Małgorzata Żak od kilku lat jest kominiarzem. Swoją pracę traktuje jak misję. I chociaż jako mała dziewczynka marzyła o zostaniu naukowcem, a później prawnikiem to obecnej pracy nie zamieniłaby na żadną inną.
-Dla mnie jest to praca marzeń. Zawsze chciałam robić coś powiązanego z prawem, a tu jest dużo przepisów, które musimy znać. Nauka ich przychodzi mi z przyjemnością. Do tego jest ogromna satysfakcja z tego, że pomagam innym -podkreśla kobieta.
Zawód kominiarza przypisywany jest głównie mężczyznom, dlatego nie raz nasza bohaterka spotkała się ze zdziwieniem wśród ludzi, którzy chcieli skorzystać z usług kominiarskich.
-Często odbieram telefon i słyszę pytanie "dodzwoniłem się do kominiarza?" albo "ale jak to? Pani wejdzie na dach?" -opowiada z uśmiechem Małgorzata.
Wybór takiej ścieżki zawodowej nie był dla jej rodziny i znajomych dużym zaskoczeniem.
-Mąż początkowo nie był zachwycony, ale teraz wspiera mnie -mówi podkreślając, że zarówno w rodzinie jak i wśród znajomych ma doświadczonych kominiarzy.
A co takiego pociąga Małgorzatę w tym zawodzie?
-Zawsze jest adrenalina i coś nowego. Nie ma monotonii, a to dla mnie fascynujące. Jest to również praca z ludźmi, spotykam dzięki temu naprawdę fantastyczne osoby -wyjaśnia.
Dreszczyk emocji
Mimo, że praca, którą wykonuje kobieta jest dla niej idealna, to nie znaczy, że jest łatwa. Nasza Pani kominiarz miała już sytuacje, w których się bała. Głównie dotyczyło to zejścia z dachu, bo jak podkreśla łatwiej się wchodzi, gorzej jest w drugą stronę.
-Myślałam, że będę dzwonić po straż. Weszłam po dachu w poprzek do komina, gdy próbowałam zejść tą samą drogą zsuwałam się w dół, nie mogłam ruszyć -tłumaczy.
Innym razem, gdy czyściła komin, zamknął się właz i miała problemy, żeby go otworzyć. Czasami wchodziła boso, bo stopa lepiej trzymała się dachu niż but. Zdarzało się też, że w czasie pracy na wysokości zaczął padać deszcz i zejście z dachu było utrudnione przez mokrą i śliską dachówkę.
-Szczególnie trzeba uważać zimą na przelotne opady, bo szybko robi się lód. Wiosną i latem natomiast mogą atakować ptaki, jeśli zrobiły sobie gniazdo w kominie, a my się zbliżamy do młodych. Mogą też być gniazda os -dodaje Małgorzata.
Jak widać zajęcie dla kominiarza jest przez cały rok, najwięcej pracy jednak jest od września do stycznia. Wtedy wykonuje się najwięcej czyszczeń oraz przeglądów przewodów kominowych, a po nich trzeba jeszcze sporządzić protokoły, które nie raz nasza bohaterka pisze nocami.
Łapią za guziki
W czasie pracy w terenie oprócz tradycyjnej szczotki z kulą do czyszczenia kominów Małgorzata ma ze sobą wiele nowoczesnych sprzętów z których korzysta. Jest to min.: kamera, anemometr, czyli wiatrak do mierzenia ciągu kominowego oraz urządzenie do mechanicznego usuwania sadzy. Ale dla przechodniów najważniejsze są i tak jej guziki.
-Czasem ludzie podchodzą, żeby złapać mnie za guzik albo zrobić sobie zdjęcie. Dlatego zawsze mam ze sobą guziki i wręczam je tym osobom. Dla mnie to drobiazg, a jeśli kogoś uszczęśliwi, to i ja się cieszę -mówi.
Jedna z legend głosi, że dawniej, gdy kominiarz szedł przez wieś był tak brudy, że tylko guziki na jego mundurze błyszczały. Gospodynie wychodziły ze swoich domów i łapały za nie, aby zaprowadzić kominiarza do domostwa, żeby wyczyścił komin. Stąd wziął się ten zwyczaj chwytania za guzik.
Zapytaliśmy Małgorzatę, czy rzeczywiście przynosi on szczęście?
-Łapanie za guzik - nie wiem, ale zaproszenie kominiarza do domu, na pewno tak. Zawsze powtarzam, że kominiarz przynosi szczęście, bo zapobiega nieszczęściu -puentuje.
Zdjęcia: archiwum prywatne
@@@
Komentarze (0)