Stanisław Radziej - jako dziecko przenosił meldunki partyzanckie. Chodził po parę litrów mleka do Reducina na pieszo do babci, żeby się wyżywić

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: Stanisław Radziej, będąc dzieckiem, w czasie wojny przenosił meldunki partyzanckie (Zdjęcie ze zbiorów Wiesława Radzieja z Kobylej Woli)

Stanisław Radziej - jako dziecko przenosił meldunki partyzanckie. Chodził po parę litrów mleka do Reducina na pieszo do babci, żeby się wyżywić - Zdjęcie główne

foto Stanisław Radziej, będąc dzieckiem, w czasie wojny przenosił meldunki partyzanckie (Zdjęcie ze zbiorów Wiesława Radzieja z Kobylej Woli)

reklama
Udostępnij na:
Facebook
Z powiatu garwolińskiegoRoman Radziej walczył w Armii gen. Władysława Andersa, z którą przeszedł cały szlak bojowy. Jego syn, Stanisław Radziej, będąc dzieckiem, w czasie wojny przenosił meldunki partyzanckie.
reklama

Aby przytoczyć losy Stanisława Radzieja, należy przypomnieć historię jego ojca, Romana Radzieja, którą szerzej przytoczyliśmy w poprzednim numerze. Tak więc Roman Radziej urodził się w roku 1905 w Kobylej Woli. W okresie międzywojnia służył w stacjonującym w naszym powiatowym mieście 1. Pułku Strzelców Konnych. W czasie pierwszych dni służby pełnił obowiązki w tylnej straży. Był ułanem i znakomitym jeźdźcem. Podobnie jak większość kawalerzystów międzywojnia brał udział w zawodach hippicznych.

Walczył w II Wojnie Światowej. Poszedł do wojska w 1939 roku jako rezerwista. Otrzymał rozkaz stawienia się w Brześciu. Niestety, broni ani żadnego innego sprzętu nie otrzymał. Ten przejęli Rosjanie – w czasie gdy Roman Radziej miał się stawić w jednostce, broń znajdowała się w Poznaniu. W Brześciu został aresztowany przez Rosjan. Trafił na zesłanie do sowieckiej niewoli na Sybir. Walczył w Armii gen. Władysława Andersa, z którą przeszedł cały szlak bojowy.

reklama

W 1941 roku Roman Radziej brał udział w walkach pod Tobrukiem na terenie dzisiejszej Libii, podczas których został ranny. Za bohaterskie stawanie na polu bitwy został odznaczony medalem wojennym. Przez Szkocję powrócił do domu w roku 1947. Mieszkał w Kobylej Woli pod numerem 28. Odszedł z tego świata 10 września 1976 roku. Został pochowany na cmentarzu parafialnym w Górznie.

Monidło ślubne Stanisława Radzieja i Janiny z domu Klimek (Ze zbiorów Wiesława Radzieja z Kobylej Woli)

Chodził po parę litrów mleka do Reducina na pieszo do babci, żeby się wyżywić

 O zachowanie pamięci o Romanie Radzieju zabiega jego wnuk, mieszkający w Kobylej Woli, Wiesław Radziej. Dokumentuje on losy dziadka i przechowuje wojenne fotografie jako najcenniejszą rodzinną pamiątkę. Opowiada także o losach swojego ojca, Stanisława Radzieja.

reklama

- Mój ojciec przeżył II Wojnę Światową, nie mając ojca przez osiem lat. Jaka to musiała być dla 10-letniego dziecka udręka przejść to wszystko? Jaką on musiał mieć psychikę? Nie miał taty! Jego matka stworzyła sobie w tym okresie troje dzieci. Nie dziwię się nawet babce, że nie mając męża, znalazła sobie innego mężczyznę. Wiadomo, każda kobieta potrzebuje pomocy w domu, ale nie w ten sposób. Stworzyła troje dzieci z Janem Waledną. Co miał zrobić dziadek, jak przyszedł z wojny? – pyta retorycznie pan Wiesław.

W okresie wojennym Stanisław Radziej musiał wychowywać się w nowej nieprzychylnej rzeczywistości. Codziennością stały się bieda i konspiracja.

  - Mojego ojca nazywali "Mały Stasio", bo po prostu był mały. Matka miała troje dzieci z kimś innym i Stasio był niedożywiony. Ojciec mi opowiadał, że chodził po parę litrów mleka na Reducin na pieszo do babci, żeby się wyżywić. Przywozili chleb, a Stasio, mój ojciec, nie wiedział, o co chodzi. To były zasady partyzanckie - Niemcy go zatrzymywali na ulicy i pytali: gdzie idziesz z tą bańką, po co idziesz? – opowiada mieszkaniec Kobylej Woli.

reklama

Mleko wylali, lecz nie przewidzieli tego, co jest poza bańką

To nie była zwykła bańka. Przesyłano w niej meldunki partyzanckie. Mały Stanisław nie wiedział, z czym do Reducina podąża. Matka kazała mu iść, to szedł.

  - Z Izdebna przynosili chleb i na tym chlebie był krzyżyk. W miejscu, gdzie go rozkroili, znajdowały się meldunki – babcia brała ten chleb, kroiła i tam była karteczka. I mówiła do mojego taty: Stasiu idź po mleko. A w bańce było podwójne denko. Stasio szedł z pustą bańską, przesyłając meldunki na Chęciny do Reducina, a później znowu na Chęciny i kartka szła dalej. Tak to musiało działać. Mały Stasio nie wiedział, co robi, bo 10-letni chłopiec nie mógł tego wiedzieć – relacjonuje pan Wiesław.

reklama

Niemcy nie raz małemu Stanisławowi mleko wylali, bo szukali w bańce czy nie przenosi jakichś meldunków. Mleko wylali, lecz nie przewidzieli tego, co jest poza bańką.

- Tam były specjalne trzy kluczyki. Nikt tego otworzyć nie mógł. Trzy gwiazdki – proste! Jak przyłożysz kluczyk - otworzysz. Nie przyłożysz kluczyka – nie otworzysz – wyjaśnia pan Wiesław.

Powrót do domu Romana Radzieja przypadł na okres umacniania się w naszym kraju władzy komunistycznej. Jako żołnierz Armii Andersa weteran wojenny znalazł się na cenzurowanym.

  - To była komuna i dziadek nie miał łatwo wrócić do domu. Musiał przejść wiele trudnych sytuacji, żeby pozwolili mu zobaczyć najbliższych, żonę i dzieci. Tak czy inaczej, w końcu pozwoli mu wrócić. Tymczasem w domu zastał nie dwoje, lecz pięcioro dzieci, a jego żona, Maria Radziej, cały czas miała na nazwisko Radziej. Powtarzam: jak on mógł wytrzymać to psychicznie? – opowiada mieszkaniec Kobylej Woli.

Otrzymał prawo używania tytułu czeladnika w rzemiośle malarstwo

Roman Radziej był miłośnikiem koni, gdyż w okresie międzywojnia służył w pułku w Garwolinie. W jego mieszkaniu stał koń! Wyjeżdżał z domu, żeby tego konia dosiąść.

Jego syn Stanisław w 1966 roku w Izbie Rzemieślniczej w Warszawie złożył egzamin czeladniczy i stosownie do ustawy i rozporządzenia Przewodniczącego Komitetu Drobnej Wytwórczości z dnia 1 marca 1960 roku w sprawie nauki zawodu w rzemieślniczych zakładach pracy otrzymał prawo używania tytułu czeladnika w rzemiośle malarstwo. Ożenił się z Janiną z domu Klimek.

Syn Stanisława, Wiesław Radziej, uchwałą Państwowej Komisji Egzaminacyjnej, powołanej przez Kuratorium Oświaty i Wychowania w Bielsku-Białej pismem z dnia 27 stycznia 1977 roku otrzymał na podstawie uchwały nr 367 Rady Ministrów z dnia 21 sierpnia 1959 roku w sprawie przyznawania robotnikom tytułów kwalifikacyjnych tytuł wykwalifikowanego malarza budowlanego.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
logo