reklama

Jakub Liszko: "To wszystko by się nie udało bez podejmowania ryzyka"

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Z Garwolina"Bez czego to wszystko by się nie udało? Odpowiedź jest łatwa tym razem – bez podejmowania ryzyka. Bo wiele razy musiałem podjąć to ryzyko - wyjechałem do Stanów, nie znając tam nikogo, kosztowało to bardzo dużo pieniędzy, ale po prostu wiedziałem, że bez tego może się nie udać. Później też wielokrotnie ryzykowałem dla muzyki – wyjeżdżałem, inwestowałem, nie wiedząc tak naprawdę, czy to się uda, ale mocno w to wierzyłem. Podejmowałem wielokrotne próby, nawet pomimo porażek, nie poddając się, nawet jeżeli gdzieś wysłałem utwory i ktoś nie odpisał, albo napisał, że to było słabe. Cały czas dążyłem do celu, byłem konsekwentny i przede wszystkim cierpliwy, bo to zajęło naprawdę bardzo wiele lat." - mówi w rozmowie z nami Jakub Liszko, znany wszystkim mieszkaniec Garwolina, który współtworzył m.in. album Ushera "Coming Home" i otrzymał za to nominacje do Grammy.
reklama

Kuba, zacznijmy może od początku. Jak to się stało, że zająłeś się muzyką?

Moja przygoda z muzyką zaczęła się w szkole podstawowej, kiedy to zafascynowałem się dzięki mojemu bratu muzyką metalową i rockową. Zamarzyło mi się, żeby zacząć grać na gitarze elektrycznej. Uczyłem się sam. W latach szkolnych tworzyłem nawet kilka zespołów metalowych. Graliśmy na Dniach Garwolina i innych lokalnych wydarzeniach. Więc ten mój początek to głównie muzyka metalowa i rockowa.

Twoje upodobania muzyczne od tamtego czasu chyba jednak trochę się zmieniły?

Tak, zdecydowanie (śmiech). Takim punktem przełomowym dla mnie było ukończenie liceum. Zmieniłem wtedy otoczenie, bo na studia anglistyki wyjechałem do Warszawy. Tu poznałem kolegę Pawła Urbanka, który studiował ze mną anglistykę. Okazało się, że on też zajmuje się muzyką. Zaczęliśmy wspólnie komponować. To właśnie wtedy zafascynowałem się produkcją, zacząłem spędzać dużo czasu przy komputerze, uczyłem się programów.

reklama

Wszystko sam?

Tak, wszystko sam, nie chodziłem do żadnej szkoły o takim profilu. W tamtych czasach to było w sumie bardzo trudne, bo dzisiaj mamy mnóstwo wideo instruktażowych na YouTubie, czy w mediach społecznościowych – jest tego naprawdę dużo. A wtedy musiałem się naprawdę nakombinować, żeby znaleźć jakieś informacje, jak to się robi, jak obsługiwać dany program. Ale byłem mocno zdeterminowany. Wtedy też poszedłem w różne style muzyczne, bo komponowałem pop, R&B, hip-hop czy muzykę elektroniczną. Natomiast punktem przełomowym w mojej karierze, który bardzo wpłynął na to, co się dzieje dzisiaj, był mój wyjazd do USA. Z Pawłem pod koniec studiów postanowiliśmy przeprowadzić się na pół roku do Los Angeles i tam spróbować swojego szczęścia i coś podziałać z tą produkcją.

reklama

Muszę powiedzieć, że mierzyliście wysoko. Nie było bliżej i łatwiej wyjechać np. do Londynu?
Bardzo dobre pytanie (śmiech). Zawsze miałem dewizę, że albo wszystko, albo nic. Jak uderzać, to w tę najwyższą półkę światową – wyjdzie, albo nie wyjdzie. Raczej nie stosuję półśrodków, tylko staram się sięgać zawsze po ten szczyt.

No dobra, to mów tu szybko, jak się dostać do ekipy Ushera?

Nie wiem czy to zdradzać (śmiech). A tak serio, to był bardzo długi proces, żeby do tej ekipy Ushera się dostać. Zaczęło się trzynaście, czternaście lat temu. Będąc przez te pół roku w Stanach, poznałem producenta Paula Dawsona, pseudonim Ghost Kid, który już wtedy robił utwory dla takich gwiazd, jak 50 Cent czy Chris Brown. Miałem to szczęście, że mogłem się uczyć produkcji bezpośrednio od niego.

reklama

A jak go poznałeś? Bo to jest trochę nieprawdopodobne....

Po prostu, przez Facebooka. To był taki strzał w ciemno. Znalazłem jego profil, napisałem, czy chce posłuchać moich kawałków. On tych demówek posłuchał i jak byłem w Los Angeles, zaprosił mnie do studia na żywo i tak to się zaczęło. Więc czasem naprawdę takie wysyłanie tych wiadomości na Facebooku, nawet na chybił-trafił, jest dobrą opcją, bo nigdy nie wiadomo, kto odpisze. To był 2012 rok. Od tamtej pory miałem z tym producentem stały kontakt. Po pół roku w Stanach wróciłem do Polski, ale regularnie, co parę miesięcy podsyłałem mu jakieś swoje pomysły – nagrywałem instrumenty, tworzyłem bity. On pisał do mnie z kim aktualnie pracuje, a zazwyczaj były to gwiazdy z najwyższej półki, jak Justin Bieber, Rihanna, Ariana Grande. I za każdym razem, jak do mnie pisał, że coś akurat robi, ja podsyłałem swoje pomysły, wierząc, że coś z tego wyjdzie. I po dziesięciu latach ten moment wreszcie nadszedł. Ghost Kid napisał do mnie, że mój kawałek spodobał się Usherowi, że skończymy go wspólnie i trafi na najnowszą płytę Ushera. Nie wierzyłem wtedy, że to się dzieje. Wiedziałem o tym około dwóch lat przed ukazaniem się płyty, ale nie mogłem tego ujawnić. „Stone Kold Freak” trafił na płytę i dzięki temu tak naprawdę mogłem rozpocząć światową karierę.

reklama

Spotkałeś się osobiście z Usherem?

Nie, nie miałem okazji jeszcze.

A  „Stone Kold Freak”  pisałeś konkretnie dla Ushera?

Tak, wiedziałem, że jest otwarty projekt płyty Ushera od tego znajomego producenta i kawałek pisałem konkretnie dla niego. Dzięki temu projektowi miałem okazję poznać mnóstwo producentów, którzy tworzyli największe hity Ushera. Bardzo dużo się też nauczyłem od strony produkcji. To było dla mnie niesamowite doświadczenie i bardzo ważna lekcja.

Cofnijmy się jeszcze w czasie. Zdecydowałeś się na powrót do Polski, dlaczego?

Wtedy na wyjazd do USA były potrzebne wizy i maksymalny czas, jaki można było na takiej wizie zostać, to właśnie pół roku. Także, chcąc nie chcąc, musiałem wrócić. A wiadomo, że wyjazd do Stanów wiązał się z dużymi kosztami. Nie mogłem pozwolić sobie na ciągłe przebywanie tam, tym bardziej, że z pracą nie było wcale tak łatwo. W wieku 22-23 lat oczywiście myślałem o tym, żeby przeprowadzić się tam na stałe, ale wiadomo, życie wszystko weryfikuje. Okazało się, że Stany to wcale nie jest taki cudowny kraj, gdzie wszystko łatwo przychodzi. Zdecydowałem się mieszkać w Polsce i działać zdalnie. Od tamtego czasu latam tam regularnie na sesje nagraniowe.

A teraz skupiasz się głównie na pracy w Stanach, czy może dziłasz też na polskim rynku?
Działam cały czas w Stanach, bo sesje nagraniowe miałem i w wakacje zeszłego roku, i na jesieni - Ghost Kid zaprosił mnie na sesje nagraniowe dla czołowych artystów światowych do Las Vegas. Ale w Polsce tak naprawdę teraz zaczęło też się bardzo dużo dziać, prawdopodobnie ze względu na te moje sukcesy w USA. Mnóstwo producentów i artystów zaczęło się do mnie zwracać, żebym napisał dla nich kawałek. Więc tak, na rynku polskim też zaczynam rozwijać mocno skrzydła.

A może zdradzisz coś więcej?
Niestety nie mogę, ale myślę, że do wakacji wszystko będzie już jasne.

Możesz powiedzieć kto muzycznie jest dla Ciebie największą inspiracją?
Ciężkie pytanie. Na chwilę obecną staram się bardzo mało słuchać radia i tego, co się pojawia na rynku muzycznym, bo to zawsze zaburza percepcję. Zdarza się, że te utwory zaczynają wychodzić podobne do tego, co obecnie leci w radiu (śmiech). Więc staram się unikać słuchania muzyki, żeby to nie było podobne do tego, co już jest. Natomiast inspiruję się bardziej producentami, niż artystami. Jednym z takich moich ulubionych producentów jest Rodney Jerkins, pseudonim Darkchild. Miałem okazję go poznać osobiście, stworzył dużo fajnych hitów i jest dla mnie dużą inspiracją, jeżeli chodzi o pracę producenta.

Czyli w przyszłości widzisz się w roli producenta?
Tak, producent muzyczny to jest zdecydowanie moja wizja kariery na przyszłość.

A możesz porównać pracę w studiu w Polsce i w Stanach? Jest to porównywalne, czy może dostrzegasz przepaść?

Niestety przepaść. W USA jest olbrzymi budżet na nagrania i na płyty. Ilość zaplecza, do którego mają dostęp artyści i producenci, jest wręcz nieograniczona. Więc przede wszystkim tutaj widzę różnicę. Natomiast jeśli chodzi o sam styl pracy, to w Stanach wszystko owiane jest większą tajemnicą. Nie ma mowy o żadnych publikacjach w mediach społecznościowych. Nie można niczego nagrywać, bo od razu cię stamtąd wyrzucą. W Polsce nie ma aż takich obostrzeń. Jeszcze jedna rzecz - tam ludzie specjalizują się konkretnie w jednej rzeczy, a w Polsce są wielozadaniowi. Czyli u nas jedna osoba komponuje, produkuje czy nagrywa utwór, a tam jedna osoba komponuje tylko pianino, inna perkusję, potem ktoś to produkuje, a ktoś inny miksuje.

Oprócz muzyki zajmujesz się jeszcze nauką języka angielskiego, prawda?

Tak. Mam swoją szkołę językową i na rynku garwolińskim działam bardzo prężnie od wielu lat. Muszę powiedzieć, że biznes fajnie się rozwija. Muzyka jest moją drugą „pracą”. Czyli wygląda to tak, że w dzień zajmuję się uczeniem angielskiego, a wieczorami, nocami komponuję. Tej pracy jest bardzo dużo obecnie.

Urodziłeś się i mieszkasz cały czas w Garwolinie. Lubisz to miasto?
Bardzo lubię! I muszę powiedzieć, że Garwolin jest super miejscem do życia, dlatego że po moich podróżach po świecie mogę powiedzieć, że jest tu przede wszystkim bardzo bezpiecznie. Znam tu dużo osób, mam rodzinę, znajomych i czuję się tu jak w domu. Człowiek nie jest tu anonimowy, jak to w dużym mieście, i bardzo mi się to podoba.

Bez czego to wszystko by się nie udało? Jak myślisz?

Bez czego to wszystko by się nie udało? Odpowiedź jest łatwa tym razem – bez podejmowania ryzyka. Bo wiele razy musiałem podjąć to ryzyko - wyjechałem do Stanów, nie znając tam nikogo, kosztowało to bardzo dużo pieniędzy, ale po prostu wiedziałem, że bez tego może się nie udać. Później też wielokrotnie ryzykowałem dla muzyki – wyjeżdżałem, inwestowałem, nie wiedząc tak naprawdę, czy to się uda, ale mocno w to wierzyłem. Podejmowałem wielokrotne próby, nawet pomimo porażek, nie poddając się, nawet jeżeli gdzieś wysłałem utwory i ktoś nie odpisał, albo napisał, że to było słabe. Cały czas dążyłem do celu, byłem konsekwentny i przede wszystkim cierpliwy, bo to zajęło naprawdę bardzo wiele lat.

 

Dziękuję za rozmowę.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama
logo