Dość szybko po przeprowadzeniu się do Rębkowa zorientowałem się, że albo będę miał coraz to kłopoty z rówieśnikami albo będę im przywodził. Więc jak miałem dziesięć lat to już od dwóch lat
przywodziłem swojej bandzie kilkunastu chłopaków.
Nigdy tego nie nazywaliśmy bandą bo było to coś między wojskiem, partyzantką, Timurem i jego drużyną a kółkiem samopomocy. Dość dziwne połączenie! Tak - wojsko bo przydzieliliśmy sobie
stopnie wojskowe i nawet jak któryś przychodził do mnie do domu to meldował się. Partyzantka - bo ani mundurów nie mieliśmy, ani żadnych odznak a i broń która mieliśmy była "partyzancka" - czyli nie strzelała. Timur co prawda ze swoją drużyną pomagał wdowom po poległych czerwonoarmistach w Finlandii w wojnie zimowej1 a my hełmy zabieraliśmy gospodyniom.
Gospodyniom, hełmy?
Tak, w latach pięćdziesiątych wiele sprzętu wojennego walało się po podwórkach - hełmy służyły do karmienia kur a to uważaliśmy za profanację i pozbieraliśmy chyba wszystkie jakie były. Coś na
głowach "żołnierze" musieli mieć.
A kółko samopomocy? Najbardziej z nas wszystkich pracami w gospodarstwie był obarczony Grzesiek. Chodziliśmy więc mu pomagać dzięki czemu mógł się z nami bawić. Dawali mu w
gospodarstwie tyle zajęć, że chyba dnia było zawsze mało.
Oczywiście w wakacje głównym naszym zajęciem było sprawdzanie czy rzeka jest jeszcze na swoim miejscu i czy woda w niej ciepła. Woda w rzece była płytka dlatego chodziliśmy na "dołki", które tworzyły się w zakolach - zawsze te kilka metrów można było udawać że się naprawdę płynie.
Po kilku dniach intensywnych opadów poszliśmy kąpać się na swoje "dołki".
Bezpieczna rzeka nie była już bezpieczna - nie wiedzieliśmy o tym. Woda była zdecydowanie bardziej wartka.
Ja źle pływałem i źle pływam.
Woda zaczęła mnie znosić na takie duże głazy co leżały w rzece tak gdzieś przy Fidrykach.
Machałem rękoma, nogami ale woda znosiła i do brzegu mimo, że rzeka wąska nie mogłem dopłynąć. Koledzy na brzegu skakali, bawili się nie widzieli co się dzieje ze mną a ja nie mogłem wołać ratunku bo to Ja im przywodziłem.
Tak w jednej chwili życie przelatuje w myślach, moje było krótkie ale to co pamiętam to żal, że Ali, w której się w szkole podstawowej wtedy podkochiwałem nie powiedziałem tego.
Załapałem jakoś grunt.
Wyszedłem, koledzy nieświadomi mojego przeżycia bawili się na piasku - ale ja już byłem inny, już nie byłem tym samym co kilka minut wcześniej wchodził do wody.
SJS
reklama
Komentarze (0)