Kurier Garwoliński: Ola z Garwolina – takie sformułowanie padło kilkakrotnie w emitowanym materiale DDTVN. Zależy Ci na tym aby inni wiedzieli skąd pochodzisz?
Aleksandra Domańska: Absolutnie nie mam syndromu dziewczyny z małej miejscowości Wręcz przeciwnie, jestem szczęśliwa, że tu się wychowałam. Nie wstydzę się swoich korzeni. Garwolin zawsze był, jest i będzie mi bliski. Kocham to miasto.
KG: Czy uważasz, że osobom z małych miejscowości trudniej jest zaistnieć?
AD: Nie uważam, żeby to była kwestia tego skąd pochodzimy. Liczy się to, co mamy w głowie, ile mamy odwagi do tego, żeby walczyć o swoje marzenia. Niezależnie od tego skąd pochodzimy, jeżeli włożymy w to wystarczająco dużo pracy, to na pewno się uda. Liczy się wytrwałość, odwaga, determinacja.

KG: Swój debiut miałaś już jako studentka, w Teatrze 6. piętro, w 2010 roku. Co poradziłabyś tamtej Oli sprzed siedmiu lat?
AD: Na pewno poradziłabym jej aby była bardziej pewna siebie, wierzyła w siebie, w swoje możliwości. Żeby nie oglądała się za siebie, tylko zawsze szła do przodu i nie przejmowała się tym, co mówią o niej inni. Żeby bardziej słuchała siebie, miała do siebie większe zaufanie oraz pamiętała, że rzeczy, które naprawdę się liczą są za darmo.
KG: Jestem… Jak określiłabyś dziś siebie?
AD: Jestem poszukująca. Jestem niepoprawną marzycielką. Jestem gotowa na nowe wyzwania. Jestem na rozdrożu. Jestem zmianą…
KG: Sama powiedziałaś, że śpiewanie to Twoja pierwsza wielka miłość. Czy teraz czujesz się bardziej aktorką, czy jednak piosenkarką?
AD: Teraz zdecydowanie aktorką, która ma całkiem dobry głos. Śpiewanie zawsze było moją pasją. Dlatego gdyby pojawiła się jakaś rola, która łączy aktorstwo i śpiewanie, to byłoby wspaniale.
KG: Jak wygląda twój dzień?
AD: Wstaję o 6.00, jadę do pracy, potem garderoba, szybkie śniadanie, make-up, i na planie spędzam dwanaście godzin, potem wracam do domu, sen i kolejnego dnia to samo… Ale są też takie dni, kiedy nie pracuję i wtedy staram się robić rzeczy, które sprawiają mi przyjemność i nie wywierać na sobie żadnej presji. Więc jeśli mam ochotę poleżeć na kanapie, to właśnie to robię i w ogóle nie czuję się winna (śmiech).
KG: Smarzowski, Machulski, czego nauczyła cię współpraca z reżyserami takiej rangi?
AD: Warsztatowo to naprawdę nieoceniona lekcja. Przede wszystkim nauczyli mnie tego, że największą cnotą w tym zawodzie jest spokój, cierpliwość. Można powiedzieć, że praca aktora to ciągłe oczekiwanie; na telefon, na wyniki castingu, na rolę. A jak już ma się tę rolę, to na planie ciągle się czeka na swoją kolej, czekamy aż ustawi się światło, zmieni się scenografia. Czasami jest to naprawdę frustrujące. Ta współpraca nauczyła mnie również szacunku do wszystkiego dookoła, to było bardzo cenne bo nie ukrywam, kiedyś byłam rozwydrzoną dziewczyną. Ja dzięki tej współpracy bardzo w siebie uwierzyłam bo jeśli tacy reżyserzy chcą ze mną pracować kolejny raz, to znaczy, że coś jest na rzeczy (śmiech).
@@@
KG: Którą ze swoich ról wspominasz najlepiej?
AD: W Och -Teatrze, u pani Krystyny Jandy. To spektakl „Alicja, Alicja”, opowiadający o dwóch lesbijkach. Jest to dla mnie bardzo ważne, że dzięki temu spektaklowi mogłam zabrać głos w tak istotnej sprawie. Nie uważam żeby homoseksualizm był chorobą.
Poza tym dzięki tej roli mogłam pokazać na co mnie stać. Ten tekst jest tak świetnie napisany, że mogłam pokazać wszystkie swoje umiejętności aktorskie; dzięki tej roli wszystko ruszyło. Zresztą spektakl ciągle można obejrzeć na deskach teatru. Zapraszam wszystkich serdecznie.
KG: Ciebie do działania zmotywował przeczytany wywiad z Anją Rubik. Czy myślałaś o tym, że Ty też możesz stać się inspiracją dla wielu młodych ludzi, również z Garwolina, którzy tak jak Ty, marzą o aktorstwie, ale mają wiele wątpliwości?
AD: Szczerze to nigdy nie myślałam o tym w takich kategoriach, ale byłoby wspaniale gdybym mogła stać się dla kogoś inspiracją.
KG: A co mogłabyś im poradzić?
AD: Żeby się nie bali walczyć o siebie, żeby wierzyli w siebie. Żeby pamiętali, że to jest ich życie i nikt za nich go nie przeżyje. No i żeby nie dali sobie wmówić, że nie dadzą rady. Trzeba realizować swoje marzenia. Nie mówię, że będzie pięknie i łatwo, ale to też nie o to chodzi. Zachęcam do tego żeby korzystać z życia bo nie mamy nic do stracenia, Życie jest tak krótkie i szkoda byłoby przeżyć je na rezerwie.
KG: Jaka rola Ci się marzy?
AD: Taka, która przedstawia złożony portret kobiety z jej smutkami, problemami,
z radościami i niepewnością…
KG: Duży ekran, teatr, a może serial?
AD: To są trzy zupełnie inne rodzaje pracy. Każda ma swoje plusy i minusy. Ale gdybym miała wybierać, to wybrałabym film.

KG: Co, Twoim zdaniem, jest najtrudniejsze w pracy aktora?
AD: Brak stabilizacji finansowej. Ja nie wiem kiedy dostanę pracę – może jutro, a może za rok. Myślę, że taka stabilizacja jest potrzebna każdemu człowiekowi, dlatego trzeba samodzielnie organizować sobie czas. Wbrew pozorom nie jest to łatwe. No i to, że jesteśmy wystawieni na ocenę wszystkich. Ludzie myślą, że mają prawo do tego żeby nas oceniać. Tak jak byśmy nie byli realnymi ludźmi.
KG: Z kim chciałabyś zagrać?
AD: W myśl zasady aby marzyć szeroko, to chciałabym zagrać z Jennifer Lawrence.
KG: Czym się aktualnie zajmujesz?
AD: Skończyłam zdjęcia do drugiego sezonu „Belfra”, teraz jestem na planie kolejnego sezonu „O mnie się nie martw”. Mam również spektakle w teatrze Polonia i w Och-Teatrze.
KG: Jakie są Twoje marzenia, plany na przyszłość?
AD: Chciałabym zagrać główną rolę w filmie, który skłoniłby ludzi do refleksji, jakiś dramat psychologiczny ukazujący złożoność ludzkiej psychiki. Ale chciałabym również zdobyć się na odwagę i ruszyć w podróż dookoła świata.
KG: Tego Ci życzę. Dziękuję za rozmowę.
AD: Dziękuję.