Tegoroczna edycja Spotkajmy się w Miastkowie za nami. Jak ją oceniasz? Wszystko poszło zgodnie z planem?
Mateusz Mati Pałysa: Jeśli chodzi o moją subiektywną ocenę, to ja jestem bardzo zadowolony - jako organizator, prezes fundacji Spotkajmy się Miastkowie, która odpowiada za całokształt tego wydarzenia. Odwiedziło nas kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Ciężko nam to oszacować, ale przez cały dzień przewinęła się ogromna liczba ludzi, którzy mam nadzieję wyszli z placu wydarzenia tak zadowoleni, jak my.
Frekwencja dopisała - nic dziwnego, bo lista artysów, którzy wystąpili na waszej scenie jest imponująca. Robi się z tego prawdziwy muzyczny festiwal. Kto jest odpowiedzialny za line-up imprezy?
Jeśli chodzi o dobór artystów, to nasze zadanie. Bywa też, że muzycy sami się do nas zgłaszają i chcą wystąpić. Ale w większości wybieramy ich sami. Liczba zespołów, które zagrały w tym i poprzednim roku była taka identyczna, aczkolwiek waga tych artystów była dużo większa. To też na pewno przełożyło się na tak dużą frekwencję. My jesteśmy bardzo zadowoleni, bo wszystko było ułożone w scenariuszu muzycznym tak, aby przez cały dzień byli ludzie - uważam, że nam się to udało, bo do 22 pod sceną cały czas było tłoczno.
A jeżeli chodzi o licytacje, czy możesz podać już jakieś konkretne liczby? Ile udało się zebrać dla dzieciaków?
Na ten moment mogę podać kwoty licytacji, które odbyły się na scenie - udało nam się wylicytować ponad 60 tysięcy złotych. To jest bardzo dobra liczba, liczba, która nas zadowala. Jeżeli chodzi o całość podsumowań, no to jeszcze musimy trochę poczekać, bo w chwili obecnej przeliczamy pieniądze. Tych puszek jest dosyć dużo. Wszystkie przeliczania odbywają się komisyjnie, bo aby je otworzyć, musi być odpowiednia liczba osób z fundacji, którzy liczą, sprawdzają i protokołują.
Najwięcej emocji chyba wzbudziła licytacja auta od gwiazdy imprezy - Skolima. Możesz zdradzić, za ile udało się je wylicytowac?
Tak, licytacja ta zakończyła się kwotą 42 tysięcy złotych. Wylicytowała je pani Agnieszka. W chwili obecnej finalizujemy tą transakcję. Mam nadzieję, że będzie przeprowadzona do końca w sposób prawidłowy, czyli osoba, która wylicytowała, wpłaci pieniądze i będzie oczekiwać samego Konrada Skolimowskiego z ekipą. Bo Skolim obiecał, że osobiście przyjedzie tym autem i spędzi z licytującymi trochę czasu, wypije pewnie jakąś kawę czy herbatę - tak, by to przekazanie miało taki wymiar symboliczny, ale też, żeby była możliwość porozmawiania z artystą i spędzenia z nim swojego czasu. To będzie taki wyraz wdzięczności.
Który moment podczas imprezy był dla Ciebie najbardziej poruszający?
Na pewno takim wzruszającym momentem było to, jak zaprosiliśmy na scenę naszych podopiecznych. Scena była dosyć wysoka, bo liczyła dwa metry, tak więc te schody były dosyć duże - niektórzy nasi podopieczni wchodzili sami, oczywiście z pomocą rodziców, czy naszych wolontariuszy, a innych, poruszających się na wózkach inwalidzkich trzeba było wnieść. No i to, że oni wszyscy tam się pojawili, stali razem z nami w jednym rzędzie, było dla mnie bardzo poruszające, ale też budujące. Bo to było gdzieś tam może takie pokazanie, że wszyscy jesteśmy równi, chociaż oni właśnie potrzebują tej naszej pomocy. To wydarzenie, które robimy, ci wszyscy ludzie, którzy są z nami z potrzeby serca, utwierdza nas w przekonaniu, że nasz kierunek jest dobry i że powinniśmy dalej trzymać się tej idei. Bo Spotkajmy się w Miastkowie ma za zadanie przede wszystkim pomagać, pomagać za pomocą dobrej zabawy i wspólnej, wielkiej integracji.
A drugim takim poruszającym punktem dnia było zakończenie wydarzenia, czyli podziękowanie dla tej "żółtej siły", naszych wolontariuszy, zwanych "żółtymi koszulkami", bez których to wszystko by się nie udało. Towarzyszyło temu takie poczucie, że zamykamy pewien rozdział, że wiele miesięcy przygotowań jest już za nami. No i zrobiliśmy to, udało się!
A skąd się wziął sam pomysł na tego typu imprezę w Miastkowie?
Chciałem, żeby w Miastkowie coś się wydarzyło takiego większego. Miałem jakiś pomysł, ale zabrakło takiej siły, która by nas pchnęła. Wtedy jeden z naszych kolegów, który akurat grał w klubie Wilga Miastków, niestety ciężko zachorował i postanowiliśmy, że trzeba mu pomóc i zrobić imprezę właśnie dla niego. To było takim bodźcem, za którym poszła bardzo duża rzesza ludzi. Wielu z nich dalej tworzy to wydarzenie i mam nadzieję, że będzie tak dalej.
Dziękujemy za rozmowę.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.