Przemysł się rozwijał. Trochę mnie tylko dziwiło dlaczego ten poniemiecki samochód co stał w garażu był i większy i lepiej wyposażony od tego nowego. Dlaczego on taki duży nie wyjeżdżał do pożaru tylko te mniejsze? Chyba nie było do niego części a na dodatek był przerobiony na holzgas więc stał w garażu i tyle. Może czekał na lepsze czasy? Ale kto miał ustalać co to są i kiedy będą te lepsze czasu? Do dziś nie wiem - może wtedy wiedziałem? Wątpię. Ten poniemiecki samochód to Magirus się chyba nazywał i była na nim drabina co to do siódmego piętra sięgała ale w Siedlcach domy to były co najwyżej czteropiętrowe to może dlatego ten samochód był niepotrzebny bo i po co taka duża drabina w Siedlcach? Ten samochód to chyba była zdobycz wojenna. Pewnie zgubił gdzieś po drodze mechaników co go umieli uruchomić.
Ten nowy samochód ze Starochowic to chyba był niedotarty bo żeby go zapalić trzeba było co raz to ciągnąć tym drugim starszym - czy go w końcu dotarto to nie wiem bo wyprowadziliśmy się do Rębkowa.
Dlaczego wyprowadziliśmy się jak ja nie chciałem się wyprowadzać tylko chciałem, żeby rodzice mi kluczyki na wstążeczce do mieszkania zostawili i ja sobie poradzę?
Ojciec był komendantem straży i nie pił. Nie znosił ani alkoholu ani pijaczków i już. To nie była pozytywna cecha w tamtych czasach i nawet nie zawaham się użyć określenia "niebezpieczna". Strażacy byli różni, mieli różne zainteresowania a niektórzy to interesowali się wódką. Nawet czasami na dyżur przychodzili "na gazie" i nie był to ten holzgas na którym miał jeździć ten samochód z drabiną. Ojciec po kilku reprymendach jakich udzielił jednemu co to bardziej niż inni interesował się gazem zamiast po prostu pijaczka wyrzucić z pracy postawił go za karę przed wejściem do straży pod dzwonem którym ogłaszano alarm i wyjazd.
Pijaczek poczuł się urażony i poszedł do komitetu na skargę a tam trafił na bratnie pijące również jak on dusze. Ojca wezwali do tego komitetu i kazali złożyć samokrytykę za poniżenie człowieka. Ojciec odmówił i tak znalazł się bez pracy. Trzeba było opuścić to służbowe mieszkanie bo nowy tym razem już pijący komendant miał przyjechać. Nie było gdzie się podziać to wyprowadziliśmy się do Rębkowa do domu dziadków i tam chodziłem cztery lata do szkoły.
Wiatrówka nie raz mi się przydała – z tyłu samochód strażacki co motopompę miał z przodu – napędzana była silnikiem samochodu
Pijaczka komendanta wyrzucono chyba po pół roku - pił ponoć lepiej niż ci w komitecie co wydawało się nieprawdopodobne, a jednak. Ojcu zaproponowano powrót do straży ale ujął się honorem i odmówił.
------------------------
Dziwny to był czas – oj dziwny i nie ciekawy. Zaledwie kilkaset metrów od naszego mieszkania w więzieniu wykonywano wyroki śmierci.
SJS
Komentarze (0)