reklama
reklama

Wieża spadochronowa

Opublikowano:
Autor:

Wieża spadochronowa - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Z GarwolinaO Stalinie to u nas w domu w czasach mojego dzieciństwa raczej się nie mówiło chociaż był obecny wszędzie. To on przecież Świętego Mikołaja dzieciom zamienił na Dziadka Mroza. To jego pomysły spowodowały, że nie można było pojechać do naszego dziadka
reklama

Czyża do Słonima bo to było już inne państwo ani ciocia i wujek co mieszkali w Londynie nie mogli do Polski przyjechać przez następne trzydzieści lat. Znałem ich więc tylko ze zdjęć. Dziadka nigdy nie zobaczyłem bo umarł po tamtej stronie "nieprzekraczalnej" granicy w 1952 roku - a do Słonima to z Siedlec było tylko około 260 kilometrów. Brata ciotecznego, mojego rówieśnika - tego co urodził się w Londynie to dopiero dwa lata temu zobaczyłem - przyjechał po raz pierwszy do Polski. Piękną
polszczyzną mówi a był w Polsce pierwszy raz.
Jak Stalin umarł to nawet w Siedlcach oddano salut armatni - chyba dlatego żeby wszyscy wiedzieli co jeszcze nie wiedzieli. Chyba jednak wszyscy wiedzieli tylko cieszyć się nie można było głośno a tyle planów ten człowiek miał. Europę chciał wyzwalać i chyba dlatego szkolono młodzież aby byli skoczkami spadochronowymi.
Na tej naszej ulicy zaraz za Technikum, naprzeciw młyna który później był przebudowany na fabrykę zabawek był basen. Odkryty, duży i ogrodzony. Któregoś dnia przywieziono jakieś dziwne rusztowania nie rusztowania i złożono je przy ogrodzeniu basenu - to miała być wieża spadochronowa.
I to była wieża spadochronowa, metalowa wieża z takim ramieniem na jej szczycie do którego przymocowana była linka i czasza spadochronu. Dzieciaki ze szkoły co to była na ulicy Szkolnej przy kierkucie musiały w ramach zajęć lekcyjnych skakać z tej wieży.
Ta czasza spadochronu to była taka nieduża i to nie ona spowalniała spadanie przywiązanych na takich specjalnych szelkach wystraszonych dzieciaków tylko specjalny mechanizm który hamował linę. Dzieciaki były w różnym wieku i jedne ważyły dużo więcej niż inne. To ten mechanizm od spadania powinien regulować odpowiednio do wagi. Czy o tym wiedzieli instruktorzy od tych skoków? Może i wiedzieli ale tak na początku coraz to ktoś spadł zbyt szybko albo dyndał na sznurze i nie mógł ani spaść ani wrócić na galeryjkę z której go wyrzucono. Chyba automat regulujący szybkość opadania nie zawsze dobrze działał.
Dobrze, że tylko na ćwiczeniach się skończyło i nie wyzwalaliśmy Europy tylko Europa nas.
Po wielu latach pojechałem do Siedlec. Poszedłem na tą "naszą" ulicę, wszedłem na "nasze" podwórko - ktoś zapytał: "Pan do kogo?"
"Ja tu jako dziecko mieszkałem"
"A jak nazwisko?"
Przedstawiłem się i usłyszałem:
"Tu nikt taki nie mieszkał"
Poszedłem w kierunku basenu. Dokładnie w tym samym miejscu co przed laty leżała konstrukcja wieży spadochronowej - tym razem miała pojechać na złom. I drzewa – topole - co były młode jak tam mieszkaliśmy już były ścięte. Tylko bardzo grube pieńki po topolach pozostały - i moja pamięć o nich.


Dom w Siedlcach ulica 10 lutego – na tym balkonie myłem ręce aby były złote


SJS

reklama
reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama