Zainteresowania historycznie i artystyczne mieszkanka Górzna wyniosła z domu. Towarzyszyły jej w życiu od najmłodszych lat.
- Skończyłam Liceum Ogólnokształcące im. Królowej Jadwigi w Siedlcach, później Studium Nauczycielskie, kierunek wychowanie plastyczne. Ukończyłam Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, ten sam kierunek z historią sztuki. Na studiach poznawaliśmy różne techniki i stąd się wzięła ta ciekawość. Uczyłam się grafiki, mieliśmy rzeźbę, w której także się dobrze sprawdzałam. Wykonałam nawet cały zestaw rzeźb na szopki bożonarodzeniowe i różne postaci najczęściej rzeźbione w glinie – wspomina.
Pojawiło się także malarstwo akwarelowe, tempera i olejne. To ostatnie jest najprostsze, bo jak coś się nie uda, można go podkolorować. W akwareli natomiast absolutnie nie wolno nic zmieniać.
- Odpornych na wodę farb używało się m.in. do portretów. No i ołówek, w którym wszystkie niuanse można wydobyć za pomocą różnych twardości przyrządu. Rysuję nim portrety na zamówienie, ktoś chciał obrazek dla dzieci, ktoś pamiątkę ślubną. Wiele portretów wykonałam także w technice olejnej, m.in. obraz świętego Jana Pawła II.
Pani Halina pracowała jako nauczycielka w szkołach podstawowych w Stefanowie i Wólce Ostrożeńskiej oraz w gimnazjum im. Jana Pawła II w Górznie. Prowadziła kółka plastyczne, razem z dziećmi uczestnicząc w konkursach i wystawach.
- Braliśmy udział w konkursach związanych z przyrodą, wydarzeniami historycznymi i innymi tematami. Jak pracowałam w gimnazjum, to nasze prace były wszędzie nagradzane. Wielokrotnie jeździliśmy do Warszawy i do okolicznych miejscowości na konkursy ogólnopolskie. Aby przygotować prace na ten szczebel, trzeba się było naprawdę postarać – opowiada.
"Ilustruję zabytki istniejące i nieistniejące z okresu międzywojennego i wcześniejsze"
Dzieci poznawały ciekawe techniki, np. malarstwo na szkle. Zgłębiały zasady malarstwa ikonowego. Dowiadywały się, co to jest ikona, skąd się wzięła jej historia, jaka była działalność Andrieja Rublowa, który to wszystko zapoczątkował.
- Aby te obrazy architektury dobrze wyszły, to trzeba było dzieciom przekazać zasady perspektywy - ujęcia perspektywiczne, aby nie fałszować widoku. Obiekty należało przedstawić na wysokości oczu widza, ustalić, czy ujęcie ma być ukośne, czy frontalne.
Praca zawodowa nauczycielki została doceniona. W uznaniu zasług w aktywności z młodzieżą otrzymała Medal Komisji Edukacji Narodowej.
Po przejściu na emeryturę tworzy obrazy w technice sgraffito. Są to obrazy czarno-białe passe-partout o wymiarach 60 na 80 cm. Nawiązują do dzieł malarskich, które były tradycyjne w sztuce islamu od XIV wieku, a nawet w starożytności. Stosowano je jeszcze w renesansie.
- Technika sgraffito polega na pokrywaniu tynku kilkoma kolorowymi warstwami, następnie nanoszeniu szkicu na ostatnią warstwę i narzędziami wyżłabianiu wszystkich fragmentów. Wówczas to ładnie wychodzi – wyjaśnia.
Technika opracowana przez mieszkankę Górzna jest przez nią zmodyfikowana. Wykonuje ją na papierze.
- Stosuję podkład woskowy, później nakładam warstwę czarnego tuszu i kiedy ona zaschnie, drobnymi narzędziami, nawet i dentystycznymi, których mam cały zestaw, wydobywam różne kreseczki. To moja wymyślona technika i wydaje mi się, że się sprawdza.
Malarka w swoich dziełach ukazuje zabytki sakralne i świeckie, architekturę kultury przemysłowej, wszelkiej maści wiatraki, młyny oraz inne obiekty z terenu powiatu garwolińskiego.
- Chciałam uwiecznić wszystko to, co było dawniej. Ilustruję zabytki istniejące i nieistniejące z okresu międzywojennego i wcześniejsze. Taka czarno-biała technika oddaje dawną rzeczywistość rzetelnie – przekonuje.
Na sgraffito pani Halina przedstawia pojedyncze obiekty lub weduty. Tak ukazała m.in. Żelechów, gdzie można wyróżnić m.in. kościół i synagogę.
- Tam zawsze była rywalizacja wyznawców chrześcijaństwa i judaizmu. Neobarokowa bożnica, którą Niemcy wysadzili 17 września 1939 roku, została spalona i rozebrana, a cegiełki przeznaczone dla okolicznych ludzi, którzy wykorzystali je na budowę – objaśnia.
Technika sgraffito pozwala wydobyć wszystkie szczegóły budowli. Ważne jest uchwycenie odpowiedniego światłocienia. Pani Halina zwykle wykonuje obrazy w szacie zimowej, wiosennej lub jesiennej, bez liści, aby nie przesłaniały widoku.
"Należy znać skróty perspektywiczne, a to wszystko ćwiczone jest przez lata"
Artystka w swoich pracach stosuje także sztafaż. Jest to ożywienie obrazów postaciami wiernie wkomponowanymi w daną epokę.
- W technice sgraffito używane jest podłoże woskowe przykryte czarnym tłem. Później za pomocą narzędzi wydobywamy szczegóły. Niektóre trzeba wyskrobać, aby był goły papier, inne pozostawić w półcieniu albo zrobić kreseczki, żeby oddawały charakter np. nakrycia dachu – przekonuje.
Wykonanie jednej pracy wymaga wiele trudu. Na przedstawienie zabytku architektury sakralnej lub świeckiej potrzeba około tygodnia.
- Niezwykle trudne jest uzyskanie przestrzeni. Należy zrobić szkic, aby się zgadzał ze skrótami perspektywicznymi. Musimy też ustalić, z jakiego punktu ma być widok. To jest bardzo żmudna praca, mnóstwo detali – opowiada.
Artystka w swoich pracach sugeruje się zdjęciami, gdyż bez nich wierne odtworzenie obrazu jest bardzo trudne. To musi być oparte na małym zdjęciu.
- Później, kiedy mam już przygotowane podłoże, wzrokowo to powiększam. Czasami można obiekt zniekształcić i nie będzie on podobny do tego, który chciałam odtworzyć. Należy znać skróty perspektywiczne, a to wszystko ćwiczone jest przez lata.
Prace malarki są eksponowane w wielu miejscach. Trafiły m.in. do Urzędów Gminy w Wildze, Pilawie, Sobolewie i Trojanowie.
- W Żelechowie jest około 30 moich prac. Były zamawiane przez Urząd Miasta na okoliczność oddana ratusza po renowacji oraz 80. rocznicę istnienia Zespołu Szkół Zawodowych. Znajdują się także w Urzędzie Miasta Garwolin i Starostwie – wyjaśnia.
Łącznie pani Halina wykonała ponad 100 prac w technice sgraffito. Przeważnie robi je na zamówienie dla różnych instytucji lub dla osób prywatnych.
- Dla Urzędu Gminy Górzno przygotowałam około 25 prac. Przedstawiłam m.in. zabytkowy spichlerz z XVIII wieku, który jest wspaniałym zabytkiem, unikatowym w skali kraju. Te prace poszły na okolicznościowe spotkania jako pamiątka pobytu w Górznie różnych ważnych osób – wspomina.
"W moich pracach wszystko poparte jest literaturą. Wszystko jest udokumentowane"
Mieszkanka Górzna przez lata zgłębiała wiedzę na temat historii Żelechowa. Na emeryturze spisała dzieje grodu w pracy pt. "Zabytki Żelechowa dowodem w historii miasta". Ukazuje w niej dzieje grodu, również kulturę żydowską, oraz zabytki, nawet te dzisiaj nieistniejące. Napisała także pracę pt. "Śladami żelechowskich Żydów".
- Stworzyłam to na podstawie mojej pracy magisterskiej, ale także na podstawie wywiadów ze wspaniałym człowiekiem, który już nie żyje, Witoldem Zwolińskim. On był właścicielem apteki i w 1985 roku zdobyłam mnóstwo informacji właśnie od niego. Jak był młodzieńcem, przyjaźnił się z Żydami i często przebywał w synagodze. On opisał mi, jak wyglądała bóżnica z zewnątrz i wewnątrz.
Na podstawie tych opowiadań pani Halina wykonała rysunek synagogi. Wykorzystała także stare zdjęcia, które jednak były niewyraźne.
- Powiększyłam je różnymi szkłami powiększającymi i przedstawiłam ołóweczkiem detale architektoniczne. Te jego opowieści zgadzały się ze stanem faktycznym, bo później uzgadniałam to z innymi świadkami i oni to potwierdzili. W moich pracach wszystko poparte jest literaturą. Wszystko jest udokumentowane – przekonuje.
Artystka wyraża wdzięczność wobec swojego ojca, dzięki któremu otrzymała zamiłowanie do historii i rysunku. Kiedy przeszła na emeryturę, napisała o nim pracę pt. "Pamięć o moim ojcu Stanisławie Lucjanie Sobiczewskim, bohaterze Września `39".
- Spisałam w niej dzieje mojego ojca i jego uczestnictwo w II Wojnie Światowej. To są niesamowite wrażenia, ja wszystko pamiętam z dzieciństwa. Długie zimowe wieczory, kiedy uczęszczałam do szkoły podstawowej i liceum.
Stanisław Lucjan Sobiczewski służył w Centrum Wyszkolenia Piechoty w Rembertowie. Był strzelcem zwiadowcą. Został zmobilizowany w marcu 1939 roku i dołączony do 22. Pułku Piechoty, który w okresie międzywojennym stacjonował w Siedlcach. Został skierowany w rejon Jezior Koronowskich, bronił Korytarza Pomorskiego. Walczył nad Bzurą. Powrócił do domu pieszo.
Wcieleniem w życie szerokiej wiedzy o świecie był także udział pani Haliny w teleturnieju "Jeden z dziesięciu" w 2014 roku, kiedy wygrała swój odcinek. Miała okazję do kolejnych występów, z których jednak nie skorzystała.
- Ta wiedza, którą z domu wyniosłam i przez lata pogłębiałam, się przydała. To było niesamowite przeżycie. Światła z każdej strony, stres niesamowity i przede wszystkim bardzo krótki czas na zastanowienie – wspomina telewizyjną przygodę.
@@@
Komentarze (0)