Walczymy o sprawiedliwy wyrok i o to, by sprawca został przykładnie ukarany

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: ok

Walczymy o sprawiedliwy wyrok i o to, by sprawca został przykładnie ukarany - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Z powiatu garwolińskiego- Dla mnie zlała się z otoczeniem - twierdził w sądzie Patryk P., oskarżony o śmiertelne potrącenie 13-letniej Magdaleny. W szczerość przeprosin nie wierzą rodzice dziewczynki. W Sądzie Rejonowym w Garwolinie ruszył głośny proces w sprawie śmiertelnego potrącenia 13-letniej dziewczynki na przejściu dla pieszych w Żelechowie. Na rozprawie pojawił się oskarżony oraz rodzice tragicznie zmarłej Magdaleny. Podczas składania zeznań nie brakowało łez i poruszających słów.
reklama

Śmiertelne potrącenie dziewczynki w Żelechowie

Do tragicznego w skutkach potrącenia 13-letniej dziewczynki doszło pod koniec sierpnia ubiegłego roku. Magdalena przechodziła przez jezdnię na oznakowanym przejściu dla pieszych, gdy uderzył w nią kierujący range roverem Patryk P. Pomimo natychmiastowego wezwania pogotowia i podjęcia walki o życie 13-latki, nie udało się jej uratować. Po przewiezieniu do szpitala stwierdzono zgon. Początkowo 25-latek został przesłuchany w charakterze świadka, ale po zabezpieczeniu monitoringu oraz złożeniu zeznań przez świadków prokurator zdecydował się przedstawić kierowcy range rovera zarzuty. Patryk P. został oskarżony o spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym. To czyn z artykułu 177 paragraf 2 Kodeksu karnego. Grozi mu za to kara od pół roku do ośmiu lat więzienia.

reklama

Dla mnie zlała się z otoczeniem. Doświadczam hejtu

W piątek (12 września) w Sądzie Rejonowym w Garwolinie ruszył proces w tej sprawie. Oskarżony, mieszkaniec powiatu łukowskiego, pojawił się w sądzie w asyście bliskiej osoby oraz adwokata. Wydawał się nieobecny i zamyślony, gdy czekał na korytarzu na rozpoczęcie procesu. Na sali rozpraw unikał wzroku rodziców tragicznie zmarłej Magdaleny. Po usłyszeniu aktu oskarżenia Patryk P. stwierdził, że nie przyznaje się do winy, po czym wygłosił oświadczenie.

- Chciałem zacząć od przeprosin. Przepraszam, ale nie byłem w stanie w ułamku sekundy zatrzymać pojazdu w tych warunkach. Półmrok, nieświecące latarnie, do tego oślepiające światła pojazdów jadących z naprzeciwka. Nie byłem w stanie zobaczyć nagle wchodzącej na przejście, ubranej na czarno osoby, która rozmawiała przez telefon. Rozglądałem się, jechałem z dozwoloną prędkością. Nie miałem szans na uniknięcie tego zdarzenia w tak krótkim czasie i w takich warunkach. Dla mnie zlała się z otoczeniem - rozpoczął w emocjonalnym tonie oskarżony. 

reklama

Patryk. P. zapewniał, że od razu po zdarzeniu wysiadł z auta i próbował pomóc dziewczynce. - Sam jestem ojcem dwójki dzieci i będę zmagał się z tym bólem do końca życia. Moja rodzina została zhejtowana, dostaję anonimowe pogróżki. Zastaję zapalone znicze pod bramą mojego domu. To jest tak, jakby ktoś chciał przestraszyć mnie i mogą rodzinę. Nie chciałem nikomu zrobić krzywdy - zakończył oskarżony. Pogróżki, które dostaje Patryk P., przypominają wycinanki i są pisane cyrylicą. Sprawa została zgłoszona na policję.

"Linia obrony, a nie szczere przeprosiny"

W szczerość przeprosin Patryka P. nie wierzą rodzice śmiertelnie potrąconej Magdaleny. - Był czas, kiedy sprawca mógł nas przeprosić i nie skorzystał z tej okoliczności. Ani zaraz po wypadku, ani do czasu pierwszej rozprawy, a minął już ponad rok. W związku z tym nie jest to żadna okoliczność łagodząca. Tak został pokierowany i w takim toku sprawy chce iść. Nie odebrałam tego jako szczere przeprosiny, a bardziej jako linię obrony - skomentowała słowa oskarżonego dla "Kuriera Garwolińskiego" matka Magdaleny, Aneta Kiliszek. - Walczymy o sprawiedliwy wyrok i o to, by sprawca został przykładnie ukarany - zapewniła nas 46-letnia kobieta. 

reklama

Po wygłoszeniu przez Patryka P. oświadczenia sąd przystąpił do przesłuchania rodziców Magdaleny. Pierwszy na pytania odpowiadał ojciec dziewczynki, Dariusz Kiliszek. O zdarzeniu dowiedział się telefonicznie od syna, po czym niezwłocznie udał się na miejsce wypadku. 

Widać było, że powrót pamięcią do tamtych wydarzeń, pomimo upływu czasu, sprawiał mu ogromny ból. Jego relacja z miejsca zdarzenia jest wstrząsająca.

 - Córka leżała na lewym boku. Z ust leciała jej krew. Miała otarcia na całej twarzy, nogach i rękach - mówił łamiącym się głosem 54-letni mężczyzna, po czym musiał na chwilę przerwać wypowiedź, a w jego oczach pojawiły się łzy. Jak przekonywał, jego córka doskonale znała miejsce, w którym doszło do tragicznego wypadku. Tę drogę przemierzała niemal codziennie.

reklama

 - To droga prowadząca do szkoły, jedna z głównych ulic w Żelechowie. Są tam oznakowane przejścia dla pieszych i znaki przy drodze. Madzia często chodziła tą drogą na treningi siatkówki, bo była dla niej najkrótsza i najbezpieczniejsza - zapewniał ojciec dziewczynki, po czym dodał: - Madzia była pełna życia, kochała zwierzęta. Chciała iść na medycynę. Tego dnia miała na sobie koszulkę swojego klubu, Sępa Żelechów.

"Nie miała szans"
Po Dariuszu Kiliszku zeznania złożyła jego żona, Aneta Kiliszek, która jako pierwsza z rodziny pojawiła się na miejscu wypadku.
 - Na miejsce zdarzenia biegłam, bo utworzył się korek i nie mogłam dojechać samochodem. Zobaczyłam, że jakaś kobieta udziela Madzi pierwszej pomocy. Moja córka leżała w kałuży krwi - relacjonowała matka śmiertelnie potrąconej 13-latki. 
Gdy padły te słowa ojciec tragicznie zmarłej dziewczynki nie potrafił opanować targających nim silnych emocji. Oparł ręce na blacie i ukrył w nich twarz. Jego ciało całe drżało.
- Córka dostała 20 dawek adrenaliny. Normą jest podanie 5 dawek. Dzięki temu została przywrócona delikatna akcja serca i oddech. Wtedy zdecydowano, że Madzia zostanie przewieziona na pobliskie boisko Sępa Żelechów, bo tylko tam mógł wylądować helikopter LPR. Gdy dojechaliśmy na miejsce, okazało się, że znów nie ma akcji serca i oddechu - kontynuowała pani Aneta. 
Z boiska dziewczynka została zabrana karetką do szpitala, gdzie stwierdzono jej zgon.
- Madzia ważyła niecałe 50 kg przy wzroście 170 cm. Była bardzo filigranowa, a samochód, który ją uderzył, był olbrzymi. Nie miała żadnych szans. Ciało mojej córki leżało na drugim skrzyżowaniu. Ok. 30-40 metrów od przejścia. Z tłumu usłyszałam, że córka w momencie potrącenia była na pasach dla pieszych - wyznała matka dziewczynki i dodała: - To miejsce jest teraz oznaczone. Zamontowaliśmy tam krzyż i palą się znicze. Krzyż jest umieszczony na tej wysokości, gdzie leżało ciało mojej córki. 
 Jak dodała, trykot Sępa Żelechów, który tego feralnego dnia, dziewczynka miała na sobie, został pochowany razem z nią. - To była jej ukochana koszulka. Na plecach był duży numer 13, a nad nim nazwisko - mówiła pani Aneta.
"Był w szoku i powtarzał, że jej nie widział"

Po rodzicach zeznania złożyli świadkowie zdarzenia. 

- To nie był jeszcze wieczór. Była taka szarówka. Zauważyłem, że dziewczynka zaczęła przechodzić przez przejście. Nastąpiło uderzenie. Ona przez chwilę leżała na masce samochodu, a później jakby wyleciała z tej maski i przeleciała kawałek. Upadła na drodze, tuż przed moim samochodem - relacjonował mężczyzna, który był naocznym świadkiem zdarzenia i wezwał pomoc. Z jego słów wynika, że gdy dzwonił pod numer 112, to oskarżony krzyczał, że nie widział dziewczynki i dopytywał, czy została do niej wezwana karetka.

- Nie widziałem, żeby dziewczynkę coś rozpraszało, ale później słyszałem, że rozmawiała przez telefon. Ja tego nie widziałem - przyznał świadek i dodał: - Była szarówka i to trochę mogło utrudniać widoczność, ale ja tę dziewczynkę zauważyłem. Do kontaktu pojazdu z dziewczynką na pewno nie doszło przy samym krawężniku. Ja bym ocenił, że była w połowie pasów. Nie wykonywała gwałtownych ruchów, po prostu szła. 

Następnie została przesłuchana kobieta, która udzielała dziewczynce pierwszej pomocy, jeszcze przed przyjazdem ratowników.

 - Widziałam dziewczynkę leżącą przed autem. Zebrał się już tłum ludzi. Wróciłam do auta po rękawiczki jednorazowe. Dziewczynka jeszcze żyła. Gdy udzielałam pierwszej pomocy, to słyszałam męski głos, który mówił, że jej nie widział. Ale nie wiem, kto wypowiadał te słowa - zeznała kobieta.

Potężny huk i pisk dziecka

Bardzo ważne dla sprawy mogą być zeznania koleżanki Magdaleny, która w momencie potrącenia była z nią na łączach telefonicznych.

 - Rozmowa toczyła się na Messengerze. Byłyśmy połączone we trzy. Magda wracała z meczu siatkówki i powiedziała mi, że będzie przechodziła przez pasy. Rozmowa była w trybie głośnomówiącym. Opuściła telefon, a po chwili usłyszałam wielki huk. Pytałam, co się stało, ale nikt nie odpowiadał. Usłyszałam głos jakiegoś pana, który zaczął przepraszać, że jej nie zauważył. Ten pan zaczął krzyczeć, żeby zadzwonić po karetkę - mówiła 16-latka.

Nie mniej wstrząsające są zeznania kolejnego świadka w sprawie, kobiety, która mieszka w pobliżu miejsca wypadku. 

- Tego dnia było gorąco, więc miałam zamknięte okna. Pomimo tego usłyszałam potężny huk, połączony z krzykiem. To był pisk dziecka. Wyrwało mnie to z miejsca, bo mój syn długo nie wracał ze spaceru. Od razu wybiegłam z domu - wspominała wyraźnie poruszona, łamiącym się głosem kobieta. Jak przyznała, po wyjściu na ulicę była zdziwiona, bo samochód stał daleko od miejsca, w którym leżała dziewczynka. 

Kobieta zeznała, że jedna z osób powiedziała jej, że potrącona została Magda Kiliszek, córka Darka. Te słowa po raz kolejny doprowadziły do łez ojca tragicznie zmarłej dziewczynki. Kobieta dopytywana przez sąd o przebieg zdarzeń doprecyzowała, że najpierw słyszała huk, a później odgłos hamowania. - To był taki pisk opon - dodała i przyznała, że na ulicy, przy krawężniku, widziała też leżący telefon.</pomóżcie>

Odroczenie sprawy

W piątek sąd zdążył przesłuchać jedynie ośmiu z piętnastu wezwanych na ten dzień świadków. W związku z tym prowadzący sprawę sędzia zdecydował się odroczyć przesłuchania do 12 listopada br.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
logo