reklama
reklama

Jubileuszowy wywiad ze Starostą Powiatu Garwolińskiego Grzegorzem Woźniakiem

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Jubileuszowy wywiad ze Starostą Powiatu Garwolińskiego Grzegorzem Woźniakiem - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Z Garwolinaplik
reklama

Grajdol.pl: Minęły dwa lata Pana kadencji. Jubileusze są okazją do przeprowadzenia bilansu „zysków i strat”. Co znajdzie się po stronie zysków?

Grzegorz Woźniak: Zawsze są zyski i starty. W przypadku Powiatu Garwolińskiego i dwóch lat mojej kadencji – może to nieskromnie zabrzmi – o wiele więcej jest zysków. Straty są minimalne, ale też trzeba na nie spojrzeć jako na problem, które  można jeszcze poprawić. Po stronie zysków na pierwszym miejscu wymieniłbym szpital.  Następnie obiekty sportowe w Miętnem – boiska i korty. Wybudowaliśmy je przede wszystkim dla młodzieży i  mieszkańców, ale mamy aspiracje stać się bazą do Euro 2012. Ważne miejsce zajmują inwestycje oświatowe – rozbudowy i modernizacje szkół i ośrodków opiekuńczo-wychowawczych, termomodernizacje, budowa boisk. Warto wspomnieć, że z własnych środków Powiatu sfinalizowaliśmy budowę nowego skrzydła w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych Nr 1 w Garwolinie z aulą multimedialną i  szkolne warsztaty szkolne mechaniczne  w Zespole Szkół Rolniczych w Miętnem. Priorytetem były i są  inwestycje drogowe. Te ostatnie kosztowały nas 15 milionów złotych, w tym ponad 3 miliony wydaliśmy  na modernizację dwóch mostów – w Garwolinie i Wildze. Efekt - ponad 50 km zmodernizowanych dróg powiatowych. Mam świadomość, że to wszystko jest kroplą w morzu potrzeb, wszystkiego na raz nie da się zrobić, a my mieliśmy na to tylko dwa lata.

reklama

G.: Największy sukces?
G.W.:
Największym sukcesem, a zarazem zadaniem, które jest najtrudniejsze i pochłania najwięcej czasu i energii jest szpital. Uważam, że Powiat Garwoliński, podobnie jak inne powiaty, zasługuje na solidnie działający szpital. W legendy obrosła już moja pierwsze rozmowa jako starosty z moim poprzednikiem. Pytałem: „ Panie Starosto, jakie są najważniejsze problemy w Powiecie? Odpowiedział: „Szpital, szpital, szpital”. I rzeczywiście okazało się, że ruszenie inwestycji, która była „zamrożona”, kosztowało wiele miesięcy pracy, nie tylko mnie, ale także moich współpracowników. Kontynuacja budowy wymagała oddania do użytku  szpitalnego budynku numer 4, który stał nieużywany przez lata. Walka o to, aby w ogóle były pieniądze na budowę szpitala była bardzo ciężka, ale okazało się, że wszystko jest możliwe. W następnym roku zajmiemy się wyposażeniem szpitala. Ściągamy nowych specjalistów, otwierane są nowe poradnie. Krótko mówiąc, nasz powiat może się poszczycić szpitalem na dobrym  poziomie.

reklama

G.: Niezrealizowane zadania? Plany, które legły w gruzach?
G.W.:
W chwili obecnej nie ma takich. Zrealizowaliśmy dużo więcej niż zakładaliśmy w pierwszym i drugim roku kadencji. Ktoś kiedyś powiedział, że jak się zacznie działać, to już nie można usiedzieć na miejscu. Jeszcze się nie zakończy jednej inwestycji, a już rozpoczyna się drugą. Trzeba umieć wykorzystać sprzyjające wiatry. I to się udaje.

G.: Sukces nie jest nigdy dziełem jednostki. Jak Pan ocenia współpracę z radnymi, wójtami i burmistrzami, pracownikami starostwa?
G.W.:
Mamy bardzo sprawny zespół fachowców Starostwa Powiatowego. Naszą bolączką jest rozczłonkowanie siedziby Starostwa w wielu miejscach. Wójtowie i burmistrzowie zaufali mi , choć podobno na początku bardzo „straszono Woźniakiem”. Zgodnie ze starym powiedzeniem „Jeszcze się taki nie urodził…”, ale na szczęście nie dostaję żadnych negatywnych sygnałów. Współpraca z radnymi także układa się bardzo dobrze. Myślę, że wspólnie z Zarządem dokończymy tę kadencję, chyba, że wmiesza się w to zbyt dużo polityki, przed czym ja osobiście  się bronię. Zaufanie i współpraca dają efekty – wojowanie i kłótnie do niczego nie prowadzą, choć na pewno są bardziej medialne.

reklama

G.: 20 listopada został Pan odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi za zasługi w działalności na rzecz społeczności lokalnej, za osiągnięcia w podejmowanej z pożytkiem dla kraju pracy zawodowej, związkowej i społecznej. To chyba najlepszy prezent na zbliżający się jubileusz…
G.W.:
Kiedy o tym myślę, ciarki chodzą mi po plecach. Na początku było to wielkie zaskoczenie. Czułem się niezmiernie wyróżniony, ponieważ byłem jednym z najmłodszych uhonorowanych. Wśród wyróżnionych byli przede wszystkim ludzie, którzy niegdyś walczyli o wolną Polskę. W piątkowe popołudnie na adres domowy przyszło zaproszenie na uroczystość wręczenia odznaczeń państwowych. W poniedziałek dowiedziałem się, że jestem nie tylko zaproszony, ale i odznaczony. U nas w powiecie o inwestycjach się mówi, a tam na górze, w urzędach to wszystko sumuje się. Liczby mówią same za siebie. To, co osiągnęliśmy przez dwa lata to duży sukces. Jeszcze nigdy Powiat Garwoliński nie miał tak dużego budżetu. Ponad 100 milionów złotych rocznie!. To odznaczenie jest nagrodą za ciężką pracę nie tylko moją, lecz także zarządu, radnych i wielu innych osób. To dowód na to, że nasz powiat został zauważony.

reklama

G.: Plany na przyszłość? Jak mawiają, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Społeczeństwo przez następne dwa lata może być bardzo wymagające.
G.W.:
Dalsze inwestycje, ciągły rozwój. Cały czas priorytetem jest szpital. Mam nadzieję, że do połowy przyszłego roku uporamy się z remontem i doposażymy go w takim zakresie, jak zakładaliśmy. Kolejnym wyzwaniem będzie przeniesienie pogotowania ratunkowego – budowa nowoczesnej stacji przy szpitalu. Co jakiś czas SPZOZ zaraża nas pomysłem wybudowania lądowiska dla helikopterów. Przeniesienie administracji do nowoczesnych biur przy szpitalu i stworzenie centrum usług medycznych w ośrodku zdrowia naprzeciwko Starostwa – obecnej siedziby, bo mam nadzieję, że uda nam się również rozpocząć budowę nowego budynku Starostwa Powiatowego w Garwolinie. Chcemy, żeby obsługa mieszkańców przebiegała sprawniej i bardziej przystępnie. Myślę tu przede wszystkim o osobach niepełnosprawnych, które bez pomocy opiekunów nie są w stanie do Starostwa się dostać i po nim poruszać. Kolejne inwestycje drogowe i oświatowe - między innymi w Sobolewie, Miętnem i Garwolinie.

G.: Coraz więcej młodych ludzi opuszcza ziemię garwolińską – głównie z powodów ekonomicznych. Czy Starostwo ma na to jakąś receptę? Rozwój powiatu nie będzie możliwy, jeśli wszyscy młodzi zdolni do pracy wyjadą.
G.W.:
Myślę, że zatrzymać młodych ludzi mogą dwie rzeczy: łatwe warunki budowy czy zakupu mieszkania oraz satysfakcjonująca praca. Kluczem do sukcesu będzie na pewno Strefa Aktywności Gospodarczej. Po dwóch latach starań udało się uruchomić procedury. Mam nadzieję, że w następnym roku będziemy mogli powiedzieć inwestorom: „Zapraszamy! Sprzedajemy wam ziemię, wy budujcie i twórzcie nowe miejsca pracy.” Większa konkurencja na rynku, zwiększy szanse na wyższe wynagrodzenia. Garwolin staje się coraz bardziej atrakcyjny. Dowodem na to jest chociażby nowo otwarty w ostatnim miesiącu zakład pracy. Na razie naszym największym problemem jest brak gruntów inwestycyjnych, ale miejmy nadzieję, że już niedługo to się zmieni. Tu muszę pochwalić współpracę z Radą Miasta Garwolina i burmistrzem– nie tylko w sprawie Garwolińskiej Strefy Aktywności Gospodarczej, lecz także w innych inwestycjach, które razem współfinansujemy.

G.: Zanim został Pan starostą, prowadził Pan własną firmę. Czy to doświadczenie przedsiębiorcy jest pomocne w pracy w samorządzie?
G.W.:
O tak, bardzo, choć na początku trudno się było przestawić i przyswoić sobie te wszystkie procedury. Przedsiębiorca czeka na okazję. Jak się ona nadarzy, to z niej korzysta. W samorządzie wszystko musi przebiegać według ściśle ustalonych procedur, pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć. W pierwszych miesiącach irytowało mnie, że  nie mogłem skorzystać z okazji i kupić czegoś taniej, tylko trzeba było ogłosić przetarg. Samorząd to skomplikowany organizm, który rządzi się własnymi prawami. Mnie bardzo pomogły doświadczenia zdobyte podczas pobytów za granicą. Otwarcie na świat sprawiło, że teraz też jestem bardziej otwarty w działaniach.

G.: Dzisiaj ruszyła Pana prywatna strona internetowa, na której miedzy innymi będzie Pan prowadził blog. Starosta wychodzi do ludzi? Chce dać się poznać od strony mniej oficjalnej?
G.W.:
Można tak powiedzieć. Zastanawiałem się, jak pewne rzeczy pokazać na zewnątrz. Moje własne przemyślenia, spojrzenie na rzeczywistość mogą wywołać różne dyskusje, a ja lubię dyskusje, lubię słuchać ludzi – dobrych rad i słów krytyki, które czasem także są potrzebne. Jest mi potrzebny kontakt z ludźmi, żeby poznać, co tak naprawdę myślą. Pomyślałem, że jeśli Ksiądz Biskup Kiernikowski może prowadzić blog, to ja chyba też.

G.: Odwiedza Pan lokalne portale internetowe? Czyta Pan czasem komentarze pod artykułami i fora?
G.W.:
Tak, bardzo często zaglądam na nasze garwolińskie strony, ale na  komentarze i fora często brakuje mi czasu.
G.: Pytam, bo jakiś czas temu nasi czytelnicy bardzo mocno zastanawiali się, dlaczego Pan, absolwent Liceum Ogólnokształcącego im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Garwolinie, nie uczestniczył w jubileuszowych uroczystościach?
G.W.:
Czułem, że będzie taka reakcja. W piątek przed tym weekendem rozchorowałem się. Miałem trzy dni na to, żeby się podleczyć i wziąć udział w uroczystościach patriotycznych 11 listopada. To był wybór mniejszego zła – nie złośliwość z mojej strony, tylko niedyspozycja fizyczna. Spodziewałem się takiej reakcji, bo gdzieś tam próbuje się mnie skłócić ze szkołą i nauczycielami. Najbliższe moje działania pokażą, że nic takiego nie ma miejsca.

G.: Pana hobby to kultura latynoamerykańska. To dość egzotyczne. Skąd takie zamiłowania?
G.W.:
Przyczyniły się do tego moje studia na Uniwersytecie Warszawskim. Skończyłem geografię ze specjalnością Ameryka Łacińska. Później podróże na Kubę, do Meksyku. Nauczyłem się języka hiszpańskiego – to mi pozostało do dziś.

G.: Tańce latynoamerykańskie także wchodzą w sferę Pana zainteresowań? W końcu żyjemy w epoce tańca.
G.W.:
Kiedyś uczestniczyłem w festiwalach kultury latynoamerykańskiej, także festiwalach muzyki i tańca. Ta muzyka sama porywa do tańca, daje sporą dawkę energii i optymizmu, z którymi żyje się łatwiej. Kiedy jadę w samochodzie lubię wsłuchać się w latynoskie rytmy – trochę potupać nogą i zanucić pod nosem.

G.: Marzenia? Prywatne i zawodowe?
G.W.:
Prywatne to przede wszystkim podróże. Powrót do Ameryki Łacińskiej, tym razem z rodziną. Z tych bardzo przyziemnych – dokończenie budowy domu, która trwa już cztery lata, a końca wciąż nie widać. Chciałbym też mieć nadal wokół siebie prawdziwych przyjaciół – prywatnie i zawodowo. I żeby ta kadencja była tak udana, jak do tej pory.

G.: Życzę, żeby te wszystkie marzenia się spełniły. Dziękuję za rozmowę.
G.W.:
Dziękuję bardzo. Wszystkich zainteresowanych tymi informacjami zapraszam na moją stronę internetową.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama