Zgłoszenie do straży wpłynęło w sobotni wieczór - 14 grudnia. Pod numer 112 zadzwonił sam pan Andrzej, który zauważył, że w jednym z pomieszczeń jego domu w miejscowości Ostrybór (gm. Wilga) pali się sufit.
- Byłem wtedy w domu, coś robiłem w kuchni. W pewnym momencie spojrzałem na sufit w dużym pokoju i się przeraziłem, bo zobaczyłem, że się pali. Dla mnie to był szok. W pierwszej chwili pomyślałem, że to jakieś odbicie światła. Pobiegłem do małego pokoju, a tam to samo. Zadzwoniłem pod 112. Tam powiedziano, żebym szybko uciekał z mieszkania i uciekłem - relacjonuje fotograf i społecznik z Wilgi, który pomimo tego, iż wciąż przebywa w szpitalu, zgodził się z nami porozmawiać.
W gaszeniu ognia wzięło udział cztery jednostki straży pożarnej. Dach, który podczas akcji gaśniczej został uszkodzony, zabezpieczono, budynek jednak w znacznym stopniu ucierpiał i będzie wymagał generalnego remontu. Pan Andrzej nie doznał poważnych obrażeń, ale cały czas przebywa na obserwacji.
Prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie
Lokalna społeczność nie zostawiła przyjaciela w potrzebie. Reakcja była natychmiastowa. Jedni pomogli powynosić z domu to, co nie uległo zniszczeniu. Inni błyskawicznie zorganizowali zbiórkę na portalu zrzutka.pl na odbudowę domu.
- Pan Andrzej Martynowicz, wieloletni redaktor strony "Wilga i okolice" (www.facebook.com/wilgaiokolice) znany z działań polegających na dokumentowaniu naszych społecznych wydarzeń poprzez fotografię, stracił swój dom w wyniku tragicznego pożaru. Jego wieloletnie zaangażowanie na rzecz innych, w tym umiejętność uchwycenia ważnych momentów w życiu naszej społeczności, zasługują na naszą solidarność w tych trudnych dla niego chwilach. Wspólnie możemy pomóc mu odbudować dom, ale też przywrócić nadzieję na lepsze jutro. Każda, nawet najmniejsza kwota, będzie miała ogromne znaczenie i pomoże przywrócić mu poczucie bezpieczeństwa i stabilności. Wszystkie środki z niniejszej zbiórki zostaną przekazane na odbudowę domu pana Andrzeja Martynowicza - napisano pod zrzutką.
Człowiek planuje, a Pan Bóg krzyżuje
- Mieszkałem w Warszawie, ale całe życie marzyłem o tym, żeby stamtąd uciec i przenieść się na łono natury. I tak to z żoną wszystko sobie poukładaliśmy, że jak przejdziemy na emeryturę, to wyjeżdżamy na wieś. Ale człowiek planuje, a Pan Bóg krzyżuje. Zachorowałem na raka, lekarze dawali mi bardzo mało czasu, ale jakoś się udało i żyję do tej pory. Niestety w międzyczasie żona zachorował i zmarła, też na raka. Jak odeszła, to się załamałem, bo żyliśmy wspólnie ponad 43 lata, a nagle zostałem sam. W tamtym bardzo trudnym dla mnie momencie z pomocą przyszedł kolega. Zaproponował mi redagowanie "Wilgi i okolic" i to był mój ratunek. Wsiąkłem w to i tak zostało. Zakochałem się w Wildze i postanowiłem, że zostanę na resztę życia. Znalazłem tu nowy dom i prawdziwych przyjaciół. W tej chwili jeżdżę do Warszawy tylko raz na pół roku na badania lekarskie, bo muszę - mówi pan Andrzej, który nie kryje wzruszenia i zdziwienia postawą lokalnej społeczności.
- To jest niespotykane, nie spodziewałem się czegoś takiego - mówi.
Przyczyny pożaru nie są jeszcze znane. Pan Andrzej nabył drewniany dom jakiś czas temu i cały czas go adaptował. Mieszkanie było ogrzewane kominkiem z rozprowadzeniami.
Wesprzeć pana Andrzeja można, przyłączając się do zbiórki na portalu zrzutka.pl zatytułowanej "Odbudowa po pożarze domu P. Andrzeja Martynowicza".
Tekst ukazał się w 52 numerze Nowego Głosu Garwolina
Komentarze (0)