reklama

Pożar Żelechowa W 1880 roku. "Płomień wybuchnął w niedzielę, około godziny jedenastej wieczorem"

Opublikowano:
Autor: Michał Kurach

Pożar Żelechowa W 1880 roku. "Płomień wybuchnął w niedzielę, około godziny jedenastej wieczorem" - Zdjęcie główne

Pożar, jaki nawiedził Żelechów 11 lipca 1880 r., strawił pół miasta. Płomień przerzucał się na drugą stronę ulic i obejmował całe szeregi zbitych domów (Drzeworyt Arkadiusza Mucharskiego, "Biesiada Literacka", nr 240. z 25 lipca 1880 roku)

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Z powiatu garwolińskiego11 lipca 1880 r. połowę zabudowy Żelechowa strawił niszczycielski pożar. Żywioł oznaczał wielki dramat dla lokalnej społeczności. Szczęśliwie miasteczko szybko odbudowano.
reklama

Jeszcze do połowy XX wieku złowrogi ogień stanowił wielkie zagrożenie dla ludności miast i wsi. Co jakiś czas, w regionie gruchnęła wiadomość o strawieniu przez płomienie którejś z bliżej lub dalej oddalonych miejscowości. Na powyższy stan rzeczy wpływała w największym stopniu drewniana zabudowa, najczęściej kryta strzechą, która była dominująca w ludzkich osadach. Niekorzystnymi zjawiskami w ww. materii były także znaczne skupienie domostw wokół siebieniedostateczny poziom zabezpieczeń przeciwogniowych oraz słaby stan rozwoju i zaopatrzenia służby przeciwpożarowej.

Pożar, jaki wybuchł w 1880 r. w Żelechowie, nawet w odniesieniu do XIX-wiecznych żywiołów nawiedzających miasta i wsie, był niezwykle niszczycielski. W czasie pożogi większość zabudowy miasteczka strawił ogień. Pochłonął on dzielnicę południową, w znakomitej większości zamieszkałej przez Żydów. Pożar siał spustoszenie w okolicach ulic Kębłowskiej (dzisiaj Chłopickiego), Wołowej (obecnie Ludwika Pudły), Księżej i Zadybskiej (Romualda Traugutta). Żywioł pochłonął 150-letnią drewnianą synagogę. 

reklama

Żelechów, w stosunku do poniesionych strat, został stosunkowo szybko odbudowany – nie wszystkie ówczesne osady miały takie szczęście. W latach 1889-1894 przeprowadzono rozbudowę miejscowego kościoła parafialnego. W okresie od 1885 do 1900 r. wybudowano w miejscowości murowaną synagogę – Żydzi w mieście stanowili wówczas większość. 

Wielkość pożaru, jaki nawiedził Żelechów, odbiła się szerokim echem w całym regionie. O żywiole w obszernym artykule informował na swoich łamach "Kurjer Warszawski". Był on gazetą codzienną wydawaną w stolicy w latach 1821-1939. Redakcja sympatyzowała ze Stronnictwem Chrześcijańsko-Narodowym. Czasopismo w dobie dwudziestolecia międzywojennego stanowiło poczytny periodyk pośród urzędników państwowych, a także warszawskiej bohemy.

reklama

FRAGMENTY ARTYKUŁU O POŻARZE ŻELECHOWA – NUMER 155. "KURJERA WARSZAWSKIEGO" Z CZWARTKU 15 LIPCA 1880 ROKU

"Pożar Żelechowa jest nawet, jak dotąd, najznaczniejszym ze wszystkich"

 - "Onegdaj nad wieczorem doszła nas wieść o spaleniu się miasta Żelechowa, położonego w powiecie garwolińskim, gubernji siedleckiej.

W łaskawie nadesłanem nam piśmie rozpacznym głosem wołano o pomoc dla nieszczęśliwych pogorzelców.

I rzeczywiście – ze względu na cyfrę szkód i liczbę ofiar klęską dotkniętych, pożar Żelechowa jest nawet, jak dotąd, najznaczniejszym ze wszystkich.

Dlatego też w celu przeświadczenia się o właściwym stanie rzeczy pośpieszyliśmy natychmiast na miejsce – i oto jakie udało się nam zebrać o strasznej klęsce szczegóły".

reklama

"Dom kupił się tu do domu i wskutek tego właśnie ogień tak szybko zrządził olbrzymie zniszczenie..."

-  "Ażeby dać pojęcie o rozmiarze klęski, dość przytoczyć kilka cyfr, o ile można z urzędowego źródła zaczerpniętych.

Miasto Żelechów liczy 360 domów i przeszło siedem tysięcy ludności.

Z tego w ciągu czterech godzin spłonęło do szczętu 200 domów, mieszczących do 1000 rodzin, czyli przeszło 4000 ludności.

Straty, o ile dotychczas obliczyć można, wynoszą 300 tysięcy rubli.

Jak widać ztąd, w perzynę obróconą została większa połowa miasta.

Zgorzała dzielnica południowa, zamieszkała wyłącznie prawie przez starozakonnych (wyznawcy religii mojżeszowej – przyp. red.), niezmiernie zacieśniona.

Dom kupił się tu do domu i wskutek tego właśnie ogień tak szybko zrządził olbrzymie zniszczenie.... 

reklama

Płomień wybuchnął w niedzielę, około godziny jedenastej wieczorem, w domu jednego z zamożniejszych mieszkańców Hilla Szałasa, przy ulicy Kembłowskiej".

"Brakło wody, bo studnie miejscowe w kwadrans się wysuszyły"

- "Ogień znalazł wyborną karm` w drewnianym wysuszonym wskutek żarów materjale budowlanym i począł, pomimo że wiał niezbyt silny wiatr południowo-wschodni, trawić z niezmierną szybkością wszystko, co spotkał na drodze.

Płomień przerzucał się na drugą stronę ulic i obejmował całe szeregi zbitych domów.

Energiczny ratunek, prowadzony pod kierunkiem miejscowego burmistrza p. Dobrzyńskiego, i czasowo przebywającego w mieście budowniczego powiatowego p. Noskowa, nie wiele mógł poradzić.

Brakło wody, bo studnie miejscowe w kwadrans się wysuszyły – brakło rąk, bo izraelici prawie zupełnie walczyć z pożarem nie chcieli, zajmując się snadniej wynoszeniem własnych tylko ruchomości – brakło wreszcie narzędzi, haków, siekier i.t.p., a dwie sikawki miejscowe i kilka beczek nie były ani w drobnej części dostateczne.

Płomienie tymczasem szalały...

Garstka wyłącznie chrześcijańskich mieszkańców, która walczyła z pożarem, próżno usiłowała odciąć płomieniom komunikację z resztą miasta".

"Do stłumienia pożaru przyczyniła się przybyła z Trąbek straż ogniowa z sikawką"

- "Zanim, odstąpiwszy ogniowi na pastwę kilku zabudowań, zdołano zerwać dach z piątego lub szóstego domu, już płomienie były tuż – i niweczyły wszelkie usiłowania...

Pożar było widać bardzo daleko, bo o mil kilka.

Sobolew, Garwolin i okoliczne wioski były zaalarmowane olbrzymią łuną...

W walce z ogniem spłonęły olbrzymie sikawki i kilka beczek, wielu z ratujących odniosło mniej lub więcej znaczne uszkodzenia, a jeden nawet zabił się na miejscu, spadłszy z dość wysokiego dachu na głowę...

W rezultacie ogień zniszczył całą dzielnicę i doszedł aż do granicy miasta, z drugiej zaś strony zdołano go wreszcie opanować, dzięki tej tylko okoliczności, iż znajdowało się tu kilka murowanych budynków, których płomienie nie tak łatwo się imały.

W ten sposób ocalał duży piętrowy murowany bazar ze sklepami, kościół i inne znaczniejsze zabudowania.

Do stłumienia pożaru przyczyniła się sporo przybyła nad ranem aż z fabryki szkła Trąbek (o kilka mil odległych) tamtejsza straż ogniowa z sikawką, pod przewodnictwem p. Hordliczki.

O godzinie trzeciej rano pożar był już skończony.

Ludna przed chwilą, cztery tysiące ludności licząca część miasta, przedstawiała obszerne pole zgliszczów...".

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
logo