"Wzywam pana Marcina Kobusa do zaprzestania rozpowszechniana nieprawdziwych, naruszających dobre imię, informacji dotyczących mojej mocodawczyni oraz przeproszenie na sesji rady powiatu garwolińskiego w dniu 29 stycznia br." – brzmi fragment wezwania przedsądowego, które zostało wystosowane przez pełnomocnika starosty Iwony Kurowskiej do radnego opozycji Marcina Kobusa w związku z wydarzeniami, które miały miejsce na IX nadzwyczajnej sesji Rady Powiatu Garwolińskiego.
"Nie ma podstaw do przeprosin. Jak mogę przepraszać kogoś za nie swoje słowa?"
- Moim zdaniem pani starosta traktuje powiat jak swój własny folwark, a radnych jak osoby bezwolne, które mają robić to, co ona postanowi.(...) Nie zamierzam przepraszać, bo nie mam za co. - mówił na naszych łamach radny Marcin Kobus.
- Do nas, jako do radnych opozycji, wpłynęło pismo pana Janusza Kowalskiego, w którym to poruszył on kulisy swojego zwolnienia i kulisy zatrudnienia nowego kierownika Powiatowego Ośrodka Sportu i Zarządzania Lokalami w Miętnem. Na sesji pan Janusz Kowalski też się wypowiedział, ale z racji tego, że wypowiedź na sesji według statutu nie może trwać dłużej niż 5 minut, postanowiliśmy to rozdać dodatkowo, żeby wszyscy radni mieli okazję dokładnie zapoznać się z zarzutami pana Janusza. Błędem było, że ta kartka faktycznie nie posiadała podpisu pana Janusza Kowalskiego. Ale my od początku mamy drugi egzemplarz pisma z jego podpisem. Posiadam również pismo, w którym przeprasza mnie za zaistniałą sytuację i za to, że zostałem pozwany przez takie drobne niedopatrzenie. Obydwa pisma zamierzam odczytać podczas najbliższej sesji Rady Powiatu. - zapowiedział Marcin Kobus.
"Proszę, żeby nie wykonywał pan żadnych przeprosin w stosunku do pani Iwony Kurowskiej"
Jak zapowiedział, tak też zrobił i podczas ostatniej, X rady powiatu, która miała miejsce 29 stycznia, nie przeprosił starosty Iwony Kurowskiej. Odczytał natomiast pismo, które otrzymał od Janusza Kowalskiego.
- Jestem zdumiony, że to pan ma przepraszać za moje pismo, które na pana ręce przekazałem, jako przedstawicielowi radnych opozycji w Radzie Powiatu Garwolińskiego. - brzmi fragment stanowiska. - Doskonale pan wie, że przekazałem panu dwa egzemplarze pisma i jeśli jedno z nich nie było podpisane, to wyłącznie przez moją pomyłkę. Tylko nie bardzo wiem jakie to ma znaczenie, ponieważ będąc na sesji Rady Powiatu Garwolińskiego potwierdziłem, że to moje pismo i moje zarzuty wobec władz powiatu.(...) Przykro mi, że ktoś nakazuje panu przeprosiny, w związku z tym, że nie pozostawił pan mojego pisma bez reakcji i przekazał je radnym powiatu garwolińskiego. Temat mojego pisma nie dotyczył prywatnych kwestii, tylko wprost dotyczył istotnych kwestii dotyczacych tego w jaki sposób postępują władze powiatu garwolińskiego. Nie ma lepszego forum dla zajęcia się takim tematem, niż sesja rady. Dodatkowo poruszone przeze mnie w przedmiotowym piśmie kwestie znalazły się również w zawiadomieniu o podejrzeniu przestępstwa przez panią starostę Iwonę Kurowską i pana Mirosława Walickiego. Powyższe świadczy o tym, że nie były to działania polityczne, tylko mające dać wiedzę radnym na temat nieprawidłowości w działaniach władz powiatu. Proszę także, żeby nie wykonywał pan żadnych przeprosin w stosunku do pani Iwony Kurowskiej w temacie przedmiotowego pisma, bo nie może pan przepraszać za to, co ja napisałem i to w dalszym ciągu podtrzymuję. Jeżeli zaś zostanie pan za brak przeprosin pozwany i sprawa trafi do sądu, to proszę, aby zgłosił mnie pan jako świadka w przedmiotowej sprawie. - brzmi fragment odczytanego przez radnego Kobusa pisma.
Po odczytaniu go w dyskusję włączył się radny Maciej Kurowski, w którego opinii rozdanie przedmiotowego pisma było celowym działaniem opozycji, której chodzi o to, by "obrzucać błotem zarząd i panią starostę".
- Rzekomo pan były kierownik ośrodka przekazał wam to pismo - być może przekazał, ja tego nie widziałem i większość radnych też nie widziała. Natomiast widziała kto roznosił te informacje na tym niepodpisanym piśmie. (...) Moim zdaniem to jest wykorzystywane tutaj przez opozycję do tego, żeby obrzucać błotem zarząd i panią starostę. (...) Rzucimy trochę błotem, część odpadnie, ale ci, którzy pierwszy raz to usłyszeli, to im zostanie. (...) To jest działanie tylko i wyłącznie pod publikę i to tyle w tym temacie mogę powiedzieć. - mówił podczas sesji radny PiS, prywatnie mąż Iwony Kurowskiej.
"Obrzucimy błotem, coś zawsze się przyklei"
Starosta Iwona Kurowska nie pozostawiła tej kwestii bez komentarza:
- Ja do pana Janusza Kowalskiego w tym momencie nie mam nic. To, co wiedziałam przekazałam prokuraturze i moja sprawa z panem Januszem Kowalskim na razie jest zakończona. - rozpoczęła swoją wypowiedź. - Uważam, że wysoce nieetyczne jest, że wykorzystujecie jego niepowodzenie do swojej wojny politycznej. Wszyscy widzieli, że te informacje kolportował pan radny Kobus. Radny – osoba zaufania publicznego, a ja mam pytanie do niego – czy w jakikolwiek sposób pan radny zweryfikował te informacje, które były tam napisane? Bo w mojej ocenie jest dokładnie tak, jak mówi Maciek (radny Kurowski - red.) – obrzucimy błotem, coś zawsze się przyklei. - mówiła starosta, która przyznała także, że jej celem nie jest zastraszanie kogokolwiek, ale brak reakcji z jej strony byłby równoznaczny z podpisaniem się pod tym pismem. – Ja stanowczo protestuję przeciwko temu, co tam zostało napisane i nie pan Janusz jest tu dla mnie winny, a pan Kobus, który państwu to rozniósł. Stąd moje procedowanie tej sprawy. - zakończyła starosta Kurowska.
Jak udało nam się ustalić, wezwanie przedsądowe czeka na radnego Marcina Kobusa w placówce poczty, otrzymał już awizo - z powodu nieobecności i dużej ilości obowiązków nie miał jeszcze czasu go odebrać. Na pytanie, z którym zwróciliśmy się do biura pani starosty, jakie będą dalsze kroki w tej sprawie, nie otrzymaliśmy do dnia dzisiejszego odpowiedzi. Tekst będzie aktualizowany.
Komentarze (0)