Duchowny przyszedł na świat 8 sierpnia 1831 r. w Łaskarzewie. Był synem Jana i Marianny z Mrozów. Jego ojciec wykonywał zawód kuśnierza. Był ponadto bratem stryjecznym Walentego Lewandowskiego - w dobie powstania styczniowego pułkownika, naczelnika województwa podlaskiego.
Wawrzyniec pobierał nauki w szkole elementarnej w Łaskarzewie oraz w gimnazjum w Łukowie. Studiował w seminarium duchownym diecezji podlaskiej w Janowie Podlaskim. Poznał tam księdza Stanisława Brzóskę, przyszłego naczelnika okręgu łukowskiego oraz naczelnego kapelana wojsk powstańczych województwa podlaskiego, który operował na terenie Ziemi Łukowskiej, a także powiatu garwolińskiego.
3 maja 1856 r. został wyświecony na księdza. Przez dwa lata posługiwał jako wikary w parafii w Białej Podlaskiej. Za probostwa księdza Augusta Balewicza był wikariuszem parafii w Górznie.
Ksiądz Lewandowski należał do sygnatariuszy listu duchownych z dekanatu łaskarzewskiego, którzy zwracali się z apelem do biskupa podlaskiego Beniamina Szymańskiego o interwencję u władz Królestwa Podlaskiego w sprawie utraty wolności wyznania na rzecz prawosławia.
Pod groźbą rozstrzelania włościanie musieli przygotować dla kapłana szubienicę
Pełnił posługę wikarego w parafii w Rozbitym Kamieniu. 11 lipca 1863 r., z chwilą śmierci księdza Mikołaja Piotra Michalskiego, objął probostwo parafii w Seroczynie.
Zyskał wówczas opinię orędownika polskiej niepodległości.
Znalazł się w szeregach komitetu powstańczego. Z ambony głosił patriotyczne kazania. Na swojej plebanii ukrywał broń dla powstańców. Dostarczał żywność dla ukrywających się w okolicznych lasach partyzantów z oddziału ww. księdza Brzóski. Na "Mazowszu Leśnym" dominowało wówczas hasło:
"Zwycięstwo liczby nie chce - męstwa potrzebuje"
Na plebanii ksiądz Wawrzyniec ukrywał m.in. powstańców rozbitych w Kamieńcu. Byli to Wincenty Szczuka, Litwin, funkcjonariusz kontrwywiadu powstańczego oraz Stanisław Bojanek, kleryk zakonu paulinów na Jasnej Górze rodem z Latowicza.
Skierował wówczas dwóch powstańców, by odebrali konie u dziedzica dóbr Kamieniec, rotmistrza rezerwy armii rosyjskiej, Teodora Rudnickiego, skonfiskowane okolicznym biedakom. Ci na miejscu okazali się kartką otrzymaną od kapłana. Rudnicki odmówił, a powstańcy zostali przez właściciela majątku pochwyceni.
Dziedzic posłał po sołtysa Jana Patoletę. Więźniów strzegła warta złożona z mieszkańców Kamieńca, Ignacego Ossowskiego i Mateusza Pawluka. Nocą z 3 na 4 lipca 1864 r. do księdza Lewandowskiego dotarły informacje o zdarzeniu. Wkrótce kapłan pojawił się w dworze, prosząc Rudnickiego o uwolnienie mężczyzn. Ten ponownie odmówił, lecz ksiądz kazał strażnikom oswobodzić więźniów, którzy to uczynili i powrócił na plebanię.
9 lipca 1864 r. w Seroczynie pojawił się naczelnik wojenno-powiatowy armii carskiej. Kapłan został aresztowany, spisano zeznania jego gospodyni Emilii Kozłowskiej, organisty Anastazego Stosio, a także parobków: Jana Gajowniczka i niejakiego Trębacza.
Lewandowski został osadzony w łukowskim, a następnie siedleckim więzieniu. Śledztwo prowadził kapitan korpusu żandarmerii nazwiskiem Matwiejenko. 26 lipca ksiądz trafił pod Polowo-Wojenny Sąd kierowany przez naczelnika generała Niestrujewa Maniukina. 29 lipca namiestnik Fiodor Berg skazał kapłana na karę śmierci przez powieszenie.
4 sierpnia 1864 r., pod eskortą 200 wojskowych, skrępowany aresztant został z Siedlec przewieziony do Seroczyna. Na wzgórzu koło wsi zaborca zorganizował mroczne przedstawienie. Na egzekucję spędził mieszkańców parafii Seroczyn i Wodynie. Pod groźbą rozstrzelania musieli oni przygotować dla kapłana szubienicę.
Mieszkańcy odnaleźli miejsce złożenia księdza i ustawili na nim cztery kamienie
Po spowiedzi Lewandowskiego ubrano w strój włościański. O godz. 18 został powieszony. Zebrani parafianie wybuchli płaczem.
Po straceniu ciało księdza wrzucono do dołu, po czym wojsko rosyjskie stratowało końmi to miejsce, tak, aby parafianie nie mogli go odnaleźć. Do dziś przetrwała legenda mówiąca, że tuż po egzekucji na wzgórzu pojawił się żołnierz carski z rzekomym aktem ułaskawiającym kapłana. Miała to być jedynie rosyjska akcja propagandowa, gdyż ów żołnierz podobno stał w pobliskim lesie i ruszył na wzgórze po zamordowaniu więźnia.
Mimo usilnych starań wroga mieszkańcy odnaleźli miejsce złożenia księdza i ustawili na nim cztery kamienie tworzące krzyż. Aby nie dopuścić do rozwoju kultu, Moskale rozpowszechniali plotkę, że ciało zostało wykradzione. Wojska rosyjskie jeszcze przez rok miały strzec Rudnickiego przed gniewem Polaków.
Mieszkańcy Seroczyna przez dekady kultywowali pamięć o kapłanie. Jego mogiłę przyozdabiano kwiatami. Po latach ufundowano marmurową tablicę i pomnik. Imieniem księdza Wawrzyńca Lewandowskiego nazwano Szkołę Podstawową w Seroczynie. W latach 30. XX wieku odsłonięto pomnik, który w imieniu premiera II RP, Felicjana Sławoja-Składkowskiego, odsłonił starosta siedlecki, Stanisław Guliński. Pomnik staraniem Koła Siedlczan został zatwierdzony 16 października 1936 r. i do dziś stoi na dziedzińcu przed głównym wejściem do szkoły.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.