Jak długo jest Pan prezesem Orła? Jak to wszystko się zaczęło?
Funkcję prezesa klubu sprawuję od lutego 2023 roku, czyli blisko dwa lata. Zanim objąłem to stanowisko, przez kilka lat wcielałem się w rolę kierownika pierwszej drużyny. Już wtedy wiele spraw organizacyjnych spoczywało na moich barkach. Nie ukrywam, że wówczas od wielu ludzi związanych z naszą społecznością słyszałem głosy, iż tylko kwestią czasu jest, kiedy przejmę stery klubu. Dlatego, kiedy na kilka dni przed zebraniem sprawozdawczo - wyborczym z ust ówczesnego prezesa, pana Krzysztofa Legata, usłyszałem, że nie zamierza on ubiegać się o ponowny wybór, po krótkim namyśle i konsultacjach z rodziną postanowiłem aspirować na to stanowisko. Jak się później okazało, byłem jedynym kandydatem, a za moim wyborem zagłosowały wszystkie obecne na zebraniu osoby.
Czy początki na tej funkcji były trudne? Coś zdziwiło czy zszokowało?
Jak już wspomniałem, zanim zostałem sternikiem klubu, przez kilka lat piastowałem funkcję kierownika pierwszej drużyny, pomagając przy tym ówczesnemu prezesowi w wielu sprawach organizacyjnych. Zdobyte w ten sposób doświadczenie oraz nawiązane kontakty sprawiły, że raczej nic w jakimś dużym stopniu mnie nie zaskoczyło czy zszokowało. Oczywiście to nie było tak, że od razu wszystko miałem w "małym placu". Kiedy jednak czegoś nie wiedziałem, mogłem liczyć na podpowiedzi kolegów "po fachu" z innych klubów. Duża tu zasługa mojego dobrego kolegi, Piotrka Grzegrzółki z Wisły Dziecinów, na którego pomoc zawsze mogę liczyć i od którego wiele się nauczyłem.
Jak dużo czasu zajmują kwestie organizacyjne? Wolny czas mocno na tym cierpi?
Skłamałbym, gdybym powiedział, że sprawy klubowe nie wymagają ode mnie dużych nakładów czasowych. Prowadzenie klubu, mimo iż tylko amatorskiego, wymaga naprawdę wielu poświęceń, co przy rodzinie i pracy zawodowej nie jest łatwe. Mimo to staram się, jak mogę, by nie zaniedbywać obowiązków domowych. Duża tu rola i zasługa mojej żony, która co prawda nie zawsze, ale większości przypadków wykazuje się dużą wyrozumiałością dla mojej pasji, za co, rzecz jasna, jestem jej ogromnie wdzięczny.
Może też coś dla mniej zaangażowanych w lokalny futbol. Jak wygląda sprawowanie takiej funkcji? Jakie są obowiązki?
Lista obowiązków do najkrótszych nie należy i mógłbym o niej mówić naprawdę długo, toteż ograniczę się do głównych zadań. Myślę, że najważniejszym z nich jest planowanie budżetu i dbanie o finanse klubu. Wiąże się to oczywiście również z pozyskiwaniem sponsorów oraz środków z różnych programów przeznaczonych dla klubów sportowych. To z kolei wymaga podpisywania różnego rodzaju umów. Wszelkiego rodzaju przelewy za sprzęt treningowy, opłaty związkowe, nawozy na boisko, transport, opieka medyczna, czy wreszcie wynagrodzenia trenerów i związane z tym opłaty podatkowe przechodzą przez moje ręce. Oczywiście nie są to jedyne koszty, jakie ponosimy. Kolejnym ważnym aspektem mojej pracy jest koordynacja prac związanych z przygotowaniem boiska na mecze, jak też koordynacja i praca naszej akademii. Mowa tu o ustalaniu harmonogramów treningowych, zapisywaniu nowych zawodników, dbaniu o zakup dla nich strojów treningowych i meczowych oraz prowadzeniu ewidencji składek członkowskich. Gdy zajdzie taka potrzeba, siadam na kosiarkę i sam biorę czynny udział w przygotowaniu płyty boiska. Na szczęście w ostatnim czasie takie sytuacje są rzadkością, ponieważ w klubie prócz mnie działa jeszcze kilku innych "zapaleńców", za co jestem im ogromnie wdzięczny. Na szczególne słowa uwagi zasługują tu Piotrek Ambroziak i Rafał Bryłka, na których pomoc zawsze mogę liczyć. Tym bardziej że tak, jak ja, pracują oni społecznie, nie pobierając z klubowej kasy choćby jednej złotówki. Pomagają też zawodnicy drużyn młodzieżowych oraz kibice. Oprócz wspomnianych już zadań razem z naszym klubowym grafikiem i fotografem Krystianem Ozimkiem, który wykonuje mega robotę, prowadzę nasze facebookowe profile, zarówno profil akademii, jak i ten główny. Korzystając z okazji, zapraszam wszystkich do ich obserwacji. Do wyżej wymienionych działań należy dodać również uprawnianie zawodników przed każdym sezonem, przeprowadzanie ewentualnych transferów, zgłaszanie drużyn do rozgrywek związkowych oraz obsługę systemu Extranet. Orzeł Parysów to nie tylko piłka nożna, bowiem staramy się również angażować w społeczne inicjatywy. Ostatnią taką inicjatywą był nasz aktywny udział w największym charytatywnym wydarzeniu w powiecie, czyli imprezie "Spotkajmy się w Miastkowie", na której prowadziliśmy swoje stoisko gastronomiczne. Cały zysk, a było to kilkanaście tysięcy złotych, przekazaliśmy oczywiście na rzecz podopiecznych wydarzenia. W tym miejscu chciałbym serdecznie podziękować rodzicom dzieci z naszej akademii, którzy włożyli wiele pracy w przygotowanie, jak i prowadzenie naszego stoiska. Tak, jak już wspomniałem, to tylko najważniejsze z moich zadań. Jest jeszcze wiele innych i choć mniej ważnych, to również czasochłonnych. Krótko mówiąc - jest co robić.
Orzeł ma także akademię. Ile dzieciaków w niej trenuje? Czy planowane są kolejne nabory?
Aktualnie w naszej akademii pod okiem pięciu wykwalifikowanych szkoleniowców trenuje dokładnie 114 młodych adeptów futbolu w wieku od 4 do 15 lat. Przyznam szczerze, że w momencie powoływania do życia naszej szkółki w najśmielszych oczekiwaniach nie zakładałem, że po nieco ponad dwóch latach od jej powstania uda nam się zebrać tak dużą grupę dzieci. Aktualnie zajęcia odbywają się w siedmiu grupach treningowych. Dwie z nich biorą udział w rozgrywkach Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej. Planujemy, aby po przerwie zimowej do rozgrywek ligowych zgłosić kolejną grupę. Pozostałe grupy, póki co, biorą udział w ligach alternatywnych, turniejach i meczach sparingowych. Oczywiście w planach mamy kolejne nabory. Jako ciekawostkę dodam, że w akademii trenuje również mój 7-letni syn Michał, którego, co oczywiście bardzo mnie cieszy, udało mi się zarazić pasją do piłki nożnej. Kto wie, może w przyszłości to on zajmie moje miejsce? (śmiech)
Zespół w tamtym sezonie zaczął bardzo słabo, by ostatecznie skończyć na podium. Co było przełomem?
Nie będę tu oryginalny i powiem, że przełomowym momentem była zmiana szkoleniowca. Chciałbym tu jednak podkreślić, iż to nie było tak, że za słaby start sezonu jako Zarząd winiliśmy jedynie ówczesnego trenera. Jako prezes obserwuję drużynę niemal w każdym meczu i treningu, dlatego wiem, że w tamtym czasie zawodnicy mogli dać od siebie więcej, a trener Gajownik miał naprawdę dobry warsztat. W rozmowach ze mną potwierdzali to sami piłkarze, również ci, którzy w przeszłości grali w wyższych ligach. Niemniej jednak po przegranym meczu z KS Wesoła doszedłem do wniosku, że pewna formuła się wyczerpała, a drużynie potrzebny jest jakiś dodatkowy impuls. Nie była to dla mnie łatwa decyzja, ale uznałem, że takim bodźcem będzie zmiana trenera. Jak się później okazało, zatrudnienie trenera Talara było przysłowiowym "strzałem w dziesiątkę".
Czy przed sezonem 2024/25 wyznaczaliście sobie jakieś cele?
Piłka nożna to taki piękny sport, który niejednego nauczył już w życiu pokory, toteż jedyny cel, jaki sobie założyliśmy przed sezonem, to zdobycie jak największej ilości punktów. Jeżeli jednak na koniec sezonu okaże się, że "wykręcony" przez nas wynik pozwoli zająć jedno z dwóch premiowanych awansem do Ligi Okręgowej miejsc, to oczywiście będziemy świętować ten sukces. Nieprawdą natomiast jest, iż przed sezonem założyliśmy sobie awans za wszelką cenę, co można było usłyszeć niejednokrotnie w naszym środowisku, głównie od naszych lokalnych, ligowych rywali. Korzystając z okazji, chciałbym też zdementować plotki, jakoby niektórzy nasi zawodnicy dostawali za grę w naszych barwach jakiekolwiek wynagrodzenie. Mówię o tym dlatego, iż takie wymysły lokalnego środowiska piłkarskiego wprowadziły w naszej drużynie niepotrzebną nerwowość i szereg pytań w moim kierunku od niektórych graczy. Na szczęście udało mi się ich przekonać, iż to tylko "ludzkie gadanie" i stłumić ewentualne konflikty w zarodku. Mając na uwadze powyższe, apeluję, aby każdy zajął się sprawami swojego klubu, zamiast wypowiadać się na temat tego, co dzieje się u "sąsiadów", nie mając na ten temat żadnej wiedzy. Sam kieruję się taką zasadą i życzyłbym sobie, żeby inni również podchodzili do tego tematu w taki właśnie sposób.
Oglądanie meczów Orła kosztuje prezesa dużo nerwów? Czy jest raczej spokojne podejście.
O ile z równowagi swoimi decyzjami nie wyprowadzą mnie sędziowie (śmiech), to na meczach jestem raczej spokojną osobą. Nie oznacza to oczywiście, że spotkania naszej drużyny oglądam bez emocji. Bardziej jednak denerwuję się, kiedy z jakiegoś powodu nie mogę być obecny na meczu, a o aktualnym wyniku dowiaduję się jedynie drogą telefoniczną. Takie sytuacje w ostatnich latach były jednak rzadkością.
Najlepsze wspomnienie związane z Orłem Parysów? A najgorsze? Najbardziej rozczarowujące?
Swoją przygodę z Orłem Parysów zaczynałem blisko ćwierć wieku temu jako zawodnik drużyn młodzieżowych. Naturalne jest więc, że tych dobrych, jak również rozczarowujących i złych wspomnień na przestrzeni lat nazbierało się wiele. Na pewno miło wspominam wywalczony w 2007 r. awans do siedleckiej okręgówki. Mając na uwadze moje obecne gabaryty (śmiech), wielu pewnie się zdziwi, ale pełniłem wtedy w klubie rolę bramkarza pierwszej drużyny. Kolejnym miłym wspomnieniem jest wywalczony blisko dwa i pół roku temu awans do klasy A. Jednak takim "best of the best" będą chyba wieńczące sezon 2023/2024 baraże o utrzymanie w klasie A. Pierwszy, rozgrywany na boisku rywala mecz przegraliśmy wysoko, bo aż 4-1 i na pewno wielu "lokalnych ekspertów" wieściło wówczas nasz powrót do klasy B po zaledwie jednym spędzonym w wyższej klasie rozgrywkowej sezonie, uznając, że zaplanowany na trzy dni później rewanż będzie tylko formalnością. My jednak nie załamaliśmy się. Zawodnicy wykrzesali z siebie ogromne pokłady energii, co przełożyło się na kapitalną grę i zwycięstwo 5-1. Po głębszym namyśle mogę uznać to wspomnienie jako to najlepsze. Uważam, że gdyby nie tamto zwycięstwo, klub Orzeł Parysów byłby dziś w zupełnie innym miejscu, a Pan nie rozmawiałby dziś z prezesem klubu, który w bieżących rozgrywkach wymieniany jest wśród kandydatów do awansu. Najgorsze wspomnienie to zdecydowanie lipiec 2015 r. i tragiczna śmierć naszego zawodnika, a przede wszystkim dobrego kolegi, Artura Anczarskiego, który w wieku 21 lat zginął w wypadku samochodowym. Tamte wydarzenia wstrząsnęły naszą społecznością i odcisnęły na niej duże piętno. Dodam, że kilka tygodni temu pożegnaliśmy też tatę Artura, pana Zdzisława Anczarskiego, który w przeszłości również był dla nas ważną postacią. Z klubem związany był jako piłkarz i sportowy działacz. To samo mogę powiedzieć o panu Janie Sęku, który odszedł od nas przed czterema laty, czy żonie naszego długoletniego trenera, zawodnika i kolegi, Andrzeja Kielaka, którą pożegnaliśmy w tym roku. Wymienione wydarzenia to zdecydowanie najgorsze wspomnienia związane z naszą społecznością. Natomiast najbardziej rozczarowującym momentem jest sezon 2019/2020, kiedy to jeszcze w rozgrywkach B klasy po dobrej rundzie jesiennej traciliśmy zaledwie jeden punkt do miejsca premiowanego awansem, licząc, że cel ten uda nam się osiągnąć w rundzie rewanżowej. Niestety nasze plany pokrzyżowała wtedy pandemia COVID 19, bowiem runda wiosenna została odwołana, a wyniki z jesieni uznane za końcowe. Nie da się ukryć, że w klubie czuliśmy wtedy duże rozgoryczenie.
Czy jest mecz z jakimś rywalem, który traktujecie w klubie szczególnie? Taki, który chcesz wygrać jeszcze bardziej.
Nie będę ukrywał, że do takich spotkań należą derbowe mecze z Amurem Wilga czy Promnikiem Łaskarzew. Niestety w trwającej rundzie jesiennej ugraliśmy z tymi zespołami zaledwie jeden punkt. Mam nadzieję, że na wiosnę, kiedy to obydwa zespoły podejmować będziemy na własnym boisku, uda się nam sięgnąć po pełną pulę.
Gdzie za pięć lat będzie Orzeł Parysów?
Mam nadzieję, że przynajmniej w Lidze Okręgowej.
Jak prezes oceni obecny sezon pod kątem sportowym i nie tylko?
Nie ukrywam, że jeśli chodzi o aspekt sportowy, to liczyłem na nieco więcej punktów po 11 kolejkach bieżącego sezonu. Biorąc jednak pod uwagę fakt, jak bardzo wyrównane są nasze rozgrywki oraz to, że w dniu, w którym odbywamy tę rozmowę, do lidera z Sulejówka tracimy zaledwie trzy oczka, można powiedzieć, że nie zawodzimy aż tak bardzo. Mimo wszystko tak, jak już nadmieniłem, uważam, że w rozegranych już meczach stać nas było na więcej. Jeśli chodzi natomiast o zadania organizacyjne, to wydaje mi się, że jako Zarząd wywiązujemy się z nich dobrze, o czym może świadczyć stale rosnąca liczba widzów na naszych meczach, w tym także tych wyjazdowych. Cieszy również powrót po latach zorganizowanego dopingu. Z dumą mogę stwierdzić, iż takich kibiców, jak nasi, w naszym powiecie i lidze obecnie nie ma żadna drużyna.
Czego życzyć Orłowi na przyszłość?
Zdrowia dla zawodników i Zarządu, dalszego rozwoju oraz wytrwałości w tym, co robimy.
@@@
Komentarze (0)