Po drugiej stronie ulicy, prawie naprzeciwko balkonu z którego psułem zabawę w chowanego dzieciakom od Niećków mieszkała jak mi się wydawała kobieta duch. Bo jak nazwać kobietę która wychodzi z bramy idzie do głównej ulicy, znika za rogiem a po kwadransie ta sama kobieta wychodzi znów z bramy do której nie wchodziła w międzyczasie. Nie wiedziałem, że na świecie żyją bliźniaczki, czworaczki i takie tam inne nieprawdopodobne wyczyny natury. Nie widziałem długi czas tych bliźniaczek razem a to dziwne zdarzenie powtarzało mi się wielokrotnie więc nie ma się co dziwić że zwątpiłem na długie lata w to czy można polegać na swoim wzroku. Mimo, że w końcu zobaczyłem je razem i zrozumiałem jakie figle płata natura.
Po wielu latach, a pracowałem w Warszawie w Instytucie Fizyki, przeżyłem podobną przygodę. W tej samej pracowni co ja pracowała Joanna. Niezmiernie interesująca postać. Nawet jeśli wychodziła na pół godziny do sklepów na Marszałkowską to po powrocie mówiła "Dzień dobry" - do dziś nie spotkałem drugiej takiej osoby.
Joanna miał bardzo charakterystyczny głos i bez problemu można byłą rozróżnić go także przez telefon. Któregoś dnia jestem w pracowni, jest Joanna, jest Krystyna - dzwoni telefon i słyszę głos Joanny w słuchawce a przecież Joanna siedzi obok mnie i jeszcze ten głos Joanny prosi do telefonu Joannę! Ludzie! - to przecież te kilka sekund w mojej głowie wszystkie tryby zgrzytały. Joanna musiała zobaczyć moją minę która więcej wyrażała niż słowa i spokojnie powiedziała:
"To moja siostra bliźniaczka"
Nie dość, że podobne do siebie to jeszcze mówią dokładnie tym samym głosem!
SJS
Komentarze (0)