W piątkowy wieczór pod Garwolińskim Ośrodkiem Kultury, pomimo nie sprzyjającej pogody zebrało się całkiem spore grono melomanów. Wszyscy oni czekali z utęsknieniem na koncert Nine o’Clock – jazzowej formacji stworzonej spontanicznie rok temu, w tym samym miejscu. Urodzinowy koncert rozpoczęły nastrojowe covery oplecione wspomnieniami członków zespołu. Na pierwszy plan poszedł kultowy utwór Niemena „Pod papugami”. Wirujące w powietrzu dźwięki trąbki i saksofonu rozjaśniły twarze widowni, na której szybko zabrakło miejsca. Skuszeni dźwiękiem amatorzy dobrej muzyki mogli usłyszeć w tej części również kompozycje m.in. Agnieszki Osieckiej, Seweryna Krajewskiego. Połączone nastrojem jazzowych klimatów różne pokolenia wielbicieli Nine o’Clock mogły udać się również w refleksyjną podróż, czemu służył szczególnie dobrany na tą okazję repertuar i bogaty komentarz... – Widocznie tam na górze było zapotrzebowanie na tych dobrych – wspomniał zespół niedawno zmarłego Sebastiana Głowalę. Po przerwie poprzedzającej część drugą koncertu, nastąpiła prawdziwa eksplozja. Nine o’Clock zaprezentowało swoje własne kompozycje. Wysublimowana gra instrumentalistów przyćmiewała niekiedy wokal, co powtarzali liczni słuchacze. Aczkolwiek całość w dynamiczny sposób podkreśliła, że zespół potrafi nie tylko świetnie grać, ale również komponować. – Co mi przyszło do głowy, żeby takie trudne piosenki pisać – żartował trębacz zespołu. Niestety, ku wielkiemu i niekrytemu smutkowi publiki cześć druga była znacznie krótsza niż pierwsza. Rozdana płyta, tort z urodzinową świeczką i chóralne odśpiewanie „Sto lat” - nie pomogły. Zespół musiał obiecać, że już niedługo wróci, aby zagrać ponownie pod GOK-iem, w Kawiarni Moja Muzyka. K.
Komentarze (0)