reklama

Tajniki sukcesu firmy rodzinnej, czyli Hotel i restauracja Sulbin w pełnej odsłonie

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Tajniki sukcesu firmy rodzinnej, czyli Hotel i restauracja Sulbin w pełnej odsłonie - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Z GarwolinaZ jakimi problemami trzeba się zmierzyć prowadząc hotel? Czy aby osiągnąć sukces w tej branży, trzeba się na tym znać? Jak postrzegana jest konkurencja? Odpowiedzi nie tylko na te pytania, szukaliśmy u Marcina Warownego - właściciela Hotelu i Restauracji Sulbin.
reklama



Kurier Garwoliński: Jak to było, że zainteresował się Pan branżą hotelarską?

Marcin Warowny : W branży hotelarskiej  poruszam się od wielu lat.  Rodzice mają hotel w Rykach, więc siłą rzeczy wiedziałem na czym polega prowadzenie tego typu działalności. Długo pracowałem u rodziców, nabrałem potrzebnych umiejętności i spróbowałem swoich sił. Miejsce upatrzyłem sobie będąc na studiach. Oczywiście potrzebne było badanie całego rynku. Stwierdziłem, że to jest dobry pomysł,  lokalizacja też wydawała mi się atrakcyjna. W 2007 roku kupiliśmy z żoną działkę, w 2008 roku ruszyliśmy z budową, a w 2010 roku oddaliśmy budynek do użytku.

KG: Dużo pomysłów zaczerpnął Pan z hotelu rodziców?
MW: Dużo chciałem zaczerpnąć, ale okazało się, że wymagania klientów znacznie się różnią. Doświadczenie rodziców na pewno się przydało, ale kluczowe decyzje były samodzielne.

KG: Mówiąc o prowadzeniu Hotelu i Restauracji, używa Pan liczby mnogiej? Można nazwać Waszą działalność firmą rodzinną?
MW: Tak,  od początku prowadzimy ten obiekt wspólnie z żoną. Niespełna trzy lata temu otworzyliśmy drugi obiekt, związany  z zupełnie inną branżą - Dom Spokojnej Starości. Pracy więc wystarcza dla każdego z nas (śmiech).

KG: Jak dzielicie się obowiązkami?
MW: Podział obowiązków jest dość elastyczny, aczkolwiek każdy z nas ma swoje „ulubione obszary”, w których lepiej się odnajduje. Ja lubię, kiedy dużo się dzieje, żona woli  spokojniejsze tematy.

KG:  Od pomysłu do realizacji, jak wyglądała droga do wcielenia wszystkiego w życie?
MW: Pomysł jest bardzo ważny, to prawda. Ale  na początku trzeba zbadać rynek, ocenić czy jesteśmy w stanie sprostać standardom, które wyznaczyła konkurencja, pomyśleć w czym można być lepszym od niej. Trzeba też poszukać usług niszowych na tym rynku, określić wszystkie zalety wybranej lokalizacji, rozważyć jej wady oraz zebrać taki zespół osób, które będą zaangażowane w to przedsięwzięcie równie mocno jak my sami.

KG: Czy aby prowadzić prężnie działający obiekt, trzeba się na tym znać, czy wystarczy mieć dobry team?
MW: Dobry team to podstawa. W zespole jest siła, potencjał. Wszyscy pracujemy na sukces Sulbina. Bez zaangażowania ludzi tu pracujących nie bylibyśmy w tym miejscu, w którym jesteśmy teraz. Większość  osób pracuje z nami od początku, co pomaga w zbudowaniu spójnej koncepcji każdego przedsięwzięcia. Łącznie jest to 15 osób, które są i mam nadzieję,  że będą tworzyć wizerunek Hotelu i Restauracji Sulbin.

KG: Doskonalicie się w tych obszarach, które już stworzyliście, czy stawiacie na rozwój?
MW: Zdecydowanie stawiamy na rozwój. Dlatego, oprócz imprez typu wesele, chrzciny, komunia, organizujemy również bankiety firmowe czy koncerty. Nie oznacza to, że nie doskonalimy obszarów dobrze nam znanych. Zresztą jedno zazębia się o drugie. Ciągle poszukujemy nowych inspiracji, ciągle staramy się modyfikować i rozszerzać wachlarz naszych usług. Staramy się wychodzić naprzeciw oczekiwaniom klientów.

KG: A jakie są wymagania klientów z Garwolina i okolic? Jest jakiś sposób weryfikacji ich zadowolenia?
MW:  Wymagania są naprawdę spore, myślę, że nie odbiegają one od standardów warszawskich – mówię tu o różnego rodzaju imprezach. Wystrój, dbałość o detale, menu, wszystko musi współgrać. Istotna jest także elastyczność w podejściu do klienta. My nigdy nie narzucamy swojej koncepcji, możemy jedynie sugerować jakieś rozwiązanie w oparciu o nasze doświadczenie. Natomiast informację zwrotną otrzymujemy od naszych klientów najczęściej bezpośrednio po samej imprezie. Cieszy nas fakt, że klienci do nas wracają, polecają nas swoim znajomym – poczta pantoflowa działa.
@@@
KG: Na pewno wiele osób chciałoby prowadzić tego typu działalność, ale nie każdemu się to udaje. W czym upatruje Pan swój sukces?
MW: Po pierwsze, żeby osiągnąć jakiś sukces, trzeba na niego ciężko pracować.  Po drugie, trzeba mu poświęcić dużo czasu. W tej branży ciężko jest oddzielić życie zawodowe od prywatnego. W moim przypadku jest to niemożliwe, ja tu po prostu mieszkam. Myślę, że bardzo istotny jest również stosunek do drugiego człowieka, chodzi mi o klientów. Oni obdarzają nas zaufaniem powierzając nam organizację bardzo ważnych chwil, więc my też im ufamy. Staramy się podchodzić do każdego personalnie. W przypadku imprez samo rozliczenie przekładane jest na kolejny dzień, to też sprzyja spokojnej rozmowie, dzięki której wiem co się podobało, a co można by jeszcze udoskonalić. To wszystko jest składową sukcesu tego miejsca.

KG: Hotel, restauracja czy sala bankietowa - co jest numerem jeden jeśli chodzi o rentowność?
MW: Tutaj mogę niektórych zaskoczyć, jest to hotel, dopiero w drugiej kolejności sala bankietowa. Restauracja jest ściśle połączona z hotelem, goście hotelowi korzystają również z restauracji.  Gdyby istniała samodzielnie przypuszczam, że nie byłaby rentowna.

KG: Przygotowanie jakiego typu imprez przynosi Panu największą frajdę?
MW: Na pewno wszystkie, które nie są sztampowe. Lubimy wprowadzać różnego rodzaju innowacje. Taką innowacją na naszym terenie, są imprezy plenerowe. Niestety część osób podchodzi do tego z wielką dozą niepewności.

KG: Trochę się nie dziwię, kiedy wyglądam przez okno…
MW: Naprawdę nie ma się czego obawiać, sprzęt, którym dysponujemy, jest w pełni profesjonalny. Zapewniam, że nawet przy kiepskiej pogodzie nic złego się nie stanie. 

KG: Porozmawiajmy trochę o hotelu. Kto najczęściej jest klientem Pańskiego hotelu?
MW: Obcokrajowcy, statystycznie stanowią oni ponad 50% gości hotelowych. Ogólnie rzecz biorąc są to osoby związane z lokalnymi firmami.

KG: Czy może Pan przybliżyć jakąś problemową sytuację związaną z gośćmi hotelowymi?
MW: Są to najczęściej sytuacje związane z jakimś wandalizmem, kradzieżą lub zakłócaniem ciszy nocnej.  Sytuacje są naprawdę różne, czasami kończą się nawet interwencją policji.

KG: Dobrze. W takim razie improwizuję. O 23h do recepcji przychodzi gość hotelowy, twierdząc, że nie może zasnąć, ponieważ jego materac jest niewygodny. Żąda zmiany pokoju bądź zwrotu pieniędzy – co Pan robi?
MW:. Na pewno staram się sprawdzić czy rzeczywiście coś jest nie tak. Oczywiście, jeśli jest taka możliwość, zmieniam pokój, ewentualnie materac.

KG: Dużo jest takich sytuacji? Często musi Pan interweniować osobiście?
MW: Na szczęście nie. Zazwyczaj te problemy rozwiązywane są przez pracowników recepcji. Co innego jeśli klient domaga się spotkania ze mną. Ja, jak już wcześniej wspominałem, do każdego staram się podejść indywidualnie.

KG: Przygotowujecie pracowników do tego typu sytuacji?

MW: Tak, szkolenie pracowników na recepcji trwa mniej więcej miesiąc i dotyczy zarówno kwestii technicznych, jak i sposobu postępowania z potencjalnym gościem hotelowym lub klientem restauracji.

KG: Trzeba być zawsze o krok przed konkurencją?
MW: Osobiście uważam, że konkurencja jest potrzebna. Warto podpatrywać, warto podnosić sobie poprzeczkę. I nie chodzi tu o ślepe powielanie czy naśladowanie. Zawsze należy dodać coś od siebie, coś, co nas wyróżni, co sprawi, że klient przyjdzie właśnie do nas. Dlatego warto się starać. Gdyby nie konkurencja, łatwo można by spocząć na laurach.

KG: Kto w takim razie jest dla Was konkurencją?

MW: Nie będę reklamował konkurencji (śmiech).

KG: Marzenia, plany na przyszłość?
MW: Plany są, ale niestety nie mogę ich jeszcze zdradzić.

KG: W takim razie życzę powodzenia w ich realizacji. Dziękuję za rozmowę.
MW: Dziękuję.

reklama
reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
reklama
logo