A ma ich niemało. Uczniowie z drugiej klasy wysłuchali najpierw historii powstania idei herbów. - Były przekazywane dziedzicznie. Kiedy będziecie patrzeć na białe punkty na dzisiejszych herbach, to znaczy, że kiedyś były tam elementy ze złota lub srebrne - mówiła pani Lempkowska.
A jak to było z garwolińskim herbem? Czy wszyscy nasi czytelnicy znają legendarną postać rycerza o imieniu Garwolino? - Podobno rycerz Garwolino osiadł na ziemi i, mając prawa do niej za swoją odwagę, nadał jej nazwę od swojego imienia. Miało to miejsce w około 1386 roku. Kiedy osada była już na tyle bogata, nadano jej prawa miejskie w około 1423 roku i zmieniono nazwę na Garwolin. Miasto jednak nie miało herbu - mówiła bibliotekarka.
@@@
Rycerze lubili wspólne posiedzenia przy piwie. Ponoć w dawnych czasach piwo garwolińskie było najlepsze wśród złotych trunków w Polsce. I przy jednej z takich posiadówek ktoś z rodu Godziembów opowiedział taką historię: - W roku 1094 wojewoda krakowski Sieciech wkroczył na czele polskich wojsk na Morawy. Doszło do starcia, w którym polski rycerz Godziemba stracił broń, nie tracąc jednak nadziei. Pojechał do lasu i tam wyrwał z ziemi młodą sosnę, która posłużyła za broń. Miała pięć korzeni i pięć konarów. Tak w mężnej walce pokonał wroga, ratując przy tym władcę. W nagrodę za swój czyn dostał herb z wizerunkiem sosny - opowiedziała pani Lempkowska.
Herb o kolejny element wzbogacili Ciołkowie. To rodzina szlachecka, która we własnym herbie miała młodego ciołka. Nie wiadomo jednak, jakiego zwierzęcia są rogi, które pojawiły się w garwolińskim herbie, czy tura, czy wołu.
Kolejny, już ostatni element herbu pojawił się w około 1539 roku, kiedy Garwolin stał się miastem powiatowym. Są to trzy jabłka jako symbol urodzaju.
- Każda legenda ma w sobie trochę prawdy - zakończyła spotkanie bibliotekarka.
Uczniowie razem z opiekunką Agnieszką Żak wysłuchali tych niezwykłych historii w ramach programu "Dziedzictwo kulturowe ziemi garwolińskiej".
Komentarze (0)