzyli się szacunkiem.
fot. Garwolińska Liga Piłkarska, glpfutsal.pl
Tekst ukazał sie w poprzednim numerze "Nowego Głosu Garwolina"
Komentarze (0)