Mieszkańcy Starego Kębłowa, Ewa Glinka-Nowicka i Jacek Nowicki, od listopada ubiegłego roku proszą Urząd Miasta i Gminy w Żelechowie o przyłącze wody do ich posesji. Była prośba, petycja i mnóstwo telefonów. "Zbywają nas" - mówią krótko. Cała batalia o przyłącze wody rozpoczęła się w listopadzie ubiegłego roku. 14 listopada 2023 roku Ewa Glinka-Nowicka, po wstępnym zapoznaniu się z kosztami realizacji przyłącza, skierowała prośbę do Rady Miasta i Gminy w Żelechowie oraz Urzędu Miasta i Gminy Żelechów o ujęcie w budżecie na przyszły rok inwestycji, jaką jest doprowadzenie urządzeń przyłącza wody do ich nieruchomości. Rada Miejska 30 listopada 2023 roku odpowiedziała, że koszt przyłącza do sieci leży po stronie osoby ubiegającej się o przyłącze, zatem inwestycja ta nie została ujęta w budżecie na 2024 rok.
- Byłem w Zakładzie Gospodarki Komunalnej w Żelechowie, powiedzieli, że dajemy 22 tysiące i przychodzą kopać- mówi pan Jacek.
W czasie, kiedy wykonywane były przyłącza w całej wsi, około 20 lat temu, w tym domu mieszkali rodzice pani Ewy, którzy uznali, że nie jest to im potrzebne i nie skorzystali z przyłącza. W perspektywie czasu okazało się to bardzo uciążliwe dla obecnie mieszkających tam od czterech lat państwa Nowickich. Na podwórku znajduje się stara studnia, do której spływają z pól zanieczyszczenia i nawozy, a woda nie nadaje się do spożycia. Codzienne czynności związane z praniem i myciem są ciężkie, bo trzeba wyciągać duże ilości wody, a małżeństwo skarży się na zły stan zdrowia.
- Wodę do picia kupujemy. Jeśli chodzi o pranie, to najgorzej jest zimą. Płuczę ubrania przy studni, w zimnej wodzie, przy niskich temperaturach, aż ręce bolą - mówi pani Ewa i podkreśla, że nie są w stanie wyłożyć na raz takiej sumy pieniędzy. Są w trudnej sytuacji finansowej ze względu na stan zdrowia. Pan Jacek jest po zawale.
Zagubiona petycja Po konsultacji z Powiatowym Rzecznikiem Konsumentów małżeństwo zdecydowało się złożyć petycję do Rady Miasta. Do Urzędu Miejskiego w Żelechowie wpłynęła ona 18 marca, co potwierdza pieczęć urzędu. Zgodnie z ustawą odpowiedź na nią powinna nastąpić w ciągu trzech miesięcy. Mijały tygodnie. Nowiccy postanowili zorientować się, na jakim etapie jest ich sprawa i zaczęli dzwonić do urzędu. Zostali skierowani do Stefana Gory - kierownika wydziału planowania przestrzennego i zarządzania infrastrukturą, który to miał zajmować się sprawą.
- W odpowiedzi na pytanie, co z naszą petycją, słyszeliśmy na przykład, że właśnie stoi z nią pod drzwiami do gabinetu pani burmistrz. Poprosiłam, aby zadzwonił zatem, jak wyjdzie i powiedział, jak przebiegła rozmowa. Czekaliśmy na telefon trzy dni. W końcu zadzwoniłam ponownie i zapytałam: czy pan dalej stoi pod drzwiami? A on na to: jakimi? Odpowiedziałam: do pani burmistrz. Wtedy zaczął tłumaczyć, że nic nie załatwił, bo pani burmistrz wyjechała- opowiada nam pani Ewa.
W międzyczasie Nowiccy otrzymali pismo od burmistrz Krystyny Wieczorkiewicz, która to ponownie poinformowała, że samorząd nie może podjąć żadnych działań w zakresie budowy takiego przyłącza, o czym byli państwo informowani wielokrotnie telefonicznie. Pismo to było z datą 26 czerwca 2024 roku, czyli już po wpływie petycji, o której nadal była cisza.
Kierownik z wizytą
Mijały kolejne dni i tygodnie bez odpowiedzi, więc Nowiccy postanowili ponownie zadzwonić do urzędu.
- Usłyszeliśmy, że petycji nie ma, bo pracownik ją zgubił i pan Gora jej nie widział. Tłumaczyłam, że jak nie widział, jak poprzednio już szedł z nią do pani burmistrz. W końcu zaproponował, że przyjedzie do nas i pożyczy pismo. Przyjechał, ale pisma mu nie dałam, zgodziłam się jedynie na zrobienie zdjęcia - mówi pani Ewa, zniesmaczona przebiegiem tej wizyty.
- Zamiast zainteresować się naszą sprawą przyłącza, to doradzał, co możemy zrobić ze studnią. Zapytał, ile mam lat, bo może już nie opłaca mi się wykonywać przyłącza. Zapytałam go wtedy, czy jeśli on ma 71 lat, to nie powinien być już na emeryturze, a na jego miejsce powinien przyjść ktoś młodszy, bardziej operatywny? - opowiada i dodaje, że mimo tej wizyty pana Gory nadal dzwonili do urzędu. Bez skutku próbowali się skontaktować z panią burmistrz.
22 lipca otrzymali pismo od przewodniczącego Rady Miejskiej, że ich petycja zostanie rozpatrzona na posiedzeniu Komisji Skarg, Wniosków i Petycji, a następnie przez Radę Miejską. Przewidywany termin załatwienia sprawy to 31 sierpnia.
"Nie jest prawdą, że p. Nowiccy próbowali się wielokrotnie ze mną kontaktować"
Po zapoznaniu się ze sprawą skontaktowaliśmy się z burmistrz Krystyną Wieczorkiewicz, która odpowiedziała, że gmina nie przewiduje udzielenia pomocy w zakresie wybudowania przyłącza wodociągowego do państwa Nowickich.
- Zgodnie z art.15 ust. 2 Ustawy z dnia 7 czerwca 2001 roku o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzenia ścieków - "realizację budowy przyłączy do sieci oraz studni wodomierzowej, pomieszczenia przewidzianego do lokalizacji wodomierza głównego i urządzenia pomiarowego zapewnia na własny koszt osoba ubiegająca się o przyłączenie nieruchomości do sieci" - cytuje burmistrz i dodaje, że nie przewiduje w obecnym czasie wpisania tego zadania inwestycyjnego do budżetu gminy Żelechów na 2025 rok.
Na pytanie o zgubioną petycję, ustalenie, jak do tego doszło i czy pracownik poniesie tego konsekwencje, nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
- Faktycznie, państwo Nowiccy powinni otrzymać wcześniej odpowiedź na złożoną petycję. Odpowiedź powinna być przygotowana za poprzedniego burmistrza. Prawdopodobnie Rada Miejska w związku z zakończeniem kadencji nie zajęła się rozpatrzeniem petycji, a korespondencja gdzieś utknęła w czasie procedowania. Obecnie Komisja Skarg Wniosków i Petycji rozpatrzyła tę sprawę. Niezależnie od rozpatrzenia petycji państwo Nowiccy byli wielokrotnie informowani w rozmowach telefonicznych z pracownikiem Urzędu Gminy, że budowa przyłącza wodociągowego należy do właściciela nieruchomości - mówi i odrzuca zarzut, jakoby kontakt z nią był utrudniony.
- Nie jest prawdą, że p. Nowiccy próbowali się wielokrotnie ze mną kontaktować. Nie byli osobiście w urzędzie, nie próbowali umówić się telefonicznie i nie dzwonili na numer służbowy. Do 20 sierpnia przed godz. 15, wtedy pan Nowicki zadzwonił do sekretariatu, czy może się ze mną spotkać. Kiedy wyraziłam zgodę na spotkanie, jeszcze tego samego dnia pan Nowicki spotkanie odwołał. Dni przyjęć dla mieszkańców w naszym urzędzie to wtorek i czwartek w określonych godzinach. W dni przyjmowania interesantów jestem zawsze (poza wyjazdami służbowymi i urlopem), od początku kadencji interesantów przyjmuję w każdy dzień i w godzinach pracy o każdej porze. Dotrzymuję wszystkich deklaracji z kampanii, jestem otwarta na rozmowy. Na urlopie byłam tylko kilka dni w lipcu, według słów pani sekretarki nie było telefonów od państwa Nowickich, nie byli też osobiście w sekretariacie, na służbowym telefonie komórkowym w odebranych nie mam numeru, który podany jest na piśmie, zawsze oddzwaniam z telefonu służbowego, bo często nie odbieram, z powodu wykonywania swoich obowiązków.
"Nie mam nic do powiedzenia"
Rozmawialiśmy również ze Stefanem Gorą, który odrzuca zarzut, że pojechał do Nowickich pożyczyć petycję.
- Państwo Nowiccy dostali od nas odpowiedź. Pani Nowicka powiedziała, że nie zadowala ją ta odpowiedź, więc ja powiedziałem, że jadę do państwa jeszcze raz, porozmawiać. W czasie tego pobytu rozmawialiśmy o wodzie, o studni, chciałem zobaczyć, jak to wygląda i wtedy dowiedziałem się o petycji. Ja nie mam nic do powiedzenia w tej sprawie.
Podczas minionej sesji Rady Miasta, która odbyła się w czwartek, 22 sierpnia, radni podjęli uchwałę o nieuwzględnieniu w całości petycji dotyczącej wykonania przyłącza wody do nieruchomości położonej w miejscowości Stary Kębłów. W obszernym uzasadnieniu ponownie jest wyjaśnione, że z przepisów ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzeniu ścieków wynika, że do zadań odbiorcy usług realizowanych przez gminę lub działających w jej imieniu przedsiębiorstw wodociągów i kanalizacji należy budowa przyłącza od sieci wodociągowej do studni wodomierzowej lub pomieszczenia do lokalizacji wodomierza, zapewnia na własny koszt osoba ubiegająca się o przyłączenie nieruchomości do sieci.
Wszystko się przedłuża
Na działalność Rady Miejskiej w Żelechowie oraz pracownika urzędu, czyli kierownika Wydziału Planowania i Zarządzania Infrastrukturą, Stefana Gorę, państwo Nowiccy złożyli skargę do Wojewody Mazowieckiego. 19 sierpnia minął miesiąc od jej wpłynięcia do instytucji. Pan Nowicki skontaktował się z Mazowieckim Urzędem Wojewódzkim w Warszawie, ponieważ nadal nie mieli odpowiedzi na pismo. Początkowo usłyszał, że skargi nie ma, że nie wpłynęła, albo gdzieś zaginęła. Ale po kilku rozmowach został przekierowany bezpośrednio do osobistej sekretarki wojewody, która poinformowała, że pismo jest, ale nie mogą otworzyć pliku. Kobieta zwróciła się z prośbą o ponowne przesłanie maila i zgodę, aby termin rozpatrzenia skargi rozpoczął swój bieg od 19 sierpnia, a nie od daty wysłania pierwszego maila. Nowicki zgodził się. 29 sierpnia otrzymał odpowiedź.
W piśmie czytamy, że organem właściwym do rozpatrzenia skargi dotyczącej zadań lub działalności wójta i kierowników gminnych jednostek organizacyjnych jest Rada Gminy. Zgodnie ze stanowiskiem wypracowanym w judykaturze skarga na pracownika urzędu miasta, jakim jest kierownik wydziału, jest skargą na osobę kierującą danym urzędem.
@@@
Komentarze (0)