reklama

Katarzyna Janicka: ''Mieliśmy kupić jednego konia, a obecnie jest ich ponad dwadzieścia''

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Katarzyna Janicka: ''Mieliśmy kupić jednego konia, a obecnie jest ich ponad dwadzieścia'' - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Z GarwolinaStajnia Wilga jest firmą rodzinną, zrodzoną z połączenia pasji i niekończącej się pracy. Właściciele kupując pierwsze konie mieszkali przy stajni w samochodzie, a po 20 latach szkolą jeźdźców z różnych stron świata. O tym jak wyglądała ich kręta droga z końmi, przeczytacie Państwo w poniższej rozmowie. Dowiecie się również, co daje człowiekowi przebywanie ze zwierzętami.
reklama


Julia Szaniawska: Kiedy i jak zrodził się pomysł założenia stajni, z której aktualnie mogą korzystać ludzie z całej Polski?
Katarzyna Janicka:
Wszystko stało się przez przypadek. Z mężem połączyła nas miłość do koni. Po jakimś czasie chcieliśmy kupić konia dla siebie, ale stwierdziliśmy, że kiedy będziemy mieć jednego, to jedno z nas pojedzie w teren, a drugie będzie czekać. To przecież żadna przyjemność. Skończyło się na tym, że kupiliśmy trzy. Na początku nie panowaliśmy biznesu, po prostu działaliśmy. Nie planowaliśmy ani stajni, ani prowadzenia nauki jazd, a każde z nas miało swoją pracę zupełnie niezwiązaną z końmi. To wszystko po prostu się działo.

J.Sz.: Jak więc wyglądała Państwa droga od pasji do biznesu?
K.J.:
Stajnia istnieje już 20 lat. Tak jak mówiłam na początku, nie było to planowane. Praktycznie od razu zaczęliśmy uczyć jazdy konnej, aby zarobić na utrzymanie zwierząt. Najpierw działaliśmy w wynajętym gospodarstwie wydzierżawiając więcej koni w sezonie. Pamiętam, że zaczęliśmy też planowanie kolonii jeździeckich, bo mój mąż w swojej pracy zajmował się między innymi organizacją wypoczynku dla dzieci. Początki były bardzo ciężkie, bo łączyliśmy swoje obowiązki zawodowe z hobby, które przeradzało się w pracę. Były to codzienne zadania, których nie można przełożyć lub odwołać: karmienie, opieka czy pielęgnacja koni. Rozwój stajni kosztował nas wiele wyrzeczeń: wymiana wygodnego samochodu na starego Fiata z dziurawą podłogą, później pół roku mieszkania w samochodzie żeby być blisko koni, bo najpierw budowaliśmy stajnię a potem dom. W końcu mieszkanie trzy lata w niewykończonym i nieocieplonym domu, gdzie śmialiśmy się, że każdy czuje się jak u siebie, bo znajomi oddawali nam stare sprzęty. Kilkanaście lat nie mieliśmy żadnego urlopu. No i ta stajnia, którą tu pani widzi, została przeniesiona. Budynek ma już 100 lat. Nasz dom też jest tu przeniesiony, bo jak zaczynaliśmy działalność było tu puste pole. Początki były bardzo trudne, pełne poświęceń i wyrzeczeń.


J.Sz.: Ile koni aktualnie jest w stajni?
K.J.:
Obecnie są 22 konie, tylko że to się ciągle zmienia. Dokupujemy, sprzedajemy, wymieniamy, aby zawsze były bezpieczne konie dla małych i dużych jeźdźców. Czasami przyjeżdżają konie do pensjonatu. Ktoś kupuje dla siebie konia, a trzyma go u nas w stajni.

J.Sz.: Opieka nad końmi jest bardzo czasochłonna. Jak wygląda Państwa codzienność?
K.J.:
Jest zupełnie inaczej niż kiedyś, bo wcześniej zajmowaliśmy się tym sami. Było też tych koni mniej, najpierw 6, później 8, 10... Sami prowadziliśmy jazdy, karmienia, wyrzucanie obornika, czyli to, co teraz robią tu panowie. Zawsze jest to praca 7 dni w tygodniu. Teraz mamy pracownika, co nie oznacza, że pracy jest mniej, bo koni jest więcej. W okresie pandemii jest trochę luźniej, bo nie ma wycieczek. Normalnie kwiecień, maj, czerwiec mamy 5 dni w tygodniu wycieczki szkolne, a soboty i niedziele jazdy prywatne. W wakacje również praca 7 dni w tygodniu. Wrzesień, październik - znowu szkoły i przedszkola. Grudzień - wycieczki mikołajkowe. Wycieczki nie zawsze są związane z końmi. Mamy w ofercie różne programy: Indianie, Poszukiwacze skarbu, Szkoła Przetrwania, Piraci i inne. Oprócz szkół i przedszkoli gościmy firmy i grupy dorosłych na imprezach firmowych, a także rodziny na przyjęciach okolicznościowych. Co roku mamy również obozy jeździeckie zimowe i letnie. Cały rok jest dużo pracy.

J.Sz.: Wspomniała Pani już kilka razy o koloniach i wycieczkach. Skąd przyjechała do Państwa najbardziej odległa grupa?
K.J.:
Większość grup jest z Warszawy i okolic, ale najbardziej odległa grupa była z Tarnowa. Natomiast jeśli chodzi o kolonie i obozy jeździeckie to przyjeżdżają dzieci z różnych stron świata. Często dzieci, które przyjeżdżają do rodziny, do Polski, korzystają w kraju z różnych ofert wypoczynku. Mieliśmy dziecko z Australii, z Kanady, z Japonii, z Egiptu. Najwięcej dzieci jest jednak z województwa mazowieckiego, bo to jest tak, że jak ktoś u nas jeździ, to potem przyjeżdża na obóz lub z klasą na wycieczkę.


J.Sz.: Jak więc wygląda u Państwa nauka jazdy prywatnie?
K.J.:
Naukę rozpoczyna się na lonży i jest to jazda indywidualna z instruktorem, gdzie koń jest na lince. Osoby już jeżdżące mogą umawiać się na jazdy grupowe lub indywidualne na ujeżdżalni i w terenie, dostosowane do ich umiejętności. Jazdy odbywają się w ciągu całego roku. Dzięki hali nie ogranicza nas pogoda. Teraz podczas pandemii organizujemy też naukę jazdy w tygodniu. Ludzie pracujący w domach mają ogromną potrzebę wyjścia z nich i dajemy im tę szansę.

J.Sz.: Co w takim razie musiało się zmienić z powodu pandemii?
K.J.:
Na początku zamknięto stajnie tak jak inne ośrodki rekreacyjne. Potem wznowiliśmy działalność według nowych przepisów.
Wojciech Janicki: Regularnie jest u nas wykonywana dezynfekcja sprzętu i cały czas są różne ograniczenia rządowe. Nie możemy mieć widowni, więc na przykład podczas kolonii rodzice nie mogli oglądać zawodów jeździeckich na zakończenie turnusu. Nie było corocznego Hubertusa, bo jest zakaz gromadzenia dużej liczby osób. Nie organizujemy w ferie zimowych obozów jeździeckich przez zakaz rządowy. Dodatkowo pandemia zmienia czas wszystkich pracowników i klientów z dnia na dzień przez zachorowania oraz pracę i naukę zdalną.
@@@
J.Sz.: Ilu pracowników Państwo zatrudniacie?
K.J.:
Na stałe jest jedna osoba, która pomaga w obsłudze stajni, natomiast jeśli chodzi o instruktorów to jest bardzo różnie, w zależności od sezonu. Zimą jest jeden, a w wakacje minimum trzy osoby zatrudnione tylko do koni. Jest też wiele innych osób w zależności od pory roku, takich jak: kadra obozowa, obsługa ośrodka, wycieczek, kuchni. Teraz, w pandemie, jest widocznie większy ruch osób indywidualnych, bo jest większe zapotrzebowanie na przebywanie na powietrzu, więc jest też więcej instruktorów.

J.Sz.: Wiele osób po spróbowaniu jazdy konnej, myśli o prywatnym zakupie zwierzęcia. Jakie są koszty jego utrzymania?
K.J.:
Posiadanie konia wiąże się ze znalezieniem miejsca w pensjonacie. 50 - 60 km od Warszawy to koszt w granicach 700 zł miesięcznie, a w Warszawie około 1500 zł miesięcznie. To zależy od stajni. Dodatkowo trzeba doliczyć wizyty kowala, weterynarza i zakup sprzętu.


J.Sz.: Czy jazda konna jest dla każdego?
K.J.:
Dla każdego. Niezależnie od wieku, oczywiście dostosowana do wieku, wzrostu i wagi. Często naukę rozpoczynają dzieci a ich rodzice, którzy nudzą się na ławce, w końcu sami zapisują się na lonżę. Mamy także taką rodzinę, że finalnie dołączyła nawet babcia. Okazjonalnie są przeciwskazania ze względów zdrowotnych. No i dyskwalifikacją jest zbyt duża waga ze względu na dobro koni.

J.Sz.: Kiedy najlepiej taką naukę zacząć i wybrać się na pierwszą lekcję?
K.J.:
U nas naukę można rozpocząć od 7 roku życia, ale z obserwacji wiem, że dla wielu chłopców najlepszy wiek to 10-12 lat. Z dziewczynkami jest trochę inaczej. Im wielką radość sprawia nie tylko jazda i szybki efekt, ale także przebywanie z końmi. Lubią je głaskać, czesać, opiekować się nimi. Oczywiście młodsze dzieci też przychodzą do naszej stajni, ale nie na lonże a na spacery na kucykach. To jest tak, że młodsze dziecko musi jeździć lepiej technicznie, aby mogło bezpiecznie jeździć samodzielnie, bo ma dłuższy czas reakcji, słabszą umiejętność oceny nagłej sytuacji oraz małą masę ciała. Natomiast nastolatek lub osoba dorosła, jeżeli nie zrobią czegoś fachowo, to zazwyczaj lepiej poradzą sobie intuicyjnie lub w ostateczności siłowo. Oczywiście każdy jest inny i bardzo dużą rolę w jeździe konnej odgrywa także charakter i temperament jeźdźca.

J.Sz.: Ile czasu należy poświęcić, aby nauczyć się podstaw jazdy konnej?
K.J.: To jest najczęstsze pytanie i najtrudniejsza odpowiedź. Na początku jest bardzo duży postęp, bo ktoś przychodzi do stajni, nie umie nic i rozpoczyna naukę na lonży. Już na pierwszej lekcji bardzo dobrze wstaje, utrzymuje rytm i po dwóch lekcjach, na „prostym” koniu, dołącza do początkującej grupy. Ale nie można powiedzieć, że już się nauczył i może wyjechać w teren do lasu. U innej osoby pierwszy etap na lonży trwa bardzo długo, co nie oznacza, że momentalnie nie przegoni osoby, która była na lonży dwa razy a w grupie jeździ długo. Dla jednych jeźdźców  „umiem” to będzie samodzielny kłus, dla innych galop. Myślę jednak, że pół roku regularnej jazdy potrzeba, żeby nauczyć się porządnie kłusować i mówię tu raczej o osobach dorosłych i młodzieży.

J.Sz.: Na pewno często słyszą Państwo informacje zwrotne od uczniów. Co daje ludziom obecowanie z koniem?
K.J.:
Dużo ludzi mówi, że jest to dla nich relaks, odpoczynek od pracy, wyłączenie się i oderwanie od codziennych spraw i problemów. To podkreślają głównie dorośli. U dzieci konie dają bardzo duży wzrost pewności siebie i poznania swoich możliwości. Takie przełożenie daje człowiekowi świadomość, że potrafi nawiązać kontakt, uzyskać zrozumienie wydawanych poleceń i zapanować nad tak dużym zwierzęciem.

J.Sz.: Może jakaś ciekawostka o koniach…?
K.J.:
To, co zawsze robi wrażenie i śmieszy, to pytanie: „Gdzie koń ma kolana, a gdzie łokcie?” No bo jak koń „klęka”, to robi to na nadgarstki, a nie tak jak ludzie myślą - na kolana, które znajdują się na tylnych nogach, wyżej niż większość wskazuje.

J.Sz.: Jak zachęcić kogoś do jazdy konnej?
K.J.:
Najlepiej na początku przyjść, popatrzeć. Sama obecność w stajni, możliwość pogłaskania i zobaczenia jaki koń jest ciepły, miły, miękki, delikatny, poczucia jego ciepła, oddechu - to samo przełamuje wszystkie bariery.
W.J.: Warto wspomnieć, że koń ma wyższą temperaturę niż człowiek, dlatego hipoterapia prowadzona jest na oklep. Koń ogrzewa człowieka i powoduje rozluźnianie mięśni.


J.Sz.: Dlaczego przygodę z końmi warto zacząć akurat w Stajni Wilga?
K.J.:
Sama atmosfera, która tu panuje jest naszą reklamą. Zarówno dorośli, jak i dzieci kończą zajęcia zmęczeni, ale z uśmiechem. Różnorodność koni też jest bardzo ważna. Daje możliwość rozwoju i doskonalenia umiejętności. Naszym atutem jest otaczająca nas przyroda, oddalenie od gwaru codzienności, infrastruktura i możliwość spędzenia miło czasu na koniu i po jeździe. Na zajęcia trzeba umawiać się z wyprzedzeniem, bo terminy są pozajmowane.

J.Sz.: Miejsce zwane oazą, ja już czuję ogromny spokój, a jestem tu dosłownie nie całą godzinkę. Dziękuję Państwu za rozmowę.


Julia Szaniawska, studentka dziennikarstwa UKSW

reklama
reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama
logo