Szkoleniowiec pochodzi z niewielkiej miejscowości na Podkarpaciu. Ze sportem związany jest już ponad pół wieku. Pozostaje mu wierny od lat młodzieńczych. Bakcyla połknął od swojego starszego brata Janusza, zaprawionego w bojach miłośnika aktywności fizycznej. Ten namówił go do spróbowania swoich sił w "królowej sportu", będącej popularnym określeniem lekkiej atletyki, czyli dyscypliny skupiającej pod swoim pojęciem biegi, skoki, rzuty i inne konkurencje indywidualne. Nazwa ta odnosi się do historycznego znaczenia oraz różnorodności konkurencji, wymagających wszechstronnej sprawności fizycznej.
- Brat mówił, że w jego drużynie przydałby się ktoś, kto mógłby skakać w dal, biegać na krótkich dystansach i rzucać piłeczką palantową. Tak się zaczęło, a ja się w tym szybko zakochałem – wspominał Buszta na łamach "Nowego Głosu Garwolina" w listopadzie ubiegłego roku.
Uczył cierpliwości i odpowiedzialności za siebie, swoje decyzje i treningi
Poprzez pierwsze starty wylał fundament pod dalszą aktywność fizyczną, a także motywację do rozwoju. Z czasem występy na stadionie zastąpił pracą trenera. W 1974 roku został instruktorem lekkoatletyki w klubie Wilga Garwolin. Na podstawie doświadczeń nabytych w czasie lat startów na stadionie wpajał zawodnikom własną filozofię sportu. Z entuzjazmem kształtował rozwój swoich podopiecznych, na pierwszym planie stawiając dyscyplinę i wytrwałość.
- Staram się uczyć młodzież, że najważniejsze to mieć zapał, ale i pokorę. Sukces nie przychodzi łatwo. Trzeba go wypracować – mówił.
Dla pana Stanisława praca trenerska jest czymś znacznie więcej niż samym prowadzeniem treningów. Sport w swoim założeniu powinien być przecież procesem wychowawczym, w którym niezbędne jest indywidualne podejście do każdego młodego zawodnika.
- Ważne, żeby dzieciaki wiedziały, że nie wszystko przychodzi od razu. Uczę ich cierpliwości i odpowiedzialności za siebie, swoje decyzje i treningi - wyjaśniał.
To właśnie poprzez takie podejście wychował wielu sportowców. Zapamiętali oni swojego trenera jako człowieka pełnego ciepła i zrozumienia, lecz także bardzo wymagającego, gdyż tylko taka postawa może determinować rozwój podopiecznych. Wychowankowie pana Stanisława przyznają, że to właśnie on nie tylko podniósł ich poziom sportowy, ale także wpoił cenne wartości, będące niezbędnymi w codziennym życiu każdego z nich.
Bywało, że praca trenerska wymagała wiele samozaparcia. Na początku przygody z trenerką jego codzienność determinowały brak odpowiedniej infrastruktury oraz skromne środki finansowe na prowadzenie działalności.
- Trenowaliśmy, gdzie się dało: na łąkach, na stadionach bez bieżni, korzystaliśmy z tego, co było dostępne – wspominał w listopadzie zeszłego roku.
Przez jego ręce przewinęło się ponad tysiąc młodych zawodników
Warunki egzystencji były tak trudne, że czasami bywały chwile, kiedy musiał sam finansować sprzęt sportowy oraz organizować dodatkowe środki na szkolenie młodych adeptów lekkiej atletyki.
Jednym z największych problemów w pracy trenerskiej Buszty był niedostateczny poziom rozwoju infrastruktury sportowej w naszym powiatowym mieście. Stadion, na którym trenowała młodzież, znajdował się na etapie permanentnej tymczasowości.
- Mamy tylko cztery tory, brak rzutni, skoczni - infrastruktura, która mogłaby wspierać rozwój młodzieży, jest niewystarczająca. Czasami czuję się, jakby sport był marginalizowany – opowiadał dla "Nowego Głosu Garwolina" z wyraźnym przejęciem.
Trener wielokrotnie wychodził do lokalnych władz z prośbą o dofinansowanie warunków treningu, lecz zazwyczaj jego starania trafiały na opór urzędników. Doszło do tego, że nie uczestniczył w spotkaniach traktujących rozbudowy stadionu. Odbierał to jako brak szacunku dla jego pracy oraz sekcji sportowej.
Tak czy inaczej, pozostał "na dworze królowej". Szukał rozwiązań dla przeciwności, będących hamulcem rozwoju sekcji lekkoatletycznej.
- Młodzież nie powinna cierpieć przez to, że brakuje pieniędzy czy że infrastruktura jest słaba. Moim zadaniem było stworzyć im takie warunki, aby mogli rozwijać swoje talenty, nawet jeśli wymagało to ode mnie większego wysiłku - wyznaje.
Oczywiście w ciągu 50 lat wiele w naszym powiatowym mieście w kwestii infrastruktury sportowej się zmieniło, niemniej trener uznaje, że podejmowane działania lokalnych władz nadal są niewystarczające.
Do najważniejszych życiowych dokonań trenera należy wprowadzenie mnóstwa młodych ludzi w świat sportu. W czasie swojej długoletniej pracy trenerskiej przez jego ręce przewinęło się ponad tysiąc młodych zawodników. Gros z nich zdobywało laury w czasie zawodów nie tylko lokalnych, ale także o randze ogólnopolskiej.
- Największą satysfakcję daje mi widok dzieciaków, które zaczynają od zera, a potem zdobywają medale, reprezentują nasze miasto na mistrzostwach. To coś, czego nie da się opisać - opowiadał.
Szanuje każdą osobę podchodzącą do treningu z systematycznością i zaangażowaniem
Wśród wychowanków Buszty znajdują się nie tylko zawodnicy, przywożący do miasta nad Wilgą medale, ale także nauczyciele, trenerzy i wszelkiej maści osoby związane ze sportem, którzy przejęli pałeczkę od swojego mistrza.
Pan Stanisław doczekał się także sukcesów na miarę międzynarodową. Wśród jego podopiecznych znaleźli się zawodnicy zdobywający nagrody na mistrzostwach Starego Kontynentu. Byli także reprezentanci naszego kraju, występujący na arenach globalnych.
- To ogromna duma, patrzeć na ich sukcesy. Wiem, ile pracy i wysiłku włożyli, a ja miałem przyjemność być ich przewodnikiem w tej drodze – mówił kilka miesięcy temu.
Oczywiście, nie każdy z jego podopiecznych odnosił wybitne sukcesy, niemniej trener ma wielki szacunek do każdego z nich. Według niego każda osoba podchodząca do treningu z systematycznością i zaangażowaniem zasługuje na uznanie. Choć to truizm, to jednak najważniejsze w całej przygodzie ze sportem, jest nie samo zdobycie medalu, lecz droga, którą każdy zawodnik pokonuje w czasie wchodzenia na szczyt.
Po półwieczu pracy z zawodnikami przed panem Stanisławem stanął dylemat traktujący sprawy porzucenia roli aktywnego trenera.
- Ta myśl pojawiała się już od dawna, bo każdy kiedyś musi powiedzieć sobie `stop`. Ale to niełatwe. Sport to moje życie - przyznaje.
Przez dekady jego codzienność determinowała aktywność wokół stadionu i młodzieży. W związku z powyższym decyzja o przejściu na emeryturę była bardzo trudna. Zaistniała sytuacja wiązała się także ze względami rodzinnymi. Stan zdrowia teściowej, nad którą trener razem z żoną musiał przejąć opiekę, pogorszył się, dodatkowo pojawiły się własne dolegliwości zdrowotne.
- Mam problemy z rwą kulszową, co sprawia, że coraz trudniej było mi nadążyć za tym tempem. To było potrzebne – mówił w jednym z wywiadów dla "Nowego Głosu Garwolina".
Nadal instruuje młodzież w swojej przygodzie ze sportem
Aktywność zawodową znacząco ograniczył, niemniej sportu całkowicie nie porzucił. Z ust prezesa klubu usłyszał propozycję objęcia funkcji opiekuna sekcji lekkoatletycznej. Stała się ona dla Buszty szansą na podtrzymanie kontaktu ze sportem i młodzieżą.
- To coś, co warto przemyśleć. Może nie będę już biegał na treningach, ale mogę pomagać z poziomu organizacyjnego, przekazywać swoją wiedzę, dzielić się doświadczeniem. Chciałbym, aby ta sekcja dalej się rozwijała, nawet gdy mnie już nie będzie – mówił z wiarą.
Przez ponad 50 lat pracy pan Stanisław czuje wielką satysfakcję ze swoich zawodowych osiągnięć. Na przestrzeni lat przyglądał się zmianom, jakim podlegał polski sport. Doświadczał licznych trudności w prowadzeniu sekcji. Bywało, że musiał funkcjonować w warunkach urągających pracy trenera.
- To była trudna, ale piękna droga. Każdy medal, każdy sukces, ale i każda porażka były lekcjami, zarówno dla moich zawodników, jak i dla mnie – opowiadał w listopadzie.
Z racji wieku jego misja trenerska się kończy, niemniej sport w jego sercu obecny będzie zawsze.
- Chciałbym, żeby młodzież wiedziała, że choć mnie już nie będzie na co dzień na stadionie, to zawsze jestem gotów służyć radą i wsparciem – mówił zadowolony.
Najważniejszą wartość, jaką trener wyciągnął z lekkiej atletyki, były wytrwałość i odporność na trudności. Zawsze wiedział, że przy ciężkiej pracy i determinacji pojawi się sukces.
Stanisław Buszta nadal wspiera działania Wilgi Garwolin. Pomimo że nie jest już obecny na każdym treningu, to jednak nadal instruuje młodzież w swojej przygodzie ze sportem. Angażuje się w liczne wydarzenia sportowe, nadal uczestniczy w ważnych momentach dla klubu.
Główne źródło: Archiwum "Nowego Głosu Garwolina" / "Kuriera Garwolińskiego"
fot. garwolin.pl
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.