wypadku do zabiegu w Otwocku minęło około 8 godzin. Po kilku dniach od operacji okazało się, że palec się nie przyjął. Sprawa najprawdopodobniej znajdzie swój finał w sądzie. Pozwy trafiły do szpitali w Otwocku i w Garwolinie.
Uwaga! W artykule jest zdjecie okaleczonej dłoni.
Nieszczęśliwy wypadek
9 listopada 2020r. 18-letni Karol ze Starej Huty podczas pracy na „krajzedze” uciął sobie palec prawej dłoni.
- O godzinie 14:23 mama zadzwoniła na numer alarmowy. Na infolinii kazali mi czekać na połączenie, po 2 minutach telefon odebrał mężczyzna, który po przedstawieniu mu sytuacji powiedział, że mamy się jak najszybciej kierować „na własną rękę” do szpitala w Sulbinach, ponieważ do obciętego palca nie wysyłają karetek – relacjonuje Karol. - W drodze do szpitala trafiliśmy na korek, w którym stała policja. Po naszej prośbie policjanci eskortowali nas pod sam szpital. Pod szpitalem rozegrała się mała awantura z personelem, który odmówił pierwszej pomocy. Poprosiliśmy tylko o opatrzenie rany. Po wielu prośbach i krzyku ze strony personelu, pani owinęła rękę naszym bandażem przed szpitalem na ławce. Warto dodać to, że przed szpitalem stały trzy wolne karetki – informuje młody mężczyzna.
Co w tej sprawie ma do powiedzenie dyspozytor?
- W przypadku urazu dyspozytor uznał wysyłanie karetki za niezasadne i poinstruował wzywającego o konieczności założenia opatrunku uciskowego, elewacji kończyny i konieczności przewiezienia pacjenta własnym transportem do najbliższego SOR-u – informuje Sebastian Wójcik, zastępca dyrektora Stacji Pogotowia Ratunkowego w Białej Podlaskiej. - Decyzja podjęta przez dyspozytora była słuszna. Dyspozytor w tym przypadku nie miał obowiązku uzgadniania miejsca, czy powiadamiania SOR-u. Szpital najbliższy z działającym oddziałem ratunkowym ma obowiązek przyjąć pacjenta z nagłym urazem – bez skierowania. Każdy zgłaszający się na SOR w razie nagłego zachorowania powinien zostać przyjęty. Nie ma znaczenia czy osoba zgłasza się sama czy została przywieziona przez zespół ratownictwa. O kolejności zaopatrzenia pacjentów w SOR nie decyduje kolejność zgłoszeń a stan zdrowia weryfikowany przez personel medyczny SOR-u – zaznacza zastępca dyrektora.
Brak komunikacji? Błędy systemowe?
W całej tej sprawie nasuwa się kilka pytań: Dlaczego szpital w Garwolinie nie wymienia z dyspozytorami informacji o tym, czy może w danym dniu przyjmować pacjentów, czy nie? Dlaczego dyspozytor skierował młodego mężczyznę do szpitala w Garwolinie? No i wreszcie: Dlaczego SOR w szpitalu w Garwolinie był zamknięty?
@@@
- SP ZOZ w Garwolinie jest podwykonawcą Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego „RM-Meditrans”z Siedlec na wykonywanie świadczeń z zakresu ratownictwa medycznego. Zlecenia na wyjazd otrzymujemy z dyspozytorni w Siedlcach – informuje dyrektor SP ZOZ w Garwolinie Krzysztof Żochowski. Jednak tym razem system zgłoszenie przekierował do dyspozytorni w Białej Podlaskiej.
- Nasze zespoły ratownictwa medycznego nie otrzymały zlecenia wyjazdu w dniu 9 listopada do poszkodowanego Karola – dodaje dyrektor. - Od 29 października do 13 listopada nasz oddział ortopedii wstrzymał przyjęcia w związku z brakami kadrowym. O wstrzymaniu przyjęć poinformowano właściwe organy. Lekarz, który pełnił dyżur w SOR w dniu 9 listopada twierdzi, że nie ma żadnej wiedzy o opisanym przez Pana wydarzeniu. Natomiast pielęgniarka SOR, która zajmowała się triażem w tym dniu,wyszła przed budynek SOR, zaopatrzyła ucięty palec pacjentowi i poleciła udać się do najbliższego szpitala ortopedycznego w Otwocku z uwagi na konieczność szybkiej interwencji lekarskiej, której nie można było u nas uzyskać, ponieważ oddział ortopedyczny był zamknięty. Chcąc zaoszczędzić pacjentowi czasu związanego z rejestracją w systemie i kierując się dobrem pacjenta pielęgniarka uznała, że taki sposób postępowania jest najwłaściwszy – informuje dyrektor.
Długi czas oczekiwania na zabieg w Otwocku
Po opatrzeniu rany pod szpitalem w Garwolinie Karol został przetransportowany przez brata do szpitala w Otwocku.
- Skierowaliśmy się do szpitala w Otwocku przy ul. Księdza Stanisława Konarskiego. Zadzwoniliśmy o 14:54 aby dowiedzieć się czy nas przyjmą. Powiedzieli, że zostanę przyjęty bez kolejki, więc pojechaliśmy tam jak najszybciej. Po dojechaniu do szpitala zgłosiliśmy się do recepcji, zostałem przyjęty o godzinie 15:30. Po wypełnieniu papierów kazali mi czekać na SOR-ze, gdzie opatrunek był cały przesiąknięty krwią. Po godzinie zostałem wezwany na zmianę opatrunku i pomiar pulsu i tętna. Dostałem wenflon bez żadnych leków przeciwbólowych, o co prosiłem od samego początku. Wywieźli mnie na wózku na korytarz i kazali czekać na swoją kolej i podjęcie decyzji co dalej. Od tego czasu czekałem do godziny 22.00 na operację dalej bez środków przeciwbólowych. Podjęli próbę ratowania palca, jednak po kilku dniach okazało się, że palec się nie przyjął i w poniedziałek 16 listopada 2020r. została podjęta decyzja o amputacji palca. Na drugi dzień wyszedłem ze szpitala - relacjonuje Karol.

Szpital w Otwocku nie chce odnieść się do sprawy, bo w piśmie z końca grudnia skierowanym do KG zasłania się tajemnicą informacji o pacjentach i tym, że rzekomo jako podmiot zaliczony do sektora finansów publicznych nie jest objęty obowiązkiem udzielenia informacji prasie.
Wspólnie z Karolem podjęliśmy decyzję, że redakcja KG nie będzie ponownie starała się uzyskać informacji o zdarzeniu z 9 listopada 2020r. 18-latek uznał, że brak komentarza ze strony szpitala w Otwocku jest najlepszym komentarzem i podjął w tej sprawie działania prawne wobec placówek medycznych Otwocku i Garwolinie.
Z informacji jakie udało nam się uzyskać od jednego z lekarzy wynika, że ucięty palec można uratować pod pewnymi warunkami. Jednym z nich jest szybka interwencja chirurgiczna, najlepiej w ciągu kilku godzin od zdarzenia. Chłopak czekał na pomoc prawie 8 godzin.
Karol uczy się w ZS nr 2 w Garwolinie. W przyszłości chciałby zostać mechanikiem.
reklama
Komentarze (0)