reklama

Krzysztof Żochowski: " W naszym szpitalu w zeszłym roku urodziło się ponad 430 dzieci. Spadek jest absolutnie dramatyczny"

Opublikowano:
Autor:

Krzysztof Żochowski: " W naszym szpitalu w zeszłym roku urodziło się ponad 430 dzieci. Spadek jest absolutnie dramatyczny" - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Z Garwolina"W naszym szpitalu w zeszłym roku urodziło się ponad 430 dzieci, czyli te parametry minimalne spełniamy. Ale przed covidem, przed wojną w Ukrainie, rodziło się u nas 1200 dzieci i ten spadek jest absolutnie dramatyczny. Polska wymiera. My jeszcze pożyjemy, nasze dzieci też, ale co z wnukami? Jest to olbrzymi narodowy problem - mówi dyrektor garwolińskiego Szpitala Powiatowego, wiceprezes Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych Krzysztof Żochowski w rozmowie z Nowym Głosem Garwolina.
reklama

Kilka tygodni temu rozmawiałam z panią Iwoną Kurowską, starostą Powiatu Garwolińskiego, która powiedziała mi, cytuję: "Według oceny kierownictwa szpitala powiatowego obecnie sytuacja jest stabilna. Jednak przyszłość w perspektywie roku, a tym bardziej kilku lat, jest bardzo niepokojąca". Jak na dzień dzisiejszy przedstawia się sytuacja Szpitala Powiatowego w Garwolinie? 

Dokładnie tak, jak powiedziała moja przełożona pani starosta Iwona Kurowska. Na tę chwilę sytuacja jest stabilna, szpital pracuje prawidłowo, stan finansowy jest satysfakcjonujący. Natomiast to, co budzi nasz ogromny niepokój, to kryzys finansów publicznych. Wszyscy chyba mamy świadomość tego, jak dramatycznie wygląda budżet państwa w roku pańskim 2025. 

Tak dramatycznego zadłużenia, od kiedy III Rzeczpospolita istnieje, nie było. Mamy już koniec stycznia i na chwilę obecną nadal nie ma zatwierdzonego budżetu Narodowego Funduszu Zdrowia. Ja mam sporo siwych włosów, ale takiej sytuacji nie pamiętam. My jako dyrektorzy szpitali - bo nie jest to pojedyncza kwestia dotycząca Szpitala Powiatowego w Garwolinie, tylko całego systemu opieki zdrowotnej w Polsce, ze szczególnym uwzględnieniem szpitali powiatowych - nie wiemy, jak funkcjonować. W tym sensie, że nie wiemy, czy leczyć wszystkich tych, którzy zwracają się do naszych szpitali ze swoimi problemami zdrowotnymi, którym moglibyśmy udzielić pomocy, bo mamy wiedzę, siłę, możliwości, ale nie wiemy, czy będziemy mieli za to zapłacone. 

reklama

Medycyna, jak wszyscy wiemy, należy do najbardziej kosztownych przejawów działalności ludzkiej. Obecnie personel medyczny w Polsce jest wysoko wynagradzany. W przeciągu ostatnich lat były kolejne podwyżki i w tej chwili stosunek zarobków polskich lekarzy, pielęgniarek i ratowników do przedstawicieli innych zawodów, jest już zupełnie godziwy, a w wielu przypadkach należący do najlepszych w Europie. Trzeba zauważyć, że podwyżki, które przeprowadził Rząd Prawa i Sprawiedliwości w ostatnich latach, spowodowały istotną poprawę zarobków w systemie opieki zdrowotnej i sprawiły, że polski personel medyczny przestał wyjeżdżać za granicę.

 Czyli podsumowując, naszą główną troską jest brak pieniędzy. NFZ ich nie posiada, a nie trzeba mieć wielkiej wiedzy politycznej, żeby wiedzieć, że w przededniu wyborów prezydenckich, koalicja rządząca nie wycofa się z zaplanowanych podwyżek. Zakładam więc, że te podwyżki będą, a w skali kraju będzie to kilkanaście miliardów złotych. To są naprawdę ogromne pieniądze, których w budżecie NFZ nie ma. A ja już raz przeżyłem najgorszy rok w moim życiu. Był to rok 2022, kiedy to musiałem przepłynąć pomiędzy Scyllą a Charybdą. Sejm uchwalił wówczas podwyżki, na które nie mieliśmy pieniędzy. I po kilkunastu latach zbilansowanego funkcjonowania szpitala, w ciągu jednego roku nasz szpital stanął na krawędzi wypłacalności. Po tej operacji, którą na nas przeprowadzono w 2022 r., 95 proc. szpitali powiatowych w Polsce było bankrutami. Teraz też bardzo się martwimy tym brakiem pieniędzy na podwyżki.

reklama

Mamy początek 2025 r. Mamy nową ekipę rządzącą i nowe pomysły na ratowanie służby zdrowia, która jest przewlekle chora od lat. Niestety idzie jak po grudzie. Ministra zdrowia Izabela Leszczyna kilka dni temu zapowiedziała, że skieruje do konsultacji trzecią już propozycję dotyczącą reformy szpitalnictwa i wierzy, że tym razem się uda. Uda się panie dyrektorze?

To jest chyba pytanie do wróżki (śmiech). Mamy tu niestety gorący kartofel. Gdyby pani wyłączyła mikrofon, to ja też bym kilka swoich pomysłów zaprezentował. A pomysł z wyłączeniem mikrofonu polega na tym, że są to decyzje niepopularne. Żyjemy w kraju demokratycznym, w którym co jakiś czas są przeprowadzane wybory i rządzący mają ogromny dylemat, czy zrobić coś dobrego dla kraju, co może skutkować stratami politycznymi, czy jednak zadbać o interes ugrupowania i nie podejmować trudnych decyzji. Ja z wykształcenia jestem chirurgiem i chirurg co jakiś czas musi podjąć trudną decyzję, żeby uratować czyjeś życie. Uważam, że rządzący też czasem powinni jakąś trudną decyzję podjąć, z korzyścią dla kraju. Ale niektórzy do tego dorastają, a inni nie i zobaczymy, jak ten egzamin zdarzą aktualni rządzący. 

reklama

Według najnowszych danych GUS, spadek dzietności w Polsce nie zwalnia, wręcz przeciwnie. Jest coraz większy. Wycofano się już z zapisów o  minimalnym kryterium 400 porodów dla porodówek, które to pomysły budziły bardzo duże kontrowersje. Teraz o połączeniu lub likwidacji oddziału położniczego będzie decydować zespół ekspertów przy wojewodzie. To dobrze? 

Musimy tu spojrzeć na dwie istotne kwestie. One mają jeden mianownik, jedną najważniejszą rzecz, czyli bezpieczeństwo kobiet rodzących. Po pierwsze, oddział, w którym kobiety będą rodziły, powinien mieć doświadczenie w tym, co robi. Ja jeszcze raz przytoczę moje doświadczenie zawodowe jako chirurga. Z taką poradą - jeżeli przychodzi baba do lekarza, jak to mawia się w dowcipach, to pierwsze pytanie, jakie powinna zadać chirurgowi powinno brzmieć - a ile pan tych operacji w zeszłym tygodniu przeprowadził? Jeżeli zrobił trzy czy pięć, tzn., że jest fachowcem w swojej dziedzinie, natomiast jeżeli zrobił trzy w roku, to każda z tych operacji będzie niepowtarzalnym eksperymentem klinicznym. 

reklama

Żeby być w czymś dobrym, trzeba nabyć doświadczenia. Jeżeli mamy 300 porodów w roku, to wychodzi, że przyjmiemy jeden poród dziennie. Jaka będzie biegłość osób, które to robią? Jeżeli są to starsi lekarze, którzy przepracowali już swoje, to dla nich to jest jak jazda na rowerze, dadzą radę. Ale co z młodymi? Gdzie się tego nauczą? To jest poważne ryzyko i na to nie możemy zamknąć oczu. Ale jest też drugi aspekt tej sprawy i był on bardzo głośno podnoszony podczas dyskusji dotyczącej 400 porodów. Jest to kwestia bezpieczeństwa, bo gdy poród się zacznie, to on już się toczy, niezależnie od tego, czy trzeba jechać 20, czy 100 km. 

Polska nie jest krajem jednorodnym. Zupełnie inne realia panują w aglomeracji warszawskiej czy górnośląskiej, gdzie jest tych szpitali dużo i jak się z dziesięciu zamknie jeden, to może nikt tego nawet nie dostrzeże, a pozostałe będą miały więcej porodów i faktycznie będzie bardziej ekonomicznie. Natomiast gdyby przyjąć kryterium pani minister to pierwotne, to jest takie piękne województwo warmińsko-mazurskie i tam zostałoby sześć oddziałów w czterech miastach. Zostałyby tylko trzy oddziały w Olsztynie i po jednym w Elblągu, Działdowie i Ełku. Jestem pewien, że skutkowałoby to wieloma ludzkimi tragediami. Tak się po prostu nie da. Te kobiety nie zdążyłyby dojechać na czas, szczególnie te, które rodzą czwarty, piąty raz. Nie powinniśmy mierzyć tej odległości w kilometrach, ale w czasie dojazdu, bo zupełnie inna sytuacja jest, kiedy muszę dojechać z Garwolina do Warszawy po trasie szybkiego ruchu, a inna, gdy podróżuje się lokalnymi drogami w małych miejscowościach. O tym parametrze nie możemy zapominać. Niestety nie wszystko widać z Warszawy. Podsumowując, jeżeli będzie to robione na poziomie województwa, to dla naszych mieszkańców będzie dużo bezpieczniej. 

Czy oddziały ginekologiczno – położniczy i noworodkowy Garwolińskiego Szpitala Powiatowego są bezpieczne?

Nie znam odpowiedzi na to pytanie. W naszym szpitalu w zeszłym roku urodziło się ponad 430 dzieci, czyli te parametry minimalne spełniamy. Ale przed covidem, przed wojną w Ukrainie, rodziło się u nas 1200 dzieci i ten spadek jest absolutnie dramatyczny.

 Polska wymiera. My jeszcze pożyjemy, nasze dzieci też, ale co z wnukami? Jest to olbrzymi narodowy problem, którego wszyscy próbują nie dostrzegać, a za chwilę może nas nie być. Przecież to jest nasz największy potencjał. Jeżeli nie będzie ludzi, nie będzie niczego. Wracając do naszego szpitala - te oddziały nie spinają się finansowo, ale w związku z tym, że zarabiamy jeszcze w innych miejscach, to na ten moment sytuacja finansowa szpitala jest stabilna. Ale trend od nowego roku jest cały czas spadkowy i jest to na pewno nasza największa troska i nasz największy niepokój. 

Mamy bardzo dobre oddziały zarówno ginekologiczno – położniczy, jak i noworodkowy, wysokiej klasy specjalistów, bardzo dobre wyposażenie, bardzo dobre warunki socjalne, umożliwiamy wszystkim rodzącym znieczulenie. Na dyżury przyjeżdżają lekarze z najlepszych klinik warszawskich i lubelskich. Naprawdę oferujemy usługi na bardzo wysokim poziomie, oczywiście w ramach I stopnia. Jesteśmy szpitalem powiatowym, nie jesteśmy szpitalem wojewódzkim czy ogólnopolskim. Trzeba mieć tego świadomość, ale jak na standardy szpitali powiatowych, jesteśmy na pewno w absolutnej czołówce.

Czego zatem życzy sobie Pan na ten nowy rok jako dyrektor Szpitala Powiatowego w Garwolinie?

Spokoju, stabilności i jasnych reguł gry. I jeszcze trzy razy pieniędzy. Ja już je wydam najlepiej, jak tylko potrafię, dla bezpieczeństwa zdrowotnego mieszkańców naszego powiatu oraz gości, którzy zechcą z naszych usług skorzystać. 

Wywiad ukazał się w Nowy Głosie Garwolina 5/2025

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama
logo