Dwa dni zmagań - tym razem zarówno dla małych, jak i dużych miłośników koni. W niedzielę, 13 października po raz pierwszy na "Kolorowym Wzgórzu" odbyły się zawody Mini Trec dla dzieci od 12 roku życia.
- Jest wiele dzieci, które chciały się sprawdzić w zawodach. Nie możemy ich jednak puścić na pełne zawody, więc zrobiliśmy na zamkniętym placu osiem przeszkód, które dzieci miały pokonać. Bardziej wyćwiczeni jeździli sami, pozostali byli prowadzeni przez wolontariuszy - mówi nam organizator i właściciel Stajni Piotr Diakowski.
W Mini Trec udział wzięło 18 dzieci. Głównymi zawodami był TREC PTTK dla dorosłych. Wystartowało w nich 37 zawodników. Ta rywalizacja miała pokazać umiejętności jeźdźca.
- Zawodnicy mieli do pokonania szereg przeszkód. Tak zwana "ósemka", którą trzeba było pokonać, trzymając wodze jedną ręką. Slalom, nieruchomość, czyli zatrzymać się, rzucić lejce i koń ma 10 sekund stać. Mostek, na który koń musiał wejść, a często nie chcą konie wchodzić, bo jest wysoko, sztucznie. Dalej była równoważnia, czyli konie wchodzą i przechodzą prosto, a jak miną środek, to równoważnia przechyla się. W lesie był rów, nad którym trzeba było przeskoczyć i była bramka. Trzeba było bramkę otworzyć i zamknąć. To jest trudne, bo trzeba umieć koniem operować, cofnąć, obrócić go, przestąpić na nogę, czyli przede wszystkim wykazać delikatność w pracy z koniem, a nie siłę. Była też "eska" - polega ona na tym, że jest wyznaczona przeszkoda, trzeba wjechać, zawrócić konia i jeszcze raz zawrócić, czyli wykonać literę S- opowiada Diakowski.
Bieg konno na orientację
Dzień wcześniej zawody odbyły się w terenie.
@@@
- Jest wiele dzieci, które chciały się sprawdzić w zawodach. Nie możemy ich jednak puścić na pełne zawody, więc zrobiliśmy na zamkniętym placu osiem przeszkód, które dzieci miały pokonać. Bardziej wyćwiczeni jeździli sami, pozostali byli prowadzeni przez wolontariuszy - mówi nam organizator i właściciel Stajni Piotr Diakowski.
W Mini Trec udział wzięło 18 dzieci. Głównymi zawodami był TREC PTTK dla dorosłych. Wystartowało w nich 37 zawodników. Ta rywalizacja miała pokazać umiejętności jeźdźca.
- Zawodnicy mieli do pokonania szereg przeszkód. Tak zwana "ósemka", którą trzeba było pokonać, trzymając wodze jedną ręką. Slalom, nieruchomość, czyli zatrzymać się, rzucić lejce i koń ma 10 sekund stać. Mostek, na który koń musiał wejść, a często nie chcą konie wchodzić, bo jest wysoko, sztucznie. Dalej była równoważnia, czyli konie wchodzą i przechodzą prosto, a jak miną środek, to równoważnia przechyla się. W lesie był rów, nad którym trzeba było przeskoczyć i była bramka. Trzeba było bramkę otworzyć i zamknąć. To jest trudne, bo trzeba umieć koniem operować, cofnąć, obrócić go, przestąpić na nogę, czyli przede wszystkim wykazać delikatność w pracy z koniem, a nie siłę. Była też "eska" - polega ona na tym, że jest wyznaczona przeszkoda, trzeba wjechać, zawrócić konia i jeszcze raz zawrócić, czyli wykonać literę S- opowiada Diakowski.
Bieg konno na orientację
Dzień wcześniej zawody odbyły się w terenie.
- Narysowałem trasę na mapie, użyłem do tego Geoportalu, więc było z dokładnością. Zawodnicy dostali czyste mapy z dokładnością 1:25000 i przed startem mieli 15 minut na przerysowanie mapy, którą ja wymyśliłem. Dostali prędkość, z jaką mieli się poruszać. Początkowa była 8 i nie chodziło tu o to, żeby trasę pokonać jak najszybciej, ale jak najdokładniej- opowiada nasz rozmówca.
Trasa liczyła 18 kilometrów, były na niej cztery punkty kontrolne, o których zawodnicy nie wiedzieli. Na tych punktach uczestnicy dostawali nową zadaną prędkość.
- Trasa była w tym roku trudna - tak mówili zawodnicy, ale staramy się co roku podnosić trudność, bo chcemy za dwa lata wysłać delegację na mistrzostwa świata. Widzieliśmy, jak wyglądają zawody we Francji, Niemczech, Szwecji i Anglii - tam stopnie trudności są bardzo duże i my też chcemy tu bardzo utrudniać - dodaje.
Uczestnicy zawodów to ludzie z całej Polski. Niektórzy jeżdżą w Stajni "Kolorowe Wzgórze", ale byli także z okolic Olsztyna, Szczytna, Tarnowa, Wieliczki, Lublina, Chełma, Łukowa i z Warszawy.
Nagrody dla zwycięzców ufundowała gmina Trojanów, sponsorzy i organizatorzy. Patronat honorowy nad wydarzeniem sprawował wójt gminy Trojanów Michał Jasek.
Zobacz zdjęcia.
Trasa liczyła 18 kilometrów, były na niej cztery punkty kontrolne, o których zawodnicy nie wiedzieli. Na tych punktach uczestnicy dostawali nową zadaną prędkość.
- Trasa była w tym roku trudna - tak mówili zawodnicy, ale staramy się co roku podnosić trudność, bo chcemy za dwa lata wysłać delegację na mistrzostwa świata. Widzieliśmy, jak wyglądają zawody we Francji, Niemczech, Szwecji i Anglii - tam stopnie trudności są bardzo duże i my też chcemy tu bardzo utrudniać - dodaje.
Uczestnicy zawodów to ludzie z całej Polski. Niektórzy jeżdżą w Stajni "Kolorowe Wzgórze", ale byli także z okolic Olsztyna, Szczytna, Tarnowa, Wieliczki, Lublina, Chełma, Łukowa i z Warszawy.
Nagrody dla zwycięzców ufundowała gmina Trojanów, sponsorzy i organizatorzy. Patronat honorowy nad wydarzeniem sprawował wójt gminy Trojanów Michał Jasek.
Zobacz zdjęcia.
reklama
Komentarze (0)