Chociaż do meczu garwolińscy siatkarze przystąpili bardzo skoncentrowani, to jednak gra od początku nie układała im się. Już w połowie pierwszego seta przegrywaliśmy 8:15. Punkty traciliśmy seriami, a główny grzech naszych graczy leżał po stronie przyjęcia. Przy stanie 19:11 wiadomo już było, że tego seta nie wygramy. Naszym udało się wprawdzie zdobyć jeszcze 4 punkty, ale to było wszystko na co było ich stać.
W drugim secie gra była bardziej wyrównana. W początkowej fazie tej partii Wilga nawet wychodziła kilka razy na prowadzenie. Od połowy seta coś jednak zaczęło się psuć. Przy stanie 11:11 popełniamy błąd serwisowy i tracimy kolejno cztery cenne punkty. Dwa doskonałe ataki rywali i kolejny błąd przyjęcia spowodowały, że wyraźnie zaczęliśmy tracić dystans. Mimo udanych ataków Barnaby Grzelewskiego i Piotra Szyćko (obaj trzykrotnie skutecznie bombardowali przeciwnika) strat nie udało się już odrobić – ulegliśmy 22:25.
W trzeciej partii Wilga nie mieła już nic do stracenia. Wcześniej podczas przerwy trener Sokołowski jeszcze raz podjął wysiłek i „po męsku” zmotywował zespół do lepszej gry. Jak się później okazało opłacało się. Z minuty na minutę graliśmy coraz lepiej. Uzyskanego na początku prowadzenia nie oddaliśmy do końca seta, wygrywając go 25:14. Duża w tym zasługa Piotra Rzący, który 5 zdobywał punkty skutecznym atakiem.
Aby myśleć o zwycięstwie w całym spotkaniu nasi musieli wygrać jeszcze jednego seta. Czwarta partia nie była jednak wcale łatwa. Obie drużyny zdobywały punkty na przemian i żadnej nie udawało się osiągnąć znaczącej przewagi. Przy stanie 11:11 zaatakowała jednak Wilga. Cztery kolejno zdobyte punkty pozwoliły uspokoić nieco grę. W szeregi gości wkradła się za to spora nerwowość, a nasi na to właśnie czekali. Zdobywali sukcesywnie po dwa punkty tracąc przy tym po jednym. W ten sposób zawodnicy znad Wilgi zwiększyli przewagę do sześciu punktów zwyciężając ostatecznie w tym secie 25:19.
Wszystko miało się zatem rozstrzygnąć w dogrywce. Trener Jakub Sokołowski dokonał więc pokerowego zagrania – wprowadził na boisko Przemysława Postka. Jak się później okazało był to „strzał w dziesiątkę”. Przemek zdobył w tym secie aż 5 punktów (2 z ataku i 3 z zagrywki) wybitnie przyczyniając się do wygranej. Nie było jednak tak łatwo jak by się mogło wydawać. Przegrywaliśmy bowiem już 6:8. Wtedy to jednak z powodzeniem zaatakował mało dzisiaj widoczny Piotr Szyćko. Zaraz potem Piotrek skutecznie blokiem powstrzymał atak przeciwnika i wyciągnął nasz zespół na remis 8:8. Od tego momentu do końca meczu punkty zdobywało już tylko dwóch zawodników: wspomniany wcześniej Przemysław Postek oraz 19-letni Barnaba Grzelewski. Trzy skuteczne ataki tego ostatniego pozbawiły ostatecznie złudzeń naszych rywali co do tego, kto dzisiaj rządzi na parkiecie.
- Zagraliśmy przede wszystkim konsekwentnie, chociaż z przebiegu całego spotkania zadowolony nie jestem. Przy obecnej dyspozycji zespołu z takim rywalem jak MKS powinniśmy wygrać nie za dwa, ale za za trzy punkty – powiedział po dzisiejszym spotkaniu trener GKS Wilga Garwolin Jakub Sokołowski. - Trzeba jednak pamiętać, że Wilga w tym sezonie to bardzo młody zespół i potrzeba jeszcze trochę czasu aby zawodnicy mogli się ze sobą odpowiednio zgrać – dodał Sokołowski.
Chociaż dzisiejszy rywal do najmocniejszych nie należał, to zwycięstwo jednak cieszy, bo w tym sezonie Wildze nie wiedzie się najlepiej – po trzech rozegranych do dzisiaj spotkaniach Garwolińscy siatkarze na koncie mieli dwie sromotne porażki oraz jedno zwycięstwo. Po pięciu kolejkach zajmujemy w tabeli nadal odległą ósmą pozycję, jednak pamiętać należy, że mamy jeszcze zaległy jeden mecz ze Stoczniowcem Gdańsk.
Komentarze (0)