Kobieta ta (wyglądająca zresztą na bardzo zdesperowaną), raz po raz wtrącała się i przerywała dyskusje i wystąpienia radnych. Mimo wielu upomnień, najpierw ze strony Sekretarza Miasta, a potem Przewodniczącego Rady wielokrotnie wyrażała swoje opinie i wyładowywała emocje. Oprócz tego ta nietypowa obserwatorka obrad wędrowała po sali i zaglądała radnym oraz innym obecnym w materiały i notatki. Jednym słowem czuła się bardzo, bardzo swobodnie. A radni byli bezradni... Sytuacja na sali stała się na tyle krępująca, że większość obecnych tam osób starała się ową kobietę ignorować. Czy jednak był to odpowiedni sposób postępowania w takiej sytuacji? Czy radni nie powinni mieć zapewnionego pełnego komfortu pracy oraz minimum bezpieczeństwa. Czy na wypadek takich lub podobnych zdarzeń nie powinien reagować np. strażnik miejski? Na sali, ani w jej okolicach nie było takiej osoby! Do redakcji grajdol.pl docierają również sygnały, że wspomniana kobieta zakłócała niedzielne msze święte w kościele. Posuńmy się dalej. Tym razem radni atakowani byli na szczęście tylko słowami, a co się stanie jeśli na salę wtargnie szaleniec? Wreszcie nie bójmy się zadać i takich pytań: kim była ta kobieta, jakie ma problemy i czy nie wymaga ona specjalnej opieki? Gdzie się udała po sesji, co robiła i czy nie stwarzała zagrożenia innym mieszkańcom naszego miasta? Jeśli tak to może warto się nią zająć nim będzie za późno…
Komentarze (0)