Małgorzata Świątkiewicz-Sobiecka na zdjeciu w środku
Kurier Garwoliński: Skąd pomysł na firmę odzieżową?
Małgorzata Świątkiewicz-Sobiecka: Firmę o takim samym profilu działania założyli w 1995 roku, w Pilawie, moi rodzice. Obok stacji kolejowej wynajmowali oni wówczas pomieszczenia od GS-u. Zapotrzebowanie było tak duże, że aby zrealizować wszystkie zamówienia, potrzebne były dodatkowe pomieszczenia. Dlatego w 2001 roku założyłam swoją filię pod Warszawą. Potem powstała filia córka w Górznie.
KG: Najpierw Warszawa, potem Górzno?
MS: Właściwie to ściągnął nas wójt gminy Górzno, Waldemar Sabak. Mieścił się tu zakład krawiecki, który upadł. Pomieszczenia były przystosowane pod tego typu działalność, więc stanęliśmy do licytacji. Zakupiliśmy maszyny i wynajęliśmy ten lokal. Firma się rozrastała, pracowników przybywało, zaczęliśmy pracować na dwie zmiany. Wtedy wójt gminy zaproponował nam budowę własnej firmy. Początkowo podchodziliśmy do tego tematu bardzo ostrożnie, ponieważ myśleliśmy o lokalizacji bliżej Warszawy. Tam mieszkaliśmy a dojazd do oddalonego o osiemdziesiąt kilometrów zakładu bywał męczący. Ale Górzno w jakiś taki niezwykły sposób mnie urzekło… Poza tym mogliśmy liczyć na duże wsparcie władz lokalnych. Zupełnie odwrotna sytuacja była w powiecie piaseczyńskim, gdzie początkowo mieliśmy budować firmę. I to chyba przechyliło szalę ostatecznie. Kupiliśmy od gminy działkę i rozpoczęliśmy budowę. Wiązało się to z przeprowadzką całej rodziny, więc rewolucja totalna (śmiech). W 2004 roku firma została przeniesiona z Pilawy, spod Warszawy oraz z budynku wynajmowanego w Górznie. I od tamtej pory działamy w jednej lokalizacji, co bardzo ułatwiło nam pracę.
KG: Przedsiębiorstwo Konfekcyjne Emma. Skąd się wzięła nazwa firmy?
MS: Emma – to właściwie nic odkrywczego. Są to pierwsze litery imion: moje i moich dzieci. To mama jest taka sentymentalna (śmiech).
KG: Czyli cała rodzina jest zaangażowana w tę firmę?
MS: Tak. Założyli ją moi rodzice, którzy w tej chwili są na emeryturze, ale średnio raz na dwa miesiące, jak to mówimy, audytują nas. Mąż zajmuje się sprawami technicznymi – zakupy, remonty, maszyny. Córka zajmuje się promocją marki w Internecie. Syn jest informatykiem i również nam pomaga. Młodsza córka dopiero studiuje –rachunkowość i finanse; mam nadzieję, że w przyszłości trochę mnie odciąży.
KG: Czy były momenty zwątpienia?
MS: Kryzysy się pojawiają. To jest taka sinusoida; raz lepiej, raz gorzej. Do tego po prostu trzeba się przyzwyczaić i zawsze trzeba być na to przygotowanym. Plany działania firmy nie mogą się skupiać na najbliższych dwóch latach, te plany muszą być określone na co najmniej pięć, dziesięć lat do przodu. To musi być konkretna wizja rozwoju.
.jpg)
KG: W jaki sposób firma się rozwijała?
MS: Po pierwsze powstał budynek, bardzo nowoczesny, ze znakomitym przygotowaniem technicznym. Druga sprawa to inwestycje w technologie. Kiedy przenosiliśmy zakład, pracował u nas jeden konstruktor, który rysował projekty na papierze. Obecnie są to cztery osoby i cztery stanowiska komputerowe z najnowocześniejszym oprogramowaniem. To jest zupełnie inna jakość pracy, inne tempo pracy. Gdybyśmy tego nie zrobili, po prostu by nas nie było. Kiedyś przygotowywaliśmy około dwudziestu modeli rocznie, teraz dwadzieścia modeli przygotowujemy w ciągu miesiąca. Poza tym, że nie mamy automatycznej krojowni, zakład jest na światowym poziomie. Przychodzą do nas klienci z trudnymi zleceniami, których inne firmy nie chciały się podjąć. Bez wsparcia technologicznego byłoby to niemożliwe; to pozwoliło nam utrzymać się na rynku.
KG: Ile osób zatrudniacie?
MS: Obecnie zatrudniamy około dziewięćdziesięciu osób.
KG: Co dokładnie produkujecie i gdzie to sprzedajecie?
MS: Mamy dwa profile. Jeden jest związany z usługami – świadczymy usługi różnym markom, różnym firmom. Szyjemy dla niemieckich, francuskich, ale też dla polskich firm. My robimy do tego konstrukcję, stopniowanie, przeszycia, całe przygotowanie produkcji. To jedna forma, druga to nasza marka, która powstała osiem sezonów temu. Vittoria Giovani to marka produkująca odzież w dużych rozmiarach. Powstała aby zdywersyfikować ryzyko sezonowości, ponieważ zamówienia często przychodzą falami; są okresy, kiedy tych zleceń jest mniej. Przy tak dużej załodze trudno nam było tę sezonowość przetrwać. Dlatego pojawił się pomysł stworzenia własnej marki i sprzedawania jej w tych momentach, kiedy następuje spadek zamówień. I jak na razie marka się sprawdza, odzież Vittoria Giovani kupują klienci z całej Europy, ale również z Australii i Kanady. Znakomicie działa sklep internetowy, co jest dużą zasługą mojej córki. Od niedawna działa również sklep stacjonarny.
KG: Dlaczego akurat plus size?
MS: Mamy klientów, z którymi współpracujemy prawie dwadzieścia lat, dla których produkujemy bluzki w dużych rozmiarach. Dzięki wieloletniej współpracy nabraliśmy dużego doświadczenia konstruktorskiego jeśli chodzi o dużą sylwetkę. Poza tym na rynku odzieżowym rzeczywiście jest problem z dużymi rozmiarami. Dlatego pomyślałam, że trzeba spróbować. I tak się zaczęło.
@@@
KG: Marka jest młoda, a już macie na koncie duży sukces…
MS: W tamtym roku Polska Akademia Mody przyznała nam statuetkę TOP MODA – nagrodę za wysoką jakość i modne wzornictwo. Dla nas to jest ogromne wyróżnienie. Firm, które produkują odzież w dużych rozmiarach jest sporo. Poza tym istnieją one na rynku znacznie dłużej. Tymczasem taka nagroda dla nas… Byliśmy zaskoczeni. Dopiero później zrozumieliśmy dlaczego to nam przyznano statuetkę. Oferujemy bardzo duży asortyment. W naszej kolekcji znajdują się sukienki na każdą okazję, tuniki, bluzki, spodnie, spódnice, odzież do pracy wpisującą się w korporacyjny dress code, stroje wizytowe. U nas każda klientka znajdzie coś dla siebie.
.jpg)
KG: W jaki sposób doskonalicie się w aktualnych trendach modowych?
MS: Jeździmy na targi poznańskie. Dwa razy do roku jeździmy na szkolenia z trendów. Staramy się w tych trendach zaproponować coś naszym klientkom. Staramy się dbać o to, żeby w naszych kolekcjach były takie must have sezonu. Nie jest to łatwe bo duża sylwetka rządzi się swoimi prawami i nie da się skopiować malutkiej rzeczy w rozmiarze 36 do rozmiaru 60. Potrzeba dużego doświadczenia konstruktorskiego i wizji projektanta, który wie co zrobić, żeby ta duża sylwetka dobrze wyglądała.
.jpg)
MS: Projektowanie to jest wspólna działka. Korzystamy z usług tak zwanych freelancerów, którzy przygotowują propozycje na każdy sezon. My z tych propozycji zawsze coś wybieramy. Sami również projektujemy. Latem w naszej kolekcji znajduje się około stu projektów, sezon jesień-zima to około pięćdziesiąt propozycji. Nie jest tego na tyle dużo, żeby dało to możliwość zatrudnienia projektanta na stałe.
KG: Jaki jest Pani zdaniem przepis na sukces? Co jest składową sukcesu Waszej firmy?
MS: Mój przepis na sukces? Trudne pytanie. Na pewno dużo zaangażowania, wizji na przyszłość, reagowania na zmieniającą się rzeczywistość, modyfikacji tych planów. To też grupa osób, z którą się pracuje. Ja ze swoją załogą jestem od lat i wspólnie pracujemy na sukces firmy, często kosztem dużych wyrzeczeń, dużego wysiłku. Dlatego staram się doceniać pracowników poprzez zaplecze socjalne, dodatkowe ubezpieczenie. Mamy też plany utworzenia dodatkowej emerytury dla pracowników. Może w przyszłym roku się uda. Ja podejmuję strategiczne decyzje, ale każdy wie co ma robić, nawet jeśli wyjadę. Dziesięć lat temu wdrożyliśmy System Zarządzania Jakością, to też jest cząstka sukcesu.
KG: Plany i marzenia?
MS: Plany ciągle są realizowane. Ciągle coś trzeba usprawnić, zmodyfikować. Cały czas widzimy potrzeby w firmie. Ta droga jest już wytyczona przez pryzmat wielu lat pracy. Na pewno chciałabym żeby marka się rozwijała, żeby była coraz bardziej rozpoznawalna, stawała się porządną przeciwwagą dla zleceń. Nasza marka to priorytet na przyszłość. Inwestowanie w załogę, to kolejna bardzo istotna sprawa. Mam nadzieję, że firma będzie na tyle dobrze prosperować, że będziemy mogli jeszcze bardziej docenić naszych pracowników.
KG: A ja mam nadzieję, że wszystkie te plany i marzenia uda się zrealizować. Dziękuję za rozmowę.
MS: Dziękuję.
reklama