Z 5 na 6 czerwca trzej koledzy: Jarosław Krygier, Grzegorz Kęsik i Dariusz Kęsik urządzili sobie wyjazd na ryby. To, na co sie przypadkiem natknęli okazało się niezwykłym znaleziskiem.
- Z rana 6 czerwca przerzucałem wędkę, szukałem miejsca na głębszą wodę, żeby jakąś większą rybę złapać. Zauważyłem, że w wodzie jest jakaś dłubanka. Kiedyś w Internecie widziałem takie łodzie. Skojarzyłem sobie, że to jest właśnie taka łódź, którymi dawno ludzie się poruszali. Zawołałem chłopaków. Dalszą interwencję podjął brat Dariusz – mówi Grzegorz Kęsik.
- Zadzwoniłem do jednego z warszawskich muzeów, skąd przekierowano mnie do Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Warszawie Delegatura w Siedlcach. Od tego czasu minął miesiąc. Doszliśmy do tego, ze ją dziś wydobywamy. Zobaczymy gdzie ją zabiorą, to już nie od nas zależy. Pan z muzeum powiedział, że to jest jedna z największych łodzi w Polsce i że wcześniej takiej łodzi nie widział. Niedawno zaleziono szczątki podobnej łodzi pod Mostem Łazienkowskim, ale one miału około 1,5 metra – mówi Dariusz Kęsik.
@@@
- Wybraliśmy piach i muł ze środka łodzi. Dużo czasu spędziliśmy na pilnowanie tego. Przykryliśmy tę łódź gałęziami. Przez dwa tygodnie było w miarę spokojnie. Ostatni tydzień to już praktycznie codziennie ktoś tutaj był, buszował i to odkrywał. Może miał jakiś plan, żeby coś z tym zrobić. Przyjeżdżaliśmy tutaj na kontrolę. Pani Agnieszka Martyniuk-Drobysz, która przyjechała z Siedlec sprawdza, z którego wieku może być ta łódź – mówi Jarosław Krygier.
Wczoraj na miejsce znaleziska przyjechali urzędnicy z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Warszawie Delegatura w Siedlcach: Tomasz Prachnio i Zofia Andrzejewska.
- Myślę, że drzewo w momencie dłubania na łódź mogło mieć już ponad 200 lat. Część tej łodzi została przekazana do badania. Będzie można określić w dużym przybliżeniu czas wykonania łodzi i wiek drzewa. Łódź może pochodzić z całego biegu żeglownego Wisły. Takie łodzie wykonywało się prymitywnymi siekierkami, które bardziej przypominały motykę. Ogień bardzo był pomocny, bo wypalano nim środek. Łodzie były zabezpieczane smołą i dziegciem, którymi wnętrze szczególnie tej dłubanki smarowano. Chodziło to, żeby zabezpieczyć drzewo przed drewnojadami, destrukcją i deformacją. Poruszano się na tych łodziach wiosłując, bądź odpychając się od dna rzeki drągami. Tak naprawdę w takich łodziach pływano od X do XIX wieku. Wielkości łodzi były bardzo różne, zależy komu służyła i czemu służyła - od spraw stricte gospodarczych do kultowych. Łódź może mieć około 8 metrów – mówi Zofia Andrzejewska.
- Myślę, że jest to ważne znalezisko. Takie odkrycie zdarza się raz na dziesięciolecia. Muszą być zgromadzone odpowiednie fundusze na konserwację. Sądzę, że niejedno muzeum zgłosi się po tę łódź. My jako urząd nie mamy sali wystawienniczej - dodaje pani Zofia.
Wczoraj strażacy, policjanci oraz Dariusz Kęsik, Grzegorz Kęsik, Jarosław Krygier i Jacek Cytryniak przetransportowali łódź do Magnuszewa. Pomogły w tym dwie poduszki powietrzne udostępnione przez strażaków. Dziś łódź trafiła już do stawu w Trojanowie. Zatopienie łodzi do czasu prac konserwatorskich było konieczne, by uchronić ją przed rozpadem.
Za informację i dwa ostatnie zdjęcia w galerii dziękujemy naszej Czytelniczce Beacie Cytryniak.
reklama
Komentarze (0)