Anna Stanisławska (pod tym nazwiskiem najczęściej jest wymieniana w literaturze, chociaż swoje dzieło poetyckie pisała jako Zbąska) urodziła się w rodzinie magnackiej. Stanisławscy herbu Pilawa wywodzili się z ziemi sieradzkiej, skąd przenieśli się na Ruś i Podole, potem zaś na teren dzisiejszego powiatu garwolińskiego. Urodziła się najpewniej w Maciejowicach. Jako mała dziewczynka po śmierci matki została oddana na wychowanie do klasztoru sióstr dominikanek, skąd do Maciejowic (wtedy Maciewic) wraca jako nastolatka. Przez całe życie jest osobą chorowitą, często poddającą się rozmaitym terapiom. Mimo trzech małżeństw nie doczekała się dziecka, chociaż była więcej niż raz w ciąży.
Dużo łez, trochę poezji, sporo grafomanii...
Wszystkie 77 trenów, na które podzielone jest jedyne zachowane jej dzieło, pamiętnik "Transakcya albo opisanie życia jednej sieroty przez żałosne treny od tejże samej pisane roku 1685", poświęconych jest opisom nieszczęść, które spadały na autorkę. Zastrzeżmy na wstępie: nie ma wątpliwości, że nie jest to wysokich lotów literatura. Podział na ośmiowersowe zwrotki jest chaotyczny, rymy kulawe i głównie gramatyczne. Na szczęście pani Anna wpadła na pomysł, żeby w wielu miejscach na marginesie rękopisu dodatkowo objaśniać, o co jej w gruncie rzeczy chodzi - inaczej rzeczywiście byłyby trudności ze zrozumieniem wielu detali. Łącznie wersów jest niemal 6000. Jednak nie w kunszcie autorki tu sprawa, a w oryginalności pomysłu. Pionierom się wiele wybacza. Docenić trzeba, że była pierwszą kobietą, która wzięła się za pisanie z ambicjami artystycznymi (albo przynajmniej pierwszą, której teksty znamy). Po wtóre zaś forma autobiografii intymnej, skoncentrowanie na osobistych doświadczeniach, a nie np. wojnach i działalności publicznej, była też zupełną nowością. Pomysł pisania trenów po samej sobie uznać też można za wysoce oryginalny. Może nieco przesadzają późniejsi badacze, doszukując się w opisach Stanisławskiej początków psychoanalizy w literaturze, ale rzeczywiście pewna umiejętność obserwowania ludzi i plastyczność ocen wydają się najsilniejszą stroną pisarki.
Małżeństwo z Warszewickim
Bo i rzeczywiście nie szczęściło się pani Stanisławskiej w życiu. Urodziła się w połowie XVII wieku. Jako nastolatkę wydano ją, wbrew woli, za Jana Warszyckiego. Jego ojciec, Stanisław, był wybitną postacią epoki, wojewodą mazowieckim, kasztelanem krakowskim i senatorem, człekiem dość barwnym. Już i o nim jednak opowiadano, że ostro traktuje swoje żony i chłopskich poddanych. Cecha ta uwydatniła się u Jana, który zalet ojca nie miał, za to był urodzonym sadystą i wariatem. Dodatkowo, jak się wydaje, również osobnikiem niezbyt lotnego umysłu: na weselu z Anną ojciec postawił przed nim oddzielnego dworaka, który ruchami czapki dawał sygnał Janowi, że trzeba się a to ukłonić, a to spełnić toast. Patrzył więc cały dzień na tę czapkę, a nie na żonę... Anna, z bezpiecznego już dystansu czasowego, pisała: ...boć cokolwiek tylko powie/ każdy widzi, że źle w głowie. Potem było już tylko gorzej. ...Mnie się coraz serce kraje/ widząc jego obyczaje/ Pomniąc słowa, że korona/ mąż jest, że nie jemu żona/ Leć tu nie korona droga/ chyba konfuzyja sroga/ Będzie coraz z Ezopowej/ polityki oraz mowy.... Ezopem nazywała męża, z racji na małomówność i kompletny brak urody, z którego słynął też grecki bajkopisarz. Przykładów "rozumu" małżonka przytacza całkiem sporo: a to chce jakieś chłopki na stosie palić, bo przez nie deszcz pada, a to do proboszcza ma pretensje, że przez niego akurat go pchły oblazły.
Wariat ganiał ją z nożem
Ale są też i opisy ataków okrucieństwa, z których tylko niewielką część udało się na szczęście doprowadzać do finału. Wedle relacji żony Warszewicki przestaje z chłopami, gania Annę z nożem, w czasie jej choroby przychodzi zmartwiony, że nie ma dobrego drewna na trumnę. I tak w koło Wojtek. W łożnicy z durnia też nie było pożytku, o czym Anna napisze w sposób zawoalowany, acz jednoznaczny: mąż, zamiast uprawiać małżeńską niwę, kontentował się onanizmem. Z niefortunnego małżeństwa udaje się Annie wyrwać za sprawą ustanowionego opiekuna w osobie Jan Sobieskiego, późniejszego króla. Stanisławska odsuwa się początkowo do klasztoru, sądowi kościelnemu tłumaczy, że ślub wzięła pod przymusem. Oczywiście uzyskanie unieważnienia małżeństwa było wówczas tak nieskomplikowane, jak i dzisiaj. Argumentowano, że ślub panna brała pod ojcowskim przymusem, choć pewnie zarzut, że mąż był wariatem, też by się obronił. Trudniej jednak było poustalać sprawy majątkowe. Te procedury były dość męczące, spór "na ostre" szedł praktycznie o każdy przedmiot.
Małżeństwa bez szczęścia
Drugim mężem był Jan Zbigniew Oleśnicki. Małżeństwo zaaranżował poczuwający się do opieki nad Stanisławską Jan III. Tym razem para była nieco bardziej dobrana. Wprawdzie o Oleśnickim mówiono, że rozpustnik i pierwszą żonę otruł, a wściekła rodzina Warszewickiego opowiadała o Annie najdziksze historie, ale po zsumowaniu małżeńskie równanie złożyło się chyba dość zgrabnie. Mąż realizuje się w służbie publicznej, cały wraca z sejmików i m.in. spod Chocimia. Idylla. Nie żyli jednak długo i szczęśliwie: po kilku latach Jan Zbigniew umiera na cholerę przywleczoną z tureckiej wyprawy. Jako dość młoda i zamożna wdowa jest ciągle łakomym kąskiem na rynku matrymonialnym. Początkowo Anna ceni sobie wolność, jednak w końcu, po trzech latach, ulega zalotom Jana Bogusława Zbąskiego z Bochotnicy koło Puław. Jednak i on umiera dość szybko, w 1683 roku, na zakażenie krwi. Ranę odniósł pod Wiedniem, nie chciała się, mimo starań medyków, zabliźnić. Czwarty raz Anna już, mimo stosunkowo młodego wieku, nie ryzykuje, pozostaje wdową i zajmuje się głównie gospodarstwem domowym i wylewaniem poetyckich żalów.
Hojna dobrodziejka zakonów
Maciejowice pod rządami Stanisławskiej miały się nienajgorzej. Wprawdzie, podobnie jak i inne ziemie, potężnie ucierpiały w czasach potopu, ale funkcjonowały tu i szpital (przytułek) i szkoła, czym nie każdy ośrodek mógł się pochwalić. Anna ufundowała też w 1681 roku kościół, co uważa się za początek odrębnej parafii maciejowickiej. Nie stroniła od wydatków na rozmaite instytucje kościelne: wydaje się, że finalizowała zakończenie budowy kościoła w Kurowie, była dobrodziejką karmelitanek warszawskich i szarytek. Mimo hojnych donacji w chwili śmierci posiadała Maciejowice z 14 wsiami Przewóz, Oronne, Polik, Oblin, Kochów, Uchacze, Strych, Godzisz, Komory, Podstolice, Domaszów (dziś Domaszew), Zakrzów, Samogoszcz, Bączki oraz folwarku Grocholka oraz kilka innych zespołów dóbr rozrzuconych po kraju.
Samotna śmierć poetki
Zmarła bezpotomnie między 14 października 1700 a 2 czerwca 1701 roku, najprawdopodobniej w Kurowie. Wraz z jej śmiercią wygasł ród Stanisławskich. Również na Janie Oleśnickim i Janie Zbąskim wygasły ich rody. W tym kontekście interesujące jest jej rozporządzenie testamentowe. Owoż nakazała dobra sprzedać a uzyskane pieniądze podzielić miedzy różne zakony, klasztory i fundacje kościelne. Uposażona została m.in. maciejowicka szkoła oraz pijarzy. Największymi dziedzicami byli zaś księżą misjonarze, którym ufundowała klasztor na lubelskim Żmigrodzie oraz przekazała parafię maciejowicką, którą przez kilka lat zarządzał warszawski proboszcz ks. Tarło. Mocno rozczarowana rodzina próbowała obalić testament, jednakże nie przyniosło to skutku.
Niemałą zagadką jest portret Anny zachowany w Muzeum Narodowym w pałacu w Wilanowie. W trakcie badań okazało się bowiem, że pierwotnie Stanisławska była na nim w barwnej sukni, uśmiechnięta i w małżeńskim czepcu. Dopiero potem obraz przemalowano, postarzając bohaterkę i dodając jej wszelkie atrybuty stanu wdowiego. Dwa inne portrety, już zdecydowanie z późniejszego okresu, znajdują się w kościołach u sióstr szarytek w Lublinie i w Dysie. Czytelnikom szerzej zainteresowanym tematem polecam książkę prof. Dariusza Rotta "Kobieta z przemalowanego portretu" |
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.