Można by rzec, że Grechuta połączył pokolenia, bowiem program, który powstał z inicjatywy autorki scenariusza Anny Żochowskiej, to efekt prac grona osób w różnym wieku. Również wśród widowni znaleźli się tak młodsi, jak i starsi, a wszyscy bawili się doskonale. W kawiarence na górce, gdzie odbywała się impreza, panowała atmosfera podobna do tej z koncertów samego Grechuty. Sala zmieściła chyba więcej osób, niż mogła. Było kameralnie i nastrojowo, nie tylko za sprawą śpiewu i muzyki, ale też przepięknej scenografii, w przygotowanie której zaangażowała się Regina Siwecka, oraz dekoracji kwiatowych wykonanych przez Joannę Wielgosz. Utwory Marka Grechuty, w aranżacji Juliana Czaporowskiego, śpiewane były przez młodych artystów – po części z parafialnej scholi, po części z katolickiego LO. Towarzyszyli im: Julian Czaporowski (klawisze), Radosław Odziemczyk (gitara), Katarzyna Szostek (skrzypce), Katarzyna Dybcio (flet) i Marcin Zadrożny (djembe). W całość wplecione były fragmenty życiorysu Marka Grechuty, prezentowane przez młodych aktorów, którzy tego wieczora wcielili się w role osób zawodowo i prywatnie bliskich artyście. Postać Grechuty znakomicie odtworzył Przemysław Wasilewski, długo oklaskiwany przez publiczność. Młodość wykonawców oraz radość i lekkość, z jaką śpiewali piosenki zmarłego niedawno Grechuty, prowokowały publiczność do żywiołowych reakcji. I pewnie nie jeden widz, wracając do domu, nucił pod nosem: „w splątanym gaju rąk i nóg szepczemy słowa święte...” albo może, w zależności od upodobań – „nie dokazuj, miła, nie dokazuj...”. Artyści już dostali zaproszenie do Pilawy, gdzie wystąpią 7 czerwca.
Komentarze (0)