reklama
reklama

Materiały muszą być ciepłe, przyjazne i miękkie

Opublikowano:
Autor:

Materiały muszą być ciepłe, przyjazne i miękkie - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Z GarwolinaTworzy rzeczy nietypowe, jedyne w swoim rodzaju, wykonywane ręcznie. Stara się, aby tradycyjne rękodzieło nie zanikło. Monika Goliszewska robiła jaja Fabergé, haftowała serwetki richelieu. Szyje skrzaty, a jej najnowszym pomysłem są zawieszki dla niemowlaków.
reklama

Zaczęło się od dekoracji i ozdób. Pierwsze prace traktowały przyrody zgodnie z ówczesną modą pt. "natura, mech i szyszki".

- Początki mojej działalności artystycznej miały miejsce, gdy moje dzieci chodziły do szkoły. Pojawiały się konkursy prowadzone cyklicznie na Boże Narodzenie. Dzieci wykonywały różne rzeczy, więc ja jako mama dzieciakom pomagałam. Małymi kroczkami szło to do przodu, z czasem sama zaczęłam robić dekoracje na Boże Narodzenie i Wielkanoc – wspomina.

Z czasem zaciekawiły ją rzeczy z jaja strusiego. Gdzieś na Facebooku, tudzież Instagramie podejrzała kobiety, które robiły jaja Fabergé.

reklama

Monika Goliszewska: 

- Zaczęłam robić jaja wycinane, początkowo były to jaja gęsie, strusie i kurze. Wycinałam tzw. jaja ażurowe. Tworzyłam z nich stroiki. To było coś ciekawego, ludzie na naszym terenie nie widzieli takich ozdób, nikt tego nie robił. Czasem ktoś próbował mnie naśladować. Trzymanie wydmuszki jaja i wiercenie w niej wymaga delikatnej ręki. To nie jest zadanie dla każdego. 

Z roku na rok próbowała robić coś nowego. Jeździła po kiermaszach, potem był pomysł, żeby założyć stronę na Facebooku ze swoimi pracami.  

- Chciałam pokazać społeczności, że można tworzyć rękodzieło, tak aby ono nie zanikło. Starsze panie jeszcze robiły na drutach, ale młodzież już od tego odchodziła. Powiedziałam sobie, że warto by było podtrzymać piękną tradycję rękodzieła – opowiada mieszkanka Maciejowic.

reklama

Cały czas szuka nowych pomysłów - jajka, skrzaty, a teraz zawieszki dla maluszków

Wyszywała serwetki haftem richelieu. To był początek. W tym czasie urodziła się jej córka Ola. 

Monika Goliszewska: 

- Myślę, że jest bardzo ważne, aby pokazywać to szerszej społeczności, bo inaczej rękodzieło zaginie. Dzisiaj zapomina się, że kiedyś trzeba było wszystko wykonać ręcznie. Babcie ręcznie dziergały sweterki, skarpetki czy rękawiczki. Od pewnego czasu widać, że moda na rękodzieło wraca. Ludzie szukają czegoś nietypowego, jedynego w swoim rodzaju, wykonanego ręcznie, a nie masowej produkcji gdzieś za granicą. Teraz na rynku jest wszystko, ale ludzie szukają perełek.

Sprzedawała dużo szkatułek na prezent w podziękowaniu za staż pracy lub paniom nauczycielkom za naukę dzieci. Na prośbę Urzędu Gminy robiła kompozycje z jajem strusim. I tak powoli rozkręcała swoją działalność.

reklama

- Bardzo lubię przy tym siedzieć. Zamykam się i zapominam o troskach dnia codziennego. To mnie nie męczy, a jest odskocznią od codzienności. Robię to, bo lubię. Mogę tego nie sprzedać, ale jak to wykonam, wtedy się tym cieszę. Jestem zadowolona, że komuś moja praca się podoba – opowiada.

To jest działalność stricte hobbystyczna. Pani Monika jeździ po kiermaszach i festynach dla rękodzielników. One są zwolnione z jakichkolwiek opłat.

Monika Goliszewska: 

- Podchodzę trochę pod działalność nierejestrowaną. Od czasu do czasu sprzedaję swoje prace, przeważnie przez Internet. Pracuję cały rok, a po kiermaszach jeżdżę tylko przed Bożym Narodzeniem i Wielkanocą. Na Boże Narodzenie szyłam skrzaty. Na Wielkanoc robiłam jaja ażurowe. Jak dziewczyny organizowały kiermasz w Maciejowicach, wystawiłam swoje rzeczy i tak powoli z roku na rok to się rozwijało. Były Dni Maciejowic, Dni Dęblina i różne okoliczne imprezy.

reklama

Zaczęła około 20 lat temu, jak dzieci poszły do szkoły. Jeszcze nie była świadoma, jak daleko to zajdzie, że tak ją to wciągnie.

- Człowiek się rozwija, szuka czegoś nowego. Coś zobaczy, próbuje swoich sił i jest ciekawy czy to wyjdzie. Cały czas szukam nowych pomysłów, Były jajka, skrzaty, a teraz robię zawieszki dla maluszków, dla noworodków, do łóżeczka. Dekoracje na ścianę, kocyki, wszystko, co jest potrzebne niemowlakom. Taka wyprawka – mówi z zadowoleniem.

Aby wykonać skrzata od podstaw potrzeba dużo ręcznej pracy

Teraz jest na etapie zmieniania strony internetowej, przechodzenia na inny asortyment. Oczywiście nie rezygnuje z cyklicznych imprez związanych z Bożym Narodzeniem czy Wielkanocą, ale chce się nastawić na pracę dla dzieciaków.

Monika Goliszewska: 

- Jestem całkowitym samoukiem, ukończyłam rachunkowość. Zainteresowania artystyczne  przejawiałam od najmłodszych lat. Pewnie odziedziczyłam je po linii dziadka, od strony mojej mamy. Dziadek był taką złotą rączką, córka też malowała obrazy. Mąż rzeźbił w szkole, tylko potem poszedł do pracy i zajął się czymś innym. W rodzinie mamy też były osoby o artystycznej duszy.

Aby wykonać skrzata od podstaw potrzeba dużo ręcznej pracy. Pani Monika robi to etapami, przyszykowuje np. nogi i wykonuje je dla 10 krasnali.

- Później szyję spodenki, czapki i rękawiczki. Dopiero później, jak mam robić konkretnego skrzata, to go wiążę i składam. Trudno stwierdzić, ile zajmuje wykonanie jednego krasnala, dwie - trzy godziny na pewno. To zależy, czy skrzat jest siedzący, czy stojący na nogach, bo przy stojących jest więcej pracy. Trzeba nogi skręcić, poszyć buty, spodnie i kurtki – opowiada.

Nigdy rękodzieło nie odzwierciedla ilości godzin włożonych w pracę. Nie można zarobku, przełożyć na czas wykonania i materiały – rzadko otrzymuje się adekwatne wynagrodzenie. Przynajmniej nie na terenie wiejskim.

Monika Goliszewska: 

- Nie każdy rękodzieło też docenia. Jakby ktoś zobaczył, ile godzin na to potrzeba, to wówczas może by docenił. Aby policzyć trzy godziny na skrzata plus materiały, trzeba by krasnala wycenić na 80 zł, ale wówczas nikt tego nie kupi. Godzina pracy kosztuje, niezależnie czy wykonuje się ją w domu, czy u pracodawcy w firmie.

Materiały zakupuje polskie, u rodzimych producentów. Zamawia je przez Internet. To jest najszybsza i najtańsza metoda.

 - Nie jeździ się wówczas po sklepach i nie szuka towarów, bo się ich zazwyczaj nie znajdzie. Sklepy z materiałami są dzisiaj bardzo ubogie, gdyż obecnie ludzie nie szyją, tylko kupują gotowe rzeczy – żali się rękodzielniczka.

Czasami wpadnie jej w oko oryginalny wzór, ale nie chce nikogo naśladować 

Skrzaty szyje z futerek, żeby były bardziej okazałe. Tkaniny są wypełniane kulką hipoalergiczną typową dla dzieci, aby ich nie uczulały.

Monika Goliszewska: 

- Nabywam je z atestem od pana, który ma specjalny zakład. Materiały są polskie, plusze miękkie w dotyku, bo to są w końcu maskotki dla dzieci. One się nimi bawią, więc wszystko musi być ciepłe, przyjazne i miękkie.

Boże Narodzenie jest takim czasem, kiedy ludzie patrzą na ozdoby inaczej. Robią zakupy i chcą mieć dekoracje – choinkę, a pod nią skrzata. Naszła też moda na krasnale, każdy chce je mieć, bo fajnie wyglądają pod choinką przy prezentach.  

- Od jakiegoś czasu prowadzę warsztaty w Domu Kultury w Maciejowicach. Kiedyś prowadziłam takie warsztaty także w Damianowie. Raz zostałam zaproszona do Korytnicy na imprezę z panem Woźniakiem. W Maciejowicach moje warsztaty odbywają się cyklicznie. Pani dyrektor stwierdziła, żebyśmy to robili dwa razy w miesiącu dla dzieci. Kiedyś warsztaty robiłam dla pań + 50, ale z braku budżetu i innych rzeczy zostały zakończone - wspomina.

Od ośmiu lat szyje skrzaty. Wykonała ich ponad 100. W jednym roku mniej, w drugim więcej, zależy, jaki jest popyt.

Monika Goliszewska: 

- Zauważam, że coraz więcej osób szyje. Mamy, które siedzą w domu i wychowują dzieci, często zaczynają szyć, wystawiają swoje prace i grono rękodzielników się poszerza. Powstają grupy rękodzielnicze. Tam dziewczyny wrzucają swoje rzeczy, konkurencja na tę chwilę jest duża.

Wyszukuje materiały, a później próbuję coś tworzyć. Czasami wpadnie jej w oko jakiś oryginalny wzór, ale nie chce nikogo naśladować. Zawsze ma swój własny pomysł.

- Zachęcam do udziału w warsztatach. Prowadzone są dwa razy w miesiącu. Można wchodzić na stronę naszego GOKU-u. Dzieci uczą się nowych rzeczy. Ostatnio szyliśmy dynie, robiliśmy zawieszki na choinkę, przed Bożym Narodzeniem będziemy szyć skrzaty. Z warsztatów każde dziecko wychodzi z gotową pracą. Niektóre dzieci to wciąga i chcą przychodzić – zachęca.

Współpracuje z panią, która robi na szydełku. To koleżanka z Paprotni, z rejonu lubelskiego. Wciągnęła ją kilka lat temu, bo razem chodziły do szkoły.

- Jesteśmy na etapie nowych rzeczy, które nie są jeszcze wystawione na nowej stronie. Moje prace można znaleźć na Bobasowe Love - teraz wszystko dla bobasa. Młode matki szaleją na punkcie swoich dzieci i wiele takich rzeczy kupują – kończy rękodzielniczka z Maciejowic.
























@@@
Zdjęcia: archiwum prywatne artystki

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama