W dniach od 9 do 11 kwietnia tegoż 1617 roku władca stanął na zamku w Wilczyskach po sąsiedzku Żelechowa. O znaczeniu fortyfikacji informuje nas, datowane na rok 1632, dzieło Szymona Starowolskiego "Polonia, sive status Regni Poloniae descriptio" ("Polska albo opisanie położenia Królestwa Polskiego"), w którym czytamy: "pośród wszystkich szlacheckich dóbr zamek wilkowski zajmuje pierwsze miejsce pod względem wytwornej architektury; wszystkie inne w całej tej ziemi [stężyckiej] staroświeckim sposobem są zbudowane".
Miał albo polec, albo zasiąść na tronie na Kremlu
Właścicielem pałacu był Jan Gostomski herbu Nałęcz. W 1611 roku objął on urząd wojewody inowrocławskiego. Ten wzięty poeta do roku 1620 pełnił godność wojewody brzesko-kujawskiego. Był synem Hieronima Gostomskiego, wojewody poznańskiego, ewangelika, który z czasem został fundatorem klasztorów katolickich, a także znanej w całym kraju sandomierskiej szkoły jezuickiej, występującej do dziś jako Collegium Gostomianum.
W dniach od 9 do 11 kwietnia 1617 roku na zamku wojewodzińskim Gostomskiego w Wilczyskach rezydował królewicz Władysław Zygmunt Waza. Udawał się on na wojnę z Moskwą, aby odzyskać carską koronę. Dzięki tej wojnie Rzeczypospolita osiągnęła największy zasięg terytorialny w swoich dziejach. Asumptem do tego stały się wydarzenia z roku 1610, kiedy w następstwie klęski pod Kłuszynem 4 lipca 1610 roku, bojarzy rosyjscy - przedstawiciele wyższej szlachty feudalnej na Rusi i w Państwie Moskiewskim - obalili cara Wasyla IV Szujskiego wydając go Polakom, po czym carską koronę ofiarowali 15-letniemu polskiemu królewiczowi.
Młody Władysław Zygmunt Waza wyruszył z Warszawy 6 kwietnia 1617 roku. Brał pod uwagę, że do stolicy już nie wróci – miał albo polec, albo zasiąść na tronie na Kremlu. W drodze na Wschód odprowadzał go jego ojciec król Zygmunt III Waza, macocha Konstancja Habsburżanka oraz ciotka, zastępująca królewiczowi matkę, z którą ten był silnie związany, królewna szwedzka Anna Wazówna.
Naprzód msza była śpiewana de Spiritu Sancto
W towarzystwie Władysława podróżowały znamienite persony. Byli wśród nich: Bartłomiej Nowodworski - kapitan gwardii królewskiej, kawaler maltański, biegły w burzeniu murów ładunkami wybuchowymi, Andrzej Czarnecki - koniuszy królewski nadworny, burgrabia zamku krakowskiego, zwany "pierwszą szablą Rzeczypospolitej", Zygmunt Kazanowski – weteran spod Kircholmu, Gerard Denhoff - syn gubernatora Inflant, mistrz sztuki fortyfikacyjnej, Jakub Sobieski - komisarz królewski, przyszły ojciec króla Jana III, Adam Kazanowski - szara eminencja na dworze Władysława IV, przyszły marszałek nadworny i Jerzy Ossoliński - architekt polityki państwowej w czasie rządów Władysława IV, przyszły kanclerz wielki koronny.
Stanisław Kobierzycki, będący oficjalnym kronikarzem życia królewicza, pisał, iż po przebyciu karetami czterech dni drogi i "12 mil galijskich – taka jest odległość z Warszawy do Wilczysk – (...) Ich Królewskie Moście zostały wspaniale powitane i przyjęte przez pana tych ziem, Jana Gostomskiego, wojewodę".
Podróż zrelacjonował także diariusz wyprawy królewicza Jakub Sobieski. W swojej pracy pisał: "6 kwietnia. Z Warszawy wyjechał; naprzód msza była śpiewana de Spiritu Sancto, którą ksiądz arcybiskup sam śpiewał; on mu broń i chorągiew konsekrował, do broni go przypasował i benedykcję mu w drogę dawał; sam się królewicz chorągwi trzymał, którą za nim niósł chorąży jego Aleksander Humnicki. Przed mszą z bracią się pożegnał, a potem po mszy zaraz do batu [łodzi] szedł, gdzie go ćma ludzi wyprowadzała; wyprowadzał go ksiądz arcybiskup aż do Pragi; król z królową i z królewną i ze dworem aż do Wilczysk".
Król zaś jechał nazad do Garwolina, a do Lublina jechali z królewiczem
9 kwietnia królewicz stanął w Wilczyskach u pana Jana Gostomskiego, wojewody inowrocławskiego, który dał królewiczowi Władysławowi "sto piechoty". 11 kwietnia władca wyruszył w kierunku Okrzei. Król Zygmunt III wyprowadzał syna aż pod Żelechów, gdzie jak pisał Jakub Sobieski: "Tam dopiero zsiadłszy z karety, królewicz z płaczem upadł mu pronus [schylony] do nóg i potem pocałował go w nogi. Król go zaś, zdjąwszy czapkę, pocałował w głowę i przeżegnał, i bardzo płakał. On potem znowu mu do nóg upadł i potem mu rękę pocałował; z królową się żegnał i królewną, i potem ze wszystkim dworem, z płaczem okrutnie wielkim i swoim, i wszystkich. Król zaś jechał nazad do Garwolina, a do Lublina jechali z królewiczem: Mikołaj Daniłowicz podskarbi koronny, wojewoda inowrocławski [Gostomski], Krzysztof książę Zbaraski koniuszy koronny, Jakub Sobieski wojewodzic lubelski, Jerzy Ossoliński wojewodzic sandomierski, Paweł Działyński starosta bratiański, Humiński, Niszczycki, Krzysztof Charliński; piechoty dwieście, a sto pana wojewody inowrocławskiego".
Królewicz Władysław z powodu zniecierpliwienia wojną w Rzeczypospolitej i braku uchwalenia nowych podatków na wojsko nie odzyskał carskiej korony. Moskwicini wybłagali pokój, lecz Rzeczypospolita uzyskała wielkie województwa na wschodzie: smoleńskie, czernihowskie i siewierskie, a królewicz zachował stający ością w gardle kolejnym carom tytuł "obranego wielkiego kniazia moskiewskiego". Władysław IV Waza był formalnym carem Rosji w latach 1610–1613, a tytularnym do roku 1634.
W literaturze zachowała się informacja, iż zamek w Wilczyskach koło Żelechowa został zburzony przez Szwedów, pomimo braku jakichkolwiek wzmianek o walkach toczonych w tym regionie w latach 1655-1657. Tak czy owak, wiek XVII oznaczał upadek twierdzy, która nigdy nie została odbudowana. Jej pozostałości w terenie odnajdujemy do dzisiaj.
Główne źródło: Małgorzata Szczygielska, "Zamek wilkowski, czyli jak królewicz jegomość na wojnę jechał", "Zastawie i Ziemia Łukowska", zastawie-netau.net/zamek-wilkowski/

Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.