Czas karmi iluzjami bo sam jest iluzją umysłu. Niektórzy nie chcą go doświadczać bowiem to co zostało w nim zawarte boli. To nie mogło skończyć się inaczej. To miało skończyć się właśnie tak jak się skończyło. A Czas ? Czas był zamknięty w jakimś puzderku, w którym dziecko gromadzi sentymentalne przedmioty.
Młody chłopak szedł w kierunku budki z kwiatami. Wchodząc do środka nie zauważył nikogo. Cichym postękiwaniem oznajmił swoją obecność. Kupił jedną róże. Wyszedł ze spuszczoną głową tak jakby humorem miał być kobiecy kaprys. Usiadł na ławce z jednych alejek w parku.
Zjawiła się niespodziewanie. Tak samo niespodziewanie zawładnęła każdą cząstką jego serca i umysłu. Nie wierzył w rozstanie, świat był po to stworzony by mogli być razem. Tylko po to !
- Chodź. Odprowadzę cię na przystanek.
- Mamy czas – cicho wyartykułowała
Kłamała z wdziękiem. Nawet szatan oddał by jej duszę jakby oto poprosiła. Lecz ona nie chciała wiele, trochę forsy, świetne ciuch i sporo adoratorów. A on. Co on mógł jej dać !?! Swój stan emocjonalny, który dla niej jest tak samo bez znaczenia jak ciuch z przed miesiąca.
W nocy słychać było klasztorną ciszę. Szumy wiatru drążyły jej szczeliny. Jego powieki odpoczywały surrealistycznym snem. Rano słońce wdzierało się do pokoju z otwartym oknem. Oknem do którego możemy porównać drzwi kościołów gdzie uczęszcza wyłącznie letni powiew zanoszący modlitwy aniołów stróżów za podopiecznych. Dlatego iż nikogo nie obchodziło co się dzieje, gdy zostanie ono zamknięte. Wtedy właśnie odbywał się dramat. Dramat myśli i uczuć. Na jego początku był koniec, koniec wiecznego początku. Z każdym dnia durzył się w niej coraz bardziej. Jej oczy przeszył strach. „Co będzie mój chłopcze przecież na wieki razem być nie możemy”. Co raz częściej jej myśli oscylowały wokół tego tematu. Nie potrafiła z nim zerwać, a on co dzień skrupulatnie pielęgnował to co między nimi
istniało. Właściwie jednostronnie.
Miłość z człowieka potrafi zrobić wszystko co najgorsze. Dlaczego ewolucja umieściła w człowieku substancje chemiczne, bez których być może mogli byśmy się obyć. Była przekonana, że gdy z nim zerwie nie uratuje go już nic. A może inna kobieta ? Może ?
Jak odejdzie poczuje on jak ciemny płaszcz okryje niebo. Nie będzie gwiazd ani księżyca. Pozostanie ciemność a on ze świecą w ręku będzie szukał jej blasku serca. Tułając się tyle lat, tyle lat daremnych poszukiwań zobaczy jak zmatowiały, poniszczony i drący się płaszcz odkryje gwiazdy. Może któraś z tych gwiazd zrodzi światło w jego sercu. Na to potrzeba czasu, cierpliwości i uporu szytego nićmi szczęścia.
Jej oczy biły zdradą a jego oczy były na to ślepe jak zmysły umarłego.
- Mam dość bycia już z tobą – oznajmiła gniewnie
- Odejdź i zapomnij, że kiedyś w ogóle byliśmy razem
Zaskoczyło ją to zdanie.
- Wyobrażasz sobie świat bez zemnie. – próbowała walczyć by utrzymać dobry fason
- Nie !
- To czemu przyjmujesz to ze spokojem ?
- Bo gdyby nie on, nie mógł bym wybaczyć ci tylu zdrad.
Odeszła wzburzona złością sama na siebie. „Nie ! Ta rozmowa miała inaczej przebiegać.” Powtarzała sobie w myślach.
Patrzył na czas z lotu ptaka. Szukał puzderka gdzie były szczelnie przetrzymywane chwile, które chciał by zniszczył je sam stwórca – czas. Płaszcz z czerni nie zakryła mu oczu. Patrzyły one na każdą cząstkę stworzenia, z której biło światło. Tyle gwiazd na niebie. Strumień jednej z nich miał przeniknąć go.
Piotr Borowski
Komentarze (0)