reklama

Studio Ruchu Kordaszewscy, czyli połączenie pasji z biznesem

Opublikowano:
Autor:

Studio Ruchu Kordaszewscy, czyli połączenie pasji z biznesem - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Z GarwolinaTancerz, trener, sędzia, założyciel szkoły tańca, człowiek, którego warto posłuchać bo mówi konkretnie i wie czego chce. To, co osiągnął okupione jest wieloma wyrzeczeniami. Ale opłacało się. Jego pasją jest taniec i chce tym tańcem zarazić innych. Jest w tym szczerość. I ja to kupuję. Rozmowa z Piotrem Kordaszewskim.
reklama

Kurier Garwoliński:  Muszę zapytać o to jak to się stało, że akurat Garwolin?

Piotr Kordaszewski:
Pomysł powstał dziewięć lat temu. Totalny przypadek bo tak naprawdę jechaliśmy na lekcję do trenera z Anglii, który akurat przyjechał do Warszawy.  Miasto kojarzyło się z korkami, więc tak, jadąc powoli,  pomyśleliśmy sobie – może tu. Udało się dogadać z dyrektorem Domu Kultury, panem Jarosławem Kargolem. I tak zostało.

KG: Mimo stosunkowo krótkiego czasu, zaznaczyliście już swoją obecność w garwolińskiej strefie wydarzeń kulturalnych. Co się aktualnie dzieje w Studiu Ruchu?

PK: Aktualnie przygotowujemy się do sporej liczby festynów, na których będziemy mogli się zaprezentować, zatańczyć. Ludzie chcą nas oglądać, cieszy nas to. A z  takich nowości, na pewno będą zajęcia z baletu i jazzu. Będą też zajęcia skierowane na zdrowy tryb życia, rozciąganie. Wszystko ruszy od października. Zapisy od 1 sierpnia do 29 września.

KG: Te festyny to promocja Waszej szkoły?

PK: Jeśli chodzi o naszą współpracę odnośnie festynów, to oprócz tego, że tańczymy, wspieramy je często finansowo. Oprócz tego rozdajemy vouchery. W miarę możliwości oczywiście.

KG: Ile osób Pan zatrudnia tu, w Garwolinie?

PK: Na chwilę obecną siedem osób. Od przyszłego roku będzie trochę zmian, będą też nowi instruktorzy. Ale nie było tak od początku. Najpierw zajęcia odbywały się na jednej małej salce.

KG: Ale Garwolin to nie jedyne miejsce, jeśli chodzi o szkoły tańca?

PK: Garwolin to miejsce newralgiczne, to jest serce naszej szkoły, tu jest motor, który napędza całe Studio Ruchu, ale swoją obecność zaznaczyliśmy również w Mińsku Mazowieckim, w Rykach, Siedlcach i Siemiatyczach pod Białymstokiem.

KG: Jak często jest Pan w siedzibie firmy?

PK: Trzy razy w tygodniu. Natomiast jestem ciągle w kontakcie z instruktorami, z recepcją. Zawsze o wszystkim wiem. Fajnie się dogadujemy i fajnie się to wszystko kręci. Zresztą  70% instruktorów, to nasi uczniowie. My znamy ich, oni znają nas… I dzięki temu ta współpraca naprawdę fajnie się układa. Jest zaufanie, a to podstawa.

KG: Przeprowadzka do Garwolina wchodzi w grę?

PK: Powiem tak, przeprowadzka by nam nic nie dała z podstawowego powodu - jeździmy po całej Polsce sędziujemy, prowadzimy wiele szkoleń, mamy konsultacje w szkołach, które z nami współpracują. Ciągle jesteśmy w rozjazdach.

KG: Jak osiągnąć sukces łącząc pasję z biznesem?


PK: Ja wychodzę z założenia, że połączenie pasji i biznesu zawsze wypali. Jeśli człowiek ma pasję, to potrafi tą pasją zarazić innych ludzi i wtedy powinno się udać.

KG: Studio Ruchu Kordaszewscy to nie tylko taniec towarzyski, ale wszystko kręci się wokół tańca.  Przekrój jest spory - w jaki sposób wyłapujecie talenty?

PK: Czas je wyłapuje. Jeśli mówimy o tańcu zawodowym, to trzeba zaczynać naprawdę wcześnie. Wtedy to rodzic decyduje, czy pchnąć to dalej. My nigdy nie narzucamy tego, co należy zrobić bo to wymaga przede wszystkim mega zaangażowania ze strony rodziców. My jedynie możemy pomóc w dobieraniu odpowiednich konkursów, czy dobieraniu dzieci w pary. Pomagamy też przy projektowaniu stroju, organizujemy wyjazdy wakacyjne. Trzeba pamiętać, że sukces w tańcu to  dziecko, rodzic, partner  taneczny i dopiero my.

KG: A teraz trochę o Pańskiej karierze zawodowej. Jak to się stało, że zaczął Pan tańczyć?

PK: Na zajęcia poszedłem razem z siostrą – to ona miała tańczyć. Mama mnie zabrała żebym nie siedział w domu. Ale siostrze szybko się znudziło, nie chciała tańczyć tak, jak jej ktoś karze, a ja zostałem. I po dwóch tygodniach zostałem przeniesiony z kursu tańca do nowo powstającego klubu tańca Tip Top Białystok. Kiedy miałem lat osiemnaście  przeprowadziłem się do Lublina i zacząłem tańczyć z moją obecną żoną.
@@@
KG: Ponad 22 lata tańca turniejowego. Jak aktualnie wygląda Pana kariera zawodowa?

PK: Zawodowo przestaliśmy już tańczyć.

KG: Dlaczego?

PK: Po pierwsze miałem wypadek motoryzacyjny, to był jeden z powodów. Drugi, najważniejszy, chcieliśmy założyć rodzinę. Przyszedł też taki moment, że to co mieliśmy osiągnąć właściwie już osiągnęliśmy. Iść dalej? Jedno oczko w tą, w tamtą?

KG: Rozumiem, że taniec zawodowy pochłaniał mnóstwo czasu i energii. Jak wygląda dzień profesjonalnego tancerza?


PK: Pobudka przed szóstą, szybkie śniadanie, potem wsiadaliśmy z żoną w samochód. Magda się malowała, potem dwie godziny treningu, potem znowu samochód, drugi posiłek, przebieranie. O 12.00 byliśmy w Garwolinie. Zajęcia  do godziny 21.00. O 21.20 mieliśmy drugi trening – godzinę do półtorej, powrót do domu i kolejnego dnia to samo. Soboty i niedziele to wyjazdy na szkolenia, turnieje, a tych turniejów zaliczaliśmy bardzo dużo.

KG: Jakie są Wasze sukcesy, jako pary tanecznej?

PK: Chodziły po Garwolinie takie pogłoski, że my się chwalimy, że jesteśmy Mistrzami Polski. My nigdy tak nie mówiliśmy, za to powtarzaliśmy, że jesteśmy finalistami Mistrzostw Polski, dwukrotnie. Ci, którzy tańczą, wiedzą jak ciężko jest dojść do takiego finału, my pracowaliśmy na to ponad dwadzieścia lat. To jest nasze, tego nam nikt nie odbierze. Oprócz tego wygraliśmy jeden z większych turniejów w Polsce. Turniej o Puchar prof. Mariana Wieczystego, założyciela ruchu tanecznego w Polsce.

KG: Każdy może tańczyć?


PK: Każdy, nie każdy oczywiście na poziomie zawodowym, ale chodzi o dobrą zabawę, o to, żeby taniec sprawiał radość. Różne mamy predyspozycje, zdolności ruchowe. Ale to też nie jest tak, że osoba, która ma mega talent, zawsze wygra z osobą, która ma tego talentu nieco mniej, ale jest pracowita. Ja jestem tego przykładem, ja nie jestem utalentowany, ale jestem strasznie pracowitym człowiekiem. Moja żona z kolei jest bardzo utalentowana i bardzo pracowita. Trener, który prowadził nas, jako parę, po dziewięciu latach współpracy, powiedział mi, że jak się cofa pamięcią do naszych początków, to grosza by na mnie postawił. Chodzi o zaciętość. Dzisiaj boli, jutro boli, ale trzeba iść do przodu, później nie będzie bolało.

KG: Dobrze, ale ciężka praca to nie wszystko, to co takiego ma Pan, czego nie mieli inni?

PK: Ja nie byłem utalentowany ruchowo, ale potrafiłem zrobić show, uwielbiam kontakt z publicznością, to jest moja bajka. Dlatego ja miałem rewelacyjny warsztat jeśli chodzi o artystyczność, nie bałem się kontaktu z publicznością, po prostu  wychodziło mi to.

KG: Czy brakuje Panu tego kontaktu?

PK: Teraz już nie, ale przez pierwsze dwa lata było ciężko.

KG: Tancerz, trener, sędzia – z kim by Pan się utożsamił w tym momencie?

PK: Dziś trener.

KG: Życzenia? Marzenia?

PK:
Żeby było tak, jak jest, może trochę więcej czasu dla rodziny, no i zdrowie, to jest najistotniejsze.

KG: Oby się spełniło. Dziękuję za rozmowę.

PK: Dziękuję.



Piotr Kordaszewski



Magdalena Kordaszewska



Instruktorzy Studio Ruchu Kordaszewscy

reklama
reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
reklama
logo