Ślub odbył się w kościele w Łaskarzewie. Mszę odprawiał ks. Piotr Łyczewski. Z kolei wesele do wczesnych godzin rannych bawiło się w Sali Moderno w Górznie. Zakochani byli parą niespełna siedem lat.
Połączyło ich taekwon-do. - Poznaliśmy się na treningu. Jak tylko ją zobaczyłem na sali treningowej, wiedziałem, że to ta jedyna. Bez wahania podszedłem do niej i zaproponowałem wspólny trening. Ona dopiero zaczynała swoją przygodę z taekwon-do, więc myślałem, że będzie słaba, a okazało się, że jest bardzo zdolna i od razu wszystko łapie. Innym trzeba powtarzać sto razy. Monika mnie zaskoczyła, ponieważ okazała się wyjątkowym talentem. Najpierw w świecie taekwon-do, a później w moim świecie. I tak się zaczęła wakacyjna przygoda - opowiada Sylwek.
Jak przyznaje, zabrał ją do "Maka", do Zoo, Horror House, na basen, starówkę i wiele innych ciekawych miejsc. - Zwiedziliśmy już sporo, ale jeszcze więcej przed nami - dodaje.
Trębiński dodaje, że mijały godziny, mijały lata. - A ja myślałem o niej cały czas. Nie mogłem jeść, nie mogłem spać, więc zacząłem myśleć o zaręczynach. Zdecydowałem się na ten jakże bohaterski i odważny czyn przed świętami. To była Wigilia. Zorganizowałem grę terenową, która trwała kilka godzin od popołudnia, kolacji wigilijnej i wręczania prezentów, do wieczora, kiedy to dotarła do ostatniego etapu gry i wtedy czekałem na nią z pierścionkiem, a w tle leciała piosenka "Marry you" Bruno Marsa. Po tym, jak prawie zemdlała z wrażenia i ze łzami w oczach, nie dowierzając, że to dzieje się naprawdę. Odpowiedziała "Tak" - dodaje z uśmiechem.
Obecnie zakochani są w podróży poślubnej, a raczej świętują miesiąc miodowy. Wybrali Tajlandię, zaczynając od Bangkoku po piękne wyspy. - Pozdrawiamy z plaży - mówi Sylwester.
Fot. Olga Świesiulska
Komentarze (0)