Ogromny pożar kultowej dyskoteki udało się ugasić w niedzielę w nocy, ale jeszcze w poniedziałek dogaszano ogień, bo pojawiały się zarzewia, do których trzeba było dotrzeć i je rozwarstwić. Strażacy przeszukiwali też budynek - zawalił się dach, a całe wnętrze było zagruzowane. Ratownicy pracowali w sumie kilkanaście godzin w bardzo trudnych warunkach. Na miejscu pojawiło się ponad 40 jednostek straży pożarnej, w szczytowym momencie pożar gasiło łącznie ok. 200 strażaków. Rano dogaszeniem zajmowało się 30 osób.
"Całe szczęście na miejscu byli strażacy"
W wyniku pożaru na szczęście nikomu nic się nie stało, a ogień nie przedostał się na inne budynki, ale ze względu na wielkość klubu (ponad 2 tys. metrów), bardzo duże zadymienie i niską temperaturę, była to bardzo trudna akcja.
- Całe szczęście na miejscu byli strażacy, którzy brali udział w festynie. Nie wiem, co by było bez nich. Szybko ewakuowali ludzi. Bardzo wszystkim pomagali i dali wielkie wsparcie, pod każym względem. - mówiła w rozmowie z Kurierem Garwolińskim Grażyna Gontarz, dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury w Wildze, który był organizatorem festynu charytatywnego na rzecz odbudowy domu Andrzeja Martynowicza.
W momencie wybuchu pożaru na miejscu obecni byli strażacy z OSP Mariańskie Porzecze oraz OSP Wilga.
- Na festynie byliśmy od 12:00. Wtedy mieliśmy zbiórkę, rozdzieliliśmy zadania wraz z innymi jednostkami. My akurat przez całą imprezę prowadziliśmy punkt pierwszej pomocy. Inni pomagali na parkingu, przenosili, ustawiali itd. Staraliśmy się pomagać, wspierać organizatorów. Jednostki się podzieliły, ale my zdecydowaliśmy, że zostaniemy do końca. Z nami zostało kilku chłopaków z OSP Wilga. - opowiada Tomasz Kowalski, naczelnik OSP Mariańskie Porzecze. - Ogień zauważył pierwszy strażak z OSP Wilga, szybko chwycił za gaśnicę i zaczął to gasić. No ale jak wiadomo - gaśnica wystarcza tylko na chwilę. Okazało się, że ogień na górze jest tak rozwinięty, że trzeba było szybko ewakuować ludzi. To wszystko działo się w piorunującym tempie. Ludzie, jak to w takich sytuacjach, wpadli w panikę, ale szybko pootwieraliśmy wszystkie drzwi ewakuacyjne i udało się wszystkich sprawnie wyprowadzić. - opowiada dalej strażak.
Mówi, że nikt się nie spodziewał, że ogień tak szybko się rozprzestrzeni, a budynku nie da się uratować - choć w części.
- To były minuty. Część chłopaków zajęła się ewakuacją, a część pobiegła do samochodów (mieliśmy na miejscu dwa wozy), żeby szykować sprzęt, rozwijać węże, przebrać się. Gdy wszyscy wyszli, mieliśmy nadzieję, że uda nam się coś może wynieść, uratować. Wiadomo, najważniejsza jest szybka reakcja, ale tutaj byliśmy bez szans. - relacjonuje Tomasz Kowalski. - Przebranie zajęło nam dosłownie kilka minut, ale jak już podjeżdżaliśmy samochodem, ogień był na całym budynku, a dym był tak gęsty, że nie było mowy o wchodzeniu do środka, bo to zagrażało życiu. Tam się po prostu nie dało wejść, nawet w aparatach. To było nieprawdopodobne, jak szybko ten ogień się rozprzestrzenił. Byliśmy wszyscy w szoku. Klub w jednej chwili zajął się jak zapałka. - dodaje.
Na szczęście udało się wynieść 4 butle z gazem
Pan Tomasz przyznaje, że nie udało się uratować praktycznie niczego, co było w budynku, ale na szczęście w porę wyniesiono 4 butle z gazem, które były w środku.
- Podczas festynu był pieczony prosiak, którego sprzedawano. Na szczęście udało się wynieść i zabezpieczyć 4 butle z gazem. - relacjonuje naczelnik OSP Mariańskie Porzecze i przyznaje, że pogoda tej nocy niestety nie pomogła.
- Pogoda była bardzo niesprzyjająca. W nocy było nawet -18 stopni. Wszystko momentalnie zamarzało - węże, woda, ubrania, sprzęt. U nas w jednym samochodzie uległ awarii zawór, który rozsadził mróz. Na szczęście była bardzo duża mobilizacja i co chwilę dojeżdżały kolejne jednostki, więc można było się wymieniać. - opowiada strażak.
Na wysokości zadania stanęły też władze gminy i lokalni społecznicy. W namiocie postawionym przez Państwową Straż Pożarną z Garwolina przez całą noc serwowano ciepłe napoje i posiłki dla strażaków. - Pani wójt gminy Wilga z panią przewodniczącą podawały ciepłą zupę, kiełbaskę na ciepło, była też kawa, herbata. Pan Rafał Szydłowski, przedsiębiorca z Wilgi też bardzo pomagał. Można było się tam ogrzać, bo te ubrania marzły, a ratownicy byli przemoczeni, zmarznięci i zmrożeni. - mówi Tomasz Kowalski, który prosi jednocześnie, by podkreślić, że brawa i uznanie należą się wszystkim strażakom, z każdej jednostki, która brała udział w akcji.
Zatem wielkie brawa dla Państwa!!!!!
Przypomnijmy: pożar popularnej dyskoteki wybuchł w niedzielę 16 lutego, przed godziną 20:00. W lokalu przebywało wówczas ponad 200 osób. Ogień pojawił się na suficie, w okolicy wejścia - podobnie, jak podczas pożaru domu Andrzeja Martynowicza. Z relacji świadków wynika że natychmiast pojawił się bardzo gęsty dym, który uniemożliwiał oddychanie - także na zewnątrz. Personel oraz obecni na miejscu strażacy natychmiast rozpoczęli ewakuację uczestników, którym udało się opuścić lokal przed przyjazdem służb ratunkowych. Pożar bardzo szybko się rozprzestrzeniał. Do zdarzenia skierowano ponad 21 wozów strażackich, około 200 ratowników oraz Grupę Operacyjną Mazowieckiego Komendanta Wojewódzkiego PSP. Ogień strawił doszczętnie cały budynek.
fot. OSP Pilawa, Państwowa Straż Pożarna, OSP KSRG Maciejowice
Komentarze (0)