reklama

Jerzy Przychodzeń - przyjaciel młodych

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Jerzy Przychodzeń - przyjaciel młodych - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Z GarwolinaKiedy poznałem księdza Jerzego miałem 8 lat. Pamiętam jak dziś ten dzień, w którym z dziecięcym zainteresowaniem obserwowałem zmiany w lokalnej społeczności. Ksiądz biskup Zbigniew Kiernikowski posłał na naszą marianowską parafię niewysokiego, uśmiechniętego, pełnego entuzjazmu kapłana, który często podkreślał, że nie ma doświadczenia w prowadzeniu parafii, gdyż do tej pory nie piastował nigdy urzędu proboszcza...
reklama



Niejednokrotnie śmiał się, że jest najmłodszym proboszczem w diecezji. Może dlatego tak pokochał pracę z młodzieżą, której byłem świadkiem i częścią.

Jednym z pierwszych pomysłów młodego proboszcza było utworzenie parafialnej scholii i poszerzenie składu ministrantów. Pamiętam, że stanąłem wtedy przed poważnym dylematem – co wybrać, którą drogą pójść. Ostatecznie zdecydowałem się na wstąpienie w szeregi scholii. Tej decyzji nigdy nie żałowałem, nie żałuję i nie będę żałował. To wtedy po raz pierwszy bliżej zetknąłem się z otwartością, zapałem i radością księdza Jerzego. Przyciągał do siebie tłumy młodych ludzi.

Pierwsza próba scholi
Pierwsza próba scholii zgromadziła dziesiątki młodych parafian z Marianowa w różnych grupach wiekowych. Na kolejnych próbach ćwiczyliśmy coraz to nowe pieśni, śmialiśmy się i budowaliśmy wspólnotę. Wtedy myślałem, że chodzi tylko o śpiewanie w kościele. Dziś rozumiem, że celem księdza Jerzego było zbudowanie wspólnoty, która będzie ze sobą na dobre i na złe. Myślę, że udało się to z nawiązką. My mogliśmy liczyć zawsze na księdza, a ksiądz mógł liczyć na nas. Próbą generalną tego, co udało się stworzyć była śmierć Martynki – jednej z naszych scholanek. Wspólnota dała radę. Schola funkcjonuje do dziś uświetniając tygodniową i niedzielną Eucharystię.

To co zawsze ceniłem w księdzu Jerzym było odpowiednie poczucie humoru. Niejednokrotnie wchodziłem z nim w żartobliwą polemikę i zawsze musiałem uznać wyższość kunsztu mistrza, którego dowcip był niepowtarzalny. Ksiądz Jerzy budował w ten sposób relacje z wieloma osobami. Czy tracił przez to na swoim autorytecie? Wręcz przeciwnie! Swój autorytet budował właśnie na otwartości.

Był życzliwym człowiekiem

Jerzy Przychodzeń był człowiekiem życzliwym. Nie bał się pogratulować, pochwalić czy docenić. Nie zawsze musiały być to górnolotne słowa, chociaż te też bardzo często się zdarzały. Do końca życia w głowie będzie dźwięczało mi ,,ulala”, wypowiadane z podziwem dla naszej scholii. Ksiądz Jerzy cieszył się, że ma wokół siebie orszak ludzi, którzy chcą służyć Bogu. Modlił się za nas i błogosławił nam.
@@@
Z pełną mocą mogę powiedzieć, że ksiądz Jerzy Przychodzeń to wychowawca całego pokolenia marianowskiego ludu. Wychowywał nas – młodych bezinteresownie. Na szkolnych katechezach pokazywał nam nie tylko świat boski, ale i współczesny. Nie bał się mówić niewygodnych rzeczy i z nami dyskutować. To dzięki niemu wielu z nas jest tu gdzie jest. To on ukształtował nasz światopogląd. Zarażał nas nie tylko wiarą, ale pasją do piłki nożnej. Jego ukochany klub – Juventus Turyn na co drugiej katechezie odmieniany był przez wszystkie przypadki.

Miał w sobie światło Ducha Świetego
Dlaczego młodzi pokochali swojego proboszcza? Odpowiedź jest prosta – nie dało się go nie kochać. Miał w sobie to coś, to światło Ducha Świętego, dzięki któremu trafiał do wszystkich – do introwertyka i ekstrawertyka, do piłkarza i koszykarza, do baletnicy i śpiewaczki, do nieśmiałego i otwartego, do biednego i bogatego… Dla niego nie liczyło się to kim był każdy z nas, ważne było to byśmy zmierzali w dobrą stronę.

Prywatnie niejednokrotnie powtarzał mi bym był odpowiedzialnym mężczyzną. Choć dla wielu może wydawać się to książkowym frazesem to zupełnie tak nie było. Księdza Jerzego zawsze chciało mi się słuchać, bo za każdym razem potrafił przedstawić tę samą rzecz z kilku różnych perspektyw.

Kiedy pod koniec czerwca br. odbyło się pożegnanie ukochanego proboszcza duży udział brali w nim ludzie młodzi. Jest to doskonałym podsumowaniem posługi kapłana. Każdy kto tylko mógł przyszedł w to niedzielne przedpołudnie aby go pożegnać. Nikt wówczas nie spodziewał się, że dla wielu z nas będzie to prawdopodobnie ostatnie pożegnanie. Kolejnego dnia po uroczystości, miałem okazję jeszcze raz porozmawiać z księdzem Jerzym. Powiedział mi wówczas coś, co uważam za podsumowanie powyższych słów - ,,Marcin, pewna atmosfera i sytuacje nie są do powtórzenia”.

Ksiądz Jerzy często używał sformułowania ,,to trzeba sobie jasno powiedzieć”. A więc TRZEBA SOBIE  JASNO POWIEDZIEĆ, że ksiądz Jerzy Przychodzeń był kapłanem, który wychował setki młodych ludzi z parafii Marianów. Księże proboszczu – DZIĘKUJEMY!

Marcin Romanowski

reklama
reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama
logo