Rano jego ciało nagle odmówiło posłuszeństwa. Przewrócił się, zaczął bełkotać, tracić kontakt z rzeczywistością. To nie był stres ani zwykłe przemęczenie. To był pierwszy sygnał śmiertelnego zagrożenia.
Diagnoza jak wyrok: krwawienie do pnia mózgu
Z pozoru zwyczajny poranek szybko zmienił się w koszmar, którego żadna matka nie chciałaby doświadczyć. Gdy Kamil upadł i nie mógł mówić, jego mama – Agnieszka - natychmiast wezwała pogotowie. Ratownicy medyczni, widząc stopniową poprawę, uznali, że może to być reakcja na stres. Jednak matczyna intuicja nie pozwoliła jej odpuścić.
Z Kamilem pojechano do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, gdzie wykonano pilne badania neurologiczne. Diagnoza brzmiała jak wyrok - krwawienie do pnia mózgu, spowodowane wrodzoną jamistością naczyniową i malformacją żylną. W jego głowie od urodzenia ukrywała się tykająca bomba - zmiana naczyniowa, która w każdej chwili mogła krwawić. I właśnie to się stało.
Lekarze nie mieli dobrych wiadomości. Zmiana zlokalizowana była w tak newralgicznym miejscu, że operacja w Polsce została uznana za zbyt ryzykowną. Istniało poważne ryzyko trwałego uszkodzenia mózgu, paraliżu, a nawet śmierci.
„Nie możemy czekać na kolejne krwawienie. Ono może go zabić”
Od momentu diagnozy życie Kamila i jego rodziny zmieniło się całkowicie. Każdy dzień stał się nieprzewidywalną walką z czasem i niepewnością. - Żyjemy z myślą, że kolejny dzień może być ostatnim, w którym mój syn chodzi, mówi, widzi. Albo… żyje - mówi z trudem pani Agnieszka.
Mimo że objawy zaczęły się cofać. Kamil odzyskał mowę, a jego stan neurologiczny powoli się poprawiał. Nie było mowy o spokoju. Jamistość naczyniowa nadal znajduje się w pniu mózgu, który kontroluje podstawowe funkcje życiowe: oddychanie, pracę serca, koordynację ruchową. Jakiekolwiek kolejne krwawienie może doprowadzić do nieodwracalnych skutków. Paraliż, śpiączka, a nawet śmierć to realne zagrożenia.
I właśnie do kolejnego krwawienia doszło. Kilka dni temu badania wykazały nowe mikrokrwawienie. To przesądziło sprawę - lekarze zgodnie stwierdzili, że operacja jest konieczna natychmiast, ale w Polsce nikt się jej nie podejmie.
Nadzieja zza granicy - klinika w Hanowerze
W poszukiwaniu ratunku rodzina Kamila rozpoczęła desperacką walkę o czas i pieniądze. Po konsultacjach z wieloma specjalistami udało się nawiązać kontakt z renomowaną kliniką neurochirurgiczną w Hanowerze (Niemcy), gdzie lekarze mają doświadczenie w operacjach o tak wysokim stopniu ryzyka. To właśnie tam pojawiła się iskra nadziei.
Niestety, cena za tę nadzieję jest ogromna. Koszt kwalifikacji, operacji, hospitalizacji i opieki pooperacyjnej to od 360 000 do 400 000 złotych - kwota, która dla przeciętnej polskiej rodziny jest nieosiągalna. A czas ucieka.
- Nie mamy luksusu czekania. Nie możemy czekać na trzeci krwotok. On może być ostatni. Proszę, pomóżcie nam uratować Kamila - apeluje matka.
Kamil - młody człowiek, który chce żyć
Kamil to młody, inteligentny chłopak z wielkimi planami na przyszłość. Mimo trudności zdrowotnych napisał maturę i dostał się na studia. Ma marzenia, które chce spełniać: podróżować, uczyć się, pracować, pomagać innym. Ale dziś jego największym marzeniem jest… przeżyć.
Obecnie zmaga się z osłabieniem wzroku, zaburzeniami równowagi i lękiem o każdy kolejny dzień. - Jego ciało się regeneruje, ale strach nie mija. To nie jest życie. To oczekiwanie na kolejne krwawienie - mówi Agnieszka. - Nie chcę, żeby mój syn żył jak z bombą w głowie. Chcę mu dać szansę - dodaje.
Jak możesz pomóc? Liczy się każdy gest
Rodzina Kamila uruchomiła zbiórkę na portalu Siepomaga.pl. Dzięki zaangażowaniu przyjaciół, znajomych i ludzi dobrej woli, kwota powoli rośnie, ale do celu jeszcze daleko. Dlatego każdy gest ma znaczenie.
Wejdź na stronę zbiórki: https://www.siepomaga.pl/kamil-zakrzewski
Wpłać dowolną kwotę. Nawet 5 zł robi różnicę
Udostępnij apel w mediach społecznościowych, grupach lokalnych, forach
Zorganizuj zbiórkę w swojej szkole, firmie, parafii
Wszystkie środki zostaną przeznaczone na pokrycie kosztów leczenia, transportu medycznego i rehabilitacji Kamila.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.