Dziś w największych miastach rynki są przede wszystkim obiektami kulturalnymi i turystycznymi, choć pojęcie rynku jako miejsca transakcji kupno-sprzedaż jest jak najbardziej aktualne. Szczególnie w odniesieniu do mniejszych miast, chociażby takich jak Garwolin. Środa „na rynku” w pewnym stopniu przypomina sceny z filmów historycznych. Duże znaczenie ma także targowisko miejskie zwane przez mieszkańców „Zieleniakiem”. Obecnie warzywa i owoce stanowią tam mały odsetek produktów do zakupienia. Miasto żyje – to widać szczególnie w sobotnie przedpołudnie. Wszyscy ruszają wtedy na podboje sklepów, ruszają niestety najczęściej samochodami. Chyba nikomu nie trzeba wyjaśniać, jaki jest tego efekt. Przedostanie się z jednego końca miasta na drugi to wycieczka, na którą trzeba ze sobą zabrać porządny bagaż cierpliwości i najlepiej jakaś uspokajającą muzykę (sprawdzone na własnej skórze). Nie wspomnę o miejscach do parkowania, których wciąż jak na lekarstwo. Z obserwacji rozwoju sytuacji rodzi się pytanie: Czy rzeczywiście centrum jest tym jedynym miejscem handlowo-usługowym w mieście? Pewnie najlepszym, ale jedynym na pewno nie. Minęły już historyczne czasy, w których centrum było miejscem uprzywilejowanym. Życie toczy się także na obrzeżach miasta, tym bardziej, że to właśnie tam powstają największe osiedla mieszkaniowe. „Monitoring” południowej części miasta pokazał, że właściwie na codzienne zakupy nie trzeba wyruszać dalej niż do pierwszych świateł, czyt. skrzyżowania ulic Alei Legionów i Targowej. Dwa duże supermarkety, jeden trochę mniejszy. Piekarnia, restauracje, oddział banku, zakłady fryzjerskie i kosmetyczne, apteki. Znaleźć tam można także kilka osiedlowych sklepów, w których zazwyczaj dostaniemy nie tylko artykuły spożywcze, lecz także przemysłowe, szczególnie te z grupy „pilnie potrzebne”. Północna strona Garwolina jest w nieco gorszej sytuacji, ale tu już jesteśmy zdecydowanie bliżej centrum, więc w grę może wchodzić sobotni poranny spacer. Przede wszystkim trzy supermarkety – całkiem spory i te trochę mniejsze. Właściwie kupić tam możemy wszystko – od szczoteczki do zębów zaczynając, a kończąc na całkiem niezłym winie. Osiedlowe sklepiki, piekarnia i dość pokaźne centrum usługowe. Faktem jest, że sfera gospodarcza miasta rozwija się w pionowej linii, wzdłuż głównych ulic Kościuszki i Alei Legionów. Wschodnia i zachodnia strona miasta mają w tej sferze spore ubytki, może warte uzupełnienia?
Centrum było, jest i będzie tym miejscem, gdzie najchętniej wybieramy się na rodzinne zakupy – z wielu powodów. Często z przyzwyczajenia i własnych przekonań. Niemniej jednak, gdyby ktoś się uparł, to bez problemu załatwiłby codzienne sprawunki w promieniu kilkuset metrów od własnego domu. Nie neguje ważności centrum miasta, serca miasta i mam nadzieję, że ono nie opustoszeje. Bądź co bądź nadal zachowało ono jedną ze swoich podstawowych funkcji – kulturalną-towarzysko-informacyjną. W końcu nigdzie nie ma tak szybkiego przepływu wiadomości. Pewnie długo też nie spotkalibyśmy dawnych znajomych, gdyby nie koszmarna kolejka w „mięsnym”. Tym, którym korki zatruwają życie daję wskazówkę i tłok w mieście przyprawia o ból głowy daję wskazówkę: Może w pobliżu waszego miejsca zamieszkania jest jakaś alternatywa? Miejmy nadzieję, że przywrócenie ruchu na ulicy Wyszyńskiego korki w jakimś stopniu rozładuje, ale nie łudźmy się, że całkiem one znikną.
reklama
Komentarze (0)