KG: Dlaczego zdecydowałeś się na dokumentowanie akcji pomocy uchodźcom w Polsce i utrwalanie sytuacji osób uciekających z Ukrainy przed rosyjską agresją?
Dariusz Szubiński: Fotografia dokumentalna to obraz z życia, które mnie otacza. Dla mnie to też obraz sytuacji jakie towarzyszą wydarzeniom, pokazanie roli człowieka czy próba zobrazowania jego postawy. Trudno odpowiedzieć na tak postawione pytanie inaczej niż zgodnie z tym, co ciągle powoduje pracę nad różnego rodzaju tematami. Czuję zwyczajnie potrzebę utrwalenia obecnych wokół sytuacji i postaw ludzkich. To dotyczy wszystkich tematów jakie podejmuję i podejmowałem do tej pory. Temat uchodźców nie pojawił się od razu, trudno podjąć takie wyzwania, ale i odpowiedzialność jaką na siebie biorę przez sam fakt próby zmierzenia się z tematem. Nie chodzi o to, by zrobić chwytające za serca pojedyncze fotografie, które wręcz mogą być pożądane. Łatwo poprzez obraz dokonywać manipulacji i to jest to czego nie chcę czynić i tym samym nie chcę tworzyć zdjęć „pod publikę”. W moich próbach fotografii dokumentalnej bliski jest mi zawsze człowiek, to jakim jest i co czyni. Tutaj to bardzo trudny temat, bo sam fakt wejścia w świat osób uciekających przed wojennymi konsekwencjami pozostania w swoim kraju, już jest niezmiernie trudny. Jest bariera językowa i ich strach, naturalny brak zaufania lub skryty wewnętrzny ból. Tuż obok są kolejni ludzie, cisi bohaterowie stanowiący o olbrzymiej fali pomocy i tworzący mobilizację dla wielu innych kolejnych osób, angażującym się w pomoc uchodźcom. Są wreszcie też i ci, których działania i decyzje spowodowały zaistniałą sytuację i którzy choć nie fizycznie, są obecni choćby w psychice niemal każdego człowieka.
KG: Byłeś już w Głoskowie, na dworcu Warszawa Centralna, w Górkach i hotelu w Miętnem. Co tam zobaczyłeś?
D.Sz.: Nie chodzi o ilość miejsc i punktów do „zaliczenia”. Nie chodzi też o ilość zdjęć. Odwiedziłem tylko kilka miejsc i staram się do nich wracać. Każde kolejne miejsce jest wyzwaniem i niesie za sobą sporą odpowiedzialność za zaufanie, które trzeba oczywiście na początku zdobyć. Trzeba znaleźć też odwagę w sobie, by podjąć próbę otwarcia kolejnych drzwi. Im mamy większą świadomość tym trudniej wejść w kolejny obszar tej trudnej historii. Będąc już w jakimś miejscu nie jadę na zdjęcia i choć mam ze sobą aparat jadę do ludzi, jadę spotkać się z nimi, chcę porozmawiać, a nawet udaje się czasami pożartować. Wykonując zdjęcia robię to tylko, gdy mam poczucie, że mogę, że powinienem; gdy wierzę, że to ważne uwiecznić chwilę, sytuację, emocję lub atmosferę. Czasami nie sposób podnieść aparat i wykonać zdjęcie, pozostają trudne sceny i bezradność, pozostaje wiara, że kiedyś będzie tylko lepiej. Jest też coś co daje motywację do powracania w miejsce gdzie już byłem. Pojawia się uśmiech na twarzach ludzi, czuć ich poczucie bezpieczeństwa i wdzięczność. Ona należy się tak wielu osobom, a ja mogę tego również doświadczyć, a nawet przy odrobinie szczęścia pokazać innym na fotografiach.
Każdy wyjazd i spotkanie to bardzo osobiste przeżycia. Nawet obecny uśmiech na twarzach spotkanych osób skrywa często ból, który ja też widzę. Dla mnie sposobem na wyrażenie tego co widzę są zdjęcia. One, nie tyle chcę by udzielały odpowiedzi, co po czasie chcę, by zadawały pytania. Fotografia nie jest prostą formą opowieści, na mnie jako autorze zdjęć spoczywa ogromna odpowiedzialność tego, jak wykonam fotografie i co dzięki nim opowiem.
Oczywiście wejście w ten temat również nie jest łatwe. Przez wiele osób może być postrzegane jako coś złego i w łatwy sposób narażam się na krytykę moich działań jako fotograf wśród tych, którzy nie rozumieją motywów mojej pracy choć to nie praca, nikt mi przecież nie płaci za to.
@@@
KG: Czy będziesz kontynuował pracę?
D.Sz.: Tak, tutaj nie muszę się zastanawiać. Różne tematy realizuję równocześnie i choć staram się pokazywać część zdjęć na moim profilu na Facebooku, to nie to jest najważniejsze. Prezentowanie zdjęć pozwala na bieżąco nieco przybliżyć innym osobom to, jak wyglądać mogą różne sytuacje. Zależy mi na zobrazowaniu efektów pracy tysięcy wolontariuszy i osób, które postanowiły pomóc na tyle, ile mogły. Nie mam szans pokazać tej olbrzymiej rzeszy osób, które działają aktywnie w ramach świadczonych akcji pomocy. Tego jak sprawnie koordynują kanały pozyskiwania i dystrybuowania darów od ludzi dla uchodźców. Wierzę jednak mocno w to, że można dokonać pewnego zapisu dokumentalnego pewnej istniejącej obecnie sytuacji. Wierzę, że można podjąć próbę udokumentowania choć małego skrawka efektów zaangażowania tak wielu ludzi ogromnego serca i ich pomocy jaką świadczą na rzecz innych. Nie wiem i nie planuję nic do przodu w tym temacie. Tutaj nie robię zdjęć jako temat, ale jako dokumentowanie rzeczywistości mnie otaczającej, nas wszystkich. Tak zresztą powstaje większość z moich fotograficznych tematów. Czas pokaże jak to wszystko się będzie dalej rozwijało, podobnie do wielu innych osób, ja też nie wiem co będzie jutro czy za tydzień, rok.
KG: Wydałeś już kilka albumów: “BEZSENNA” , „Arena”, „Fabbro”, koordynowałeś prace a wcześniej nieformalnie stworzyłeś ostatecznie zespół autorski książki: „Urodziłem się w Garwolinie” gdzie również znajdziemy toje fotografie i kilka innych. Czy możemy się spodziewać publikacji zdjęć obrazujących pomoc Ukraińcom i los Ukraińców w Polsce?
D.Sz.: Nie wiem jak potoczy się ta praca, co uda mi się jeszcze zrobić oraz na ile wystarczy mi sił i środków. Nie myślę na razie o formie późniejszego opracowania tego tematu. Tak jest często, robiąc zdjęcia wiem, że chcę dokumentować wydarzenia, ale nie wiem co przyniesie przyszłość.
Mam w opracowaniu dwa projekty. Jeden realizowałem przez 7 miesięcy w 2020r. i tutaj założeniem jest wydanie albumu, dlatego tych zdjęć nadal nie pokazuję - o zanikającym już zawodzie strycharza. Drugi projekt o życiu na bacówce, ale ten projekt trwa od ponad roku i jeszcze ze 2 lata też potrwa.
Dokumentowanie obecnej sytuacji jest dla mnie wielką niewiadomą co do sposobu ostatecznej publikacji materiału. Ale jest coś, co mnie bardzo motywuje do dalszych działań i tego by nadal prowadzić dokumentowanie tych wydarzeń. Publikacje zdjęć spowodowały wymierne efekty mające wpływ na pomoc dla uchodźców.
Moja ostatnia wizyta w MOP Markuszów np. pozwoliła mi widzieć dużą ilość osób potrzebujących pomocy, chwilę później widziałem ich promieniste szczere uśmiechy i łzy radości, a w drodze powrotnej pilotowałem 4 osobową rodzinę, której mogłem pomóc znaleźć nocleg w Głoskowie. To był ich pierwszy przystanek w Polsce, bardzo zmęczeni znaleźli jeszcze nieco sił by kolejną godzinę jechać za mną i ostatecznie mieć szansę na odpoczynek i nocleg.
Kiedy wszedłem na salę w Głoskowie, było już po 20:00 kilkoro dzieci przyszło z uśmiechami by poczęstować mnie popcornem. To było bardzo miłe bo tym razem to one mogły dać coś „swojego” komuś innemu, bo raczej nie jestem tam kimś obcym już.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.