W piątek, 28 listopada z ośrodka Pomocy Dziecku "Zielone Izdebno" uciekła trójka niepełnoletnich migrantów. To była kolejna próba, tym razem udana.
Zgadza się. Nigdy nie jest dobrze, jak uciekają małoletni, bo nie wiadomo co się z nimi dzieje i czy są bezpieczni. Wydaje się, że ta trójka nastolatków faktycznie nie miała ukończonych 18 lat, chociaż to nigdy nie jest pewne. Natomiast problematyczna jest w ogóle cała sprawa umieszczania migrantów w naszym ośrodku i myślę, że w skali całego kraju, w tego typu ośrodkach. Przede wszystkim, nasz ośrodek to placówka interwencyjna do umieszczania polskich dzieci, które pochodzą z rodzin w kryzysie. Jej charakter jest jasno określony – to nie jest miejsce do umieszczania tam migrantów, czyli osób, w kontaktach z którymi wchodzą w grę bariera językowa, kulturowa, psychologiczna i oczywiście prawna. My nie wiemy, co to są za osoby, jaką one mają za sobą przeszłość, czy tam nie było jakiegoś doświadczenia przemocy, wykorzystywania, pokrzywdzenia przestępstwem handlu ludźmi. My tego po prostu nie wiemy i nie jesteśmy w stanie się tego dowiedzieć. Oni mówią we własnych językach i dialektach, zwykle bardzo słabo po angielsku, a kadra naszej placówki nie ma obowiązku być przygotowana do komunikacji w języku innym niż polski.
Na osiem takich osób, które do tej pory w naszym ośrodku się pojawiły, tylko jeden młody człowiek w miarę dobrze posługiwał się językiem angielskim. Nie zmienia to faktu, że nasza kadra nie posługuje się językiem angielskim w stopniu wystarczającym do komunikacji, co utrudnia jakiekolwiek porozumienie.
Wspomniała Pani, że do tej pory w ośrodku w Izdebnie Kolonii przebywało ośmioro migrantów. Czy posiadali jakieś dokumenty potwierdzające chociażby ich wiek czy narodowość?
Żadna z tych osób, które przywieziono nie posiadała oryginalnych dokumentów. To były albo kserokopie, albo w ogóle ich brak. To rodzi oczywiście poważny problem w określaniu wieku, bo te osoby zwykle w badaniach były określane na około 18 lat, a potem w dokumentach w Polsce już wpisywano im np. 16 czy 17 lat. I my nie wiemy, czy to jest prawda. Nie jesteśmy w stanie tego w żaden sposób zweryfikować, a jeszcze raz podkreślam, że nasz ośrodek przeznaczony jest tylko i wyłącznie dla osób nieletnich. My odpowiadamy za ich bezpieczeństwo, o które w tym momencie bardzo się obawiamy. Nikogo nie interesuje, że przebywają tu nasze polskie dzieci, które pochodzą z rodzin w różnych kryzysach, z różnymi problemami. Zostawia się osoby z kompletnie innej rzeczywistości, nie bacząc na to, że to wymaga zupełnie innego traktowania i zupełnie innej pracy. I nie da się tego po prostu pogodzić.
Rozumiem, że na ten moment w ośrodku nie ma już żadnych migrantów?
Na ten moment nie, ale na pewno zaraz ktoś kolejny zostanie przywieziony. Mieliśmy już pięciu Afgańczyków, Somalijczyka i Somalijkę oraz Sudańczyka i oni wszyscy uciekli. To wygląda jak pewnego rodzaju system. Te osoby pojawiają się gdzieś na granicy zachodniej. Są tam przejmowane przez naszą Straż Graniczną i umieszczane w ośrodkach dla uchodźców na granicy. Tylko, że to są ośrodki zamknięte. Oni stamtąd nie mogą wychodzić. Wtedy składają wniosek o objęcie ochroną międzynarodową i są przewożeni do takich placówek jak nasza. Tu niestety jest kolejny problem, bo odbywa się to w ten sposób, że Straż Graniczna wysyła do wielu ośrodków mail z zapytaniem czy są miejsca. Wtedy nasz ośrodek i pewnie wszystkie inne też odpisują, że tych miejsc nie ma, co jest zgodne z prawdą. Wtedy Straż Graniczna spełnia procedurę, że już nie musi pytać, tylko po prostu przywozi te osoby i zostawia je razem z dokumentami. I na to już nie musi być naszej zgody.
Każdorazowo, kiedy do naszego ośrodka był przywożony jakiś imigrant, wyglądało to tak samo. Przyjeżdżała Straż Graniczna, otrzymywała informację, że nie ma miejsca, po czym zostawiano tę osobę bez pokwitowania dokumentów poświadczających, że placówka nie dysponuje wolnymi miejscami. Muszę tutaj dodać, że nasz ośrodek jest przepełniony o kilkanaście osób, oczywiście ze zgodą Urzędu Wojewódzkiego, bo taka zgoda jest wymagana. Niestety nikogo to nie obchodzi i za każdym razem wyglądało to dokładnie tak samo.
Cały ten system, który w tym momencie obowiązuje, że osoby z tych ośrodków dla uchodźców na granicy są rozwożone właśnie w taki sposób po ośrodkach naszych w Polsce, nie rozwiązuje w ogóle problemu. Bo mam wrażenie, że jedyny efekt, który osiągamy, to zaburzenie tej ciężkiej pracy, która jest wykonywana w tego typu miejscach. Proszę sobie wyobrazić – co chwilę przywożone są kolejne osoby, które uciekają - czasami zostają półtora miesiąca, czasami kilka dni i jak uciekną, przywożeni są kolejni. A tamci się rozpływają, znikają. O czym to świadczy? O tym, że gdzieś ktoś na nich czeka.
Czy wiadomo coś na temat tej trójki, która ostatnio uciekła?
Policja oczywiście po zawiadomieniu sprawdziła nagrania z monitoringu. Na pewno nikt po nich nie przyjechał pod ośrodek, musieli się przemieścić. Być może na stację benzynową, być może w jakieś inne miejsce, gdzie ktoś ich przejął i wywiózł dalej.
O jednym z nich wiemy, że dosłownie 24 godziny po ucieczce wysyłał zdjęcia z Berlina. Wygląda na to, że jest to pewien system, siatka. Oni nie chcą pozostawać w Polsce. Ja osobiście rozmawiałam z kilkorgiem z nich i usłyszałam bardzo różne historie. Np., że chcą chodzić do szkoły we Francji, a potem się okazuje, że wysyłają zdjęcia z Berlina właśnie, więc moim zdaniem absolutnie nie można ufać temu, co mówią. Oni po prostu gdzieś chcą się dostać, mają to zaplanowane i to realizują, ale to się odbywa na pewno ze szkodą dla naszych polskich dzieci, które nie bez powodu przebywają w tego typu placówkach. Z perspektywy krajowej jest to bardzo poważny problem, który należy rozwiązać.
A kto w takim razie ponosi koszty przebywania tych osób w ośrodku?
To kolejny skomplikowany i problematyczny aspekt tej sprawy. MSWiA określiło, że za pobyt takich osób w ośrodku, od momentu złożenia deklaracji o zamiarze ubiegania się o udzielanie ochrony międzynarodowej, do czasu przyjęcia wniosku o udzielenie ochrony międzynarodowej – że te koszty pokrywane są z budżetu państwa z części, którą dysponuje Komendant Głównej Straży Granicznej. Czyli krótko mówiąc, Straż Graniczna powinna pokrywać koszty, które generuje pobyt takich osób w naszym ośrodku. Tymczasem otrzymaliśmy pismo z Nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej, w którym oświadczono nam, że Straż Graniczna nie zgadza się z tą interpretacją MSWiA i nie będzie finansować tego pobytu. My w tym momencie jako powiat ponieśliśmy do końca listopada koszt 113 425 zł, bo koszt miesięczny pobytu w naszym ośrodku wynosi ponad 12 tysięcy złotych.
Więc łączny koszt utrzymania, tak jak powiedziałam, w 2025 roku tych ośmiu osób to ponad 113 tysięcy złotych. To jest niebagatelna kwota, którą płaci powiat, a to zupełnie nie leży w jego kwestii.
Dziękuję za rozmowę.

Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.